Ludobójstwo płci

Przerażające dane ujawniło brytyjskie pismo The Economist. Tytuł artykułu daleki jest od politycznej poprawności: „Wojna przeciwko dziewczynkom. Ludobójstwo płci. Zamordowane, poddane aborcji, opuszczone, co najmniej 100 mln dziewcząt zaginęło – liczba ta cały czas rośnie”.  To tak, jakby w ciągu ostatnich lat wymordować po kolei wszystkich mieszkańców Polski, Litwy, Słowacji, Czech i Ukrainy…

Tekst przywołuje przykład młodego małżeństwa oczekującego pierwszego dziecka. Mieszkają w uboższej części globu ale gospodarka doskonale się tam rozwija. Mimo, że są wykształceni zdają się na tradycję, która uczy, że chłopiec jest „lepszym” dzieckiem niż dziewczynka. USG wykazuje, że spodziewają się córki. Co zrobią?

The Economistnie skupia się tylko na haniebnym procederze selektywnych aborcji. Pisze też o ich dramatycznych skutkach społecznych. Tylko w Chinach liczba wolnych mężczyzn równa jest liczbie wszystkich młodych mężczyzn w całej Ameryce. To zjawisko powoduje coraz poważniejsze problemy, także gospodarcze. Spada przyrost naturalny. Szerzy się prostytucja, handel kobietami, wzrasta agresja, która pociąga za sobą przestępczość, a z drugiej strony rośnie liczba samobójstw wśród kobiet. Problem ten boleśnie dotyka także Indii, Tajwanu, Singapuru, Japonii. Więcej, również państw bałkańskich czy Kaukazu i dotyczy ludzi wszystkich klas społecznych wyznających zarówno hinduizm, jak islam czy konfucjanizm.

The Economist wskazuje, że nie wystarczy tylko przeciwstawiać się polityce jednego dziecka. Potrzeba realnych działań promujących kobietę w rodzinie i społeczeństwie. Choćby tego, by mogła dziedziczyć, do czego w wielu krajach nie ma prawa, o wolnym dostępie do edukacji czy służby zdrowia już nie mówiąc. To nie jest walka tylko o parytety, ale zmianę kultury i myślenia.

The Economist