Bez porozumienia zakończyło się kolejne spotkanie przedstawicieli rządu z protestującymi w Sejmie osobami niepełnosprawnymi i ich opiekunami. Dokonaliśmy wielu ustępstw - przekonywała szefowa MRPiPS Elżbieta Rafalska. Protestujący ponownie apelowali o 500 zł dodatku w gotówce.
Szefowa MRPiPS Elżbieta Rafalska pojawiła się w piątek w Sejmie razem z wiceministrem rodziny i pełnomocnikiem rządu ds. osób niepełnosprawnych Krzysztofem Michałkiewiczem, a sama rozmowa przebiegła w bardzo burzliwej atmosferze. Przed rozpoczęciem spotkania z protestującymi w Sejmie zapewniała w rozmowie z dziennikarzami, że rząd chciałby zrobić "absolutnie wszystko", żeby poprawić los rodziny z osobą niepełnosprawną.
Dodała przy tym, że "nie da się wszystkiego zrobić natychmiast". Podkreśliła, że zaproponowany przez rząd dodatek rehabilitacyjny jest bardzo ważny. "Ja cały czas mówię: szukajmy tego kompromisu, a nie stawiajmy nas pod ścianą, bo potrzeby osób niepełnosprawnych są szersze" - podkreśliła Rafalska. Wiceminister Michałkiewicz zapewniał: "Od pierwszego dnia rządów Prawa i Sprawiedliwości, od expose premiera Mateusza Morawieckiego powtarzaliśmy, że osoby niepełnosprawne są ważne dla tego rządu".
Protestujący starali się natomiast przekonać minister rodziny, że dodatek "na życie" w kwocie 500 zł jest im bardzo potrzebny i bardzo istotne jest dla nich, by był on w gotówce, a nie w postaci pomocy rzeczowej. W emocjonalnej wypowiedzi wyjaśniał to jeden z protestujących niepełnosprawnych Adrian Glinka, który opowiadał o tym jak "po prostu chciał spróbować samodzielnie żyć".
Jak zaznaczył, jest samodzielny: może się sam umyć, ubrać, może ugotować, ale nie ma za co. Mówił, że z pieniędzy, które teraz otrzymuje opłacił czynsz, kupił chleb, ale na kupno butów już mu nie starczyło. "Ja się zastanawiam, czy w danym momencie kupić sobie chleb, kupić sobie buty, czy rehabilitować się, czy na czynsz. To jest banalna kwota, to jest tylko minimum naszego samodzielnego życia" - mówił Glinka.
"Chciałem na własna rękę zobaczyć jak się żyje za te pieniążki. Jest na prawdę bardzo ciężko" - podkreślił. "Nie po to mnie mama cały czas rehabilituje, bym nie miał szansy samodzielnego życia. Jestem zdolny, rozumny, a cały czas muszę z mamą mieszkać" - mówił.
Glinka dopytywał minister rodziny, czy trwają rozmowy na temat możliwości spełnienia postulatu protestujących. "Pani minister niech pani chociaż powie, czy trwają rozmowy na ten temat na temat (...). Pani minister niech pani mi powie prosto w oczy, czy pani pracuje nad tym" - pytał.
"Proszę państwa, powiedzieliśmy, że ten dodatek rehabilitacyjny został zrealizowany w formie dostępności..." - zaczęła odpowiadać mu Rafalska. Wtedy przerwały jej protestujące matki. Do dyskusji próbował włączyć się wiceminister a zarazem pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych Krzysztof Michałkiewicz. "My z panem już nie chcemy rozmawiać, pan musi się podać do dymisji" - powiedziała Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych. Podczas spotkania kilka razy zarzuciła mu kłamstwo.
Protestujący poprosili minister Rafalską, by skontaktowała się w ich sprawie z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. "Ja będę odbierała każdy telefon, pani minister, tylko proszę nie dzwonić, jeżeli państwo nie będziecie mieli po prostu jakiegoś kompromisu. Porozmawiajmy o tych pieniądzach, jak je rozdzielić, co trzeba zrobić" - powiedziała Hartwich.
Podkreśliła, że jeśli szefowa MRPiPS nie przedstawi kompromisowego rozwiązania w sprawie wprowadzenia 500 zł dodatku dla osób niepełnosprawnych, niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia, to protestujący będą chcieli rozmawiać tylko i wyłącznie z premierem Matuszem Morawieckim.
