Piosenkarka Anna Jantar i bokserzy USA to najbardziej znane ofiary katastrofy samolotu "Kopernik" 14 marca 1980 roku tuż przed Okęciem. W 30 lat po tej tragedii wiadomo, że powodem katastrofy były nie tylko błędy konstrukcyjne, ale i swoiście pojmowane oszczędności w eksploatacji maszyn.
Start samolotu PLL LOT Ił-62 "Mikołaj Kopernik" z lotniska im. J.F. Kennedy'ego w Nowym Jorku był zaplanowany na 13 marca 1980 roku na godz. 19 czasu miejscowego. Jednak silne opady śniegu, jakie dotknęły wówczas ten rejon Stanów Zjednoczonych, opóźniły wylot. Po oczyszczeniu pasa startowego i maszyny, o godz. 21.18 "Kopernik" wyruszył w lot do Warszawy.
Trasa nad Atlantykiem przebiegała w dobrych warunkach atmosferycznych, żadne kwestie techniczne nie były też zgłaszane przez nikogo z członków 10-osobowej załogi dowodzonej przez 46-letniego doświadczonego kapitana Pawła Lipowczana, który w powietrzu spędził wcześniej blisko 9 tys. godzin oraz drugiego pilota Ireneusza Łachockiego.
Maszyna nie była też specjalnie obciążona, wolna pozostała ponad połowa miejsc. Wśród pasażerów znalazła się m.in. amatorska bokserska reprezentacja USA złożona z 14 sportowców oraz trenerów, lekarzy i masażystów, a także znana piosenkarka Anna Jantar, wracająca z występów w Stanach Zjednoczonych.
Około godz. 11 czasu polskiego załoga nawiązała kontakt z wieżą kontrolną na warszawskim Okęciu, nie zgłaszając żadnych problemów technicznych. "Kopernik" został skierowany na ścieżkę podejścia do lądowania, pogoda nad stolicą była bezchmurna.
O 11.13 kapitan zasygnalizował trudności z sygnalizacją podwozia i zamiar przejścia na drugi krąg wokół lotniska, by mechanik mógł sprawdzić obwód. Nikogo to wówczas nie zaniepokoiło, ponieważ już wcześniej w Iłach-62 odnotowywano awarie wskaźnika sygnalizującego właściwe wysunięcie i zablokowanie podwozia, spowodowane zwykle przepaleniem żarówki lub bezpiecznika.
Kiedy samolot zwiększył moc, by wznieść się na drugi krąg, pękł wał łączący turbinę ze sprężarką niskiego ciśnienia w silniku nr 2. Wówczas obracająca się swobodnie turbina rozpędziła się poza dopuszczalne obroty i w efekcie została rozerwana na trzy części, które - oprócz silnika nr 2 - zniszczyły leżący też po lewej stronie silnik nr 1 oraz przecięły układ popychaczy do steru wysokości i steru kierunku, a także uszkodziły prawostronny silnik nr 3. Przecięciu uległa również wiązka kabli elektrycznych doprowadzających prąd do m.in. zasilania tzw. czarnej skrzynki i rejestratora rozmów w kokpicie, co spowodowało brak informacji o ostatnich sekundach lotu.
Załoga utraciła wówczas praktycznie zupełnie możliwość sterowania opadającą bezwładnie maszyną. Kapitanowi w ostatniej chwili udało się tylko dzięki zmianie wychylenia lotek na skrzydłach ominąć zakład poprawczy dla nieletnich. Samolot ściął prawym skrzydłem drzewo i o godz. 11.15 rozbił się w fosie na terenie dawnego fortu wojskowego nieopodal al. Krakowskiej.
Maszyna rozpadła się na wiele części, pośród których przybyłe na miejsce ekipy ratunkowe i okoliczni mieszkańcy odnajdowali ciała ofiar katastrofy. Część z nich prawdopodobnie zginęła we śnie. Władze ogłosiły dwudniową żałobę.
Niebawem została także stworzona specjalna komisja, która za główną przyczynę katastrofy uznała eksplozję turbiny w silniku nr 2 "na skutek niekorzystnego i przypadkowego zbiegu okoliczności i ukrytych wad materiałowo-technologicznych, które doprowadziły do przedwczesnego zmęczenia wału silnika".
Raport został przesłany do ZSRR, do biura konstrukcyjnego Iljuszyna, gdzie jednak odrzucono go jako niewiarygodny twierdząc, że pęknięcie wału silnika było skutkiem katastrofy nie jej przyczyną. Dopiero kilka lat później przyznano, że silnik miał wady konstrukcyjne.
Wady te przez lata były uznawane za jedyną przyczynę katastrofy "Kopernika". Jednak wedle utajnionych materiałów ze śledztwa prowadzonego w MSW, odnalezionych w Instytucie Pamięci Narodowej i podanych przez "Newsweek Polska", także strona polska przyczyniła się do wypadku.
Według tych dokumentów, ma to związek z oszczędnościami czynionymi w latach 70., odnoszącymi się głównie do przedłużonego czasu eksploatacji silników samolotów, nie wysyłania ich do radzieckiego serwisanta w przypadku problemów technicznych i prób naprawiania ich we własnym zakresie oraz do przeciążania silników poprzez starty z maksymalną ilością paliwa, by oszczędzić na tankowaniu na Zachodzie. Wyniki tego śledztwa uzyskały jednak w latach 80. klauzulę tajności, a w powszechnej opinii winę za katastrofę "Kopernika" ponosi wyłącznie radziecki producent.
Zbiorowy grób ofiar wypadku znajduje się na stołecznym Cmentarzu Komunalnym Północnym na Wólce Węglowej, zaś mogiła załogi jest na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Na terenie warszawskiego klubu sportowego Skra postawiono mały pomnik poświęcony sportowcom, którzy zginęli w katastrofie. Imię kapitana "Kopernika" Pawła Lipowczana otrzymała jedna z przecznic al. Krakowskiej na stołecznym Okęciu.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.