"Pani mi spojrzy w oczy i pani powie, że 900 zł ma starczyć Adrianowi i Kubie na życie przez cały miesiąc. Proszę nie łączyć naszych dochodów, bo ja nie jestem tworem ani te matki nie są tworem z dziećmi, bo nie da się żyć za 900 zł" - tłumaczyła Hartwich. Stwierdziła - powołując się na dane ZUS - że osób, które są niezdolne do samodzielnej egzystencji i nie mogą podjąć pracy, jest 272 tysięcy.
Hartwich pytała, "co takiego się dzieje, że stoi taki mur przed osobami niepełnosprawnymi?". "Nie chcecie nawet dać minimum socjalnego. Ja wierzę pani, bo ja wielokrotnie się z panią spotkałam, i wierze pani jak człowiekowi, że pani by chciała to zrobić. Co się takiego dzieje? Nie mówcie, że nie macie pieniędzy, bo to jest nieprawda" - oceniła.
Jak podkreśliła Rafalska, sytuacja niepełnosprawnych jest zróżnicowana, a orzecznictwo nie zawsze sprawiedliwe. "Oczywiście, musimy pamiętać, że znaczny stopień (niepełnosprawności - PAP) w KRUS-ie, MON-ie, ZUS-ie, to nie jest tam bardzo dużo - to jest grupa 280 tys. osób ze znacznym (stopniem niepełnosprawności - PAP). Mówię o tym, że pozostała grupa osób niepełnosprawnych jest tak samo - według Trybunału Konstytucyjnego - uprawniona do tych wszystkich świadczeń (...) Byliśmy w Centrum Dialogu, gdzie była rodzina, która wychowała dorosłe, ciężko niepełnosprawne dziecko. I wstał pan, który powiedział: ja też mam orzeczony stopień niepełnosprawności, pracuję, jestem sprawny, mam orzeczony stopień niepełnosprawności" - oceniła Rafalska.
Podkreśliła, że jej zdaniem, najważniejsza jest zmiana w polskim orzecznictwie, żeby pieniądze precyzyjnie trafiały "do tych najbardziej potrzebujących, do tych, co trzeba".
Tuż po zakończeniu spotkania szefowa MRPiPS w rozmowie z dziennikarzami powiedziała, że chce aby protest się zakończył, ale uważa, że rząd wykazał w tej sprawie wiele ustępstw. "Ja rozumiem, że te kwoty są poniżej tych kwot oczekiwanych" - mówiła odnosząc się do uchwalonych już ustaw, które mają poprawić sytuację osób niepełnosprawnych.
Protestujący w Sejmie ocenili z kolei na konferencji prasowej, że rząd powinien spojrzeć na ich postulaty "sercem", a nie z pozycji ministra finansów.
"Widać po pani minister, że ma serce tylko musi, że tak powiem rzetelnie podejść do tej sprawy, rzetelnie przeliczyć, a przede wszystkim muszą do niej trafić te nasze rzetelne obliczenia. Po tym, co dzisiaj było, ja na miejscu pani minister zrobiłbym wszystko żeby dać te pieniądze" - podkreślił jeden z protestujących niepełnosprawnych Kuba Hartwich.
Protestujący w Sejmie opiekunowie osób niepełnosprawnych mówili też, że otrzymali sygnały od jednej z posłanek, "że rząd będzie robił wszystko", by protestujący opuścili gmach Sejmu przed Zgromadzeniem Parlamentarnym NATO, które zaplanowano na 25-28 maja.
Sejmowy protest trwa od 18 kwietnia. Protestowi od początku towarzyszą dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie. Według aktualnej propozycji protestujących, dodatek miałby być wprowadzany krocząco: od września 2018 r. 250 złotych, od stycznia 2019 roku – dodatkowo 125 złotych i od stycznia 2020 r. również 125 złotych, co dałoby w sumie 500 złotych.
Uchwalona została już ustawa podnosząca rentę socjalną do 100 proc. kwoty najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Renta wzrośnie z 865,03 zł do 1029,80 zł. Uchwalono też ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych oraz wyrobów medycznych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Zdaniem rządu, ustawa ta spełnia postulat protestujących w Sejmie dotyczący dodatku rehabilitacyjnego. Według autorów ustawy (posłowie PiS) przyniesie ona gospodarstwom z osobą niepełnosprawną miesięcznie około 520 zł oszczędności. Obie regulacje czekają na podpis prezydenta.
Ministerstwo gospodarki zagroziło, że zamknie organizacje, które nie zastosują się do nakazu.
W trudnej sytuacji zwierzak może szukać u nas wsparcia - uważa behawiorystka, Sylwia Matulewska.
Carter był 39. prezydentem USA. Sprawował ten urząd w latach 1977-1981.
W Nowy Rok w Kościele katolickim obchodzona jest uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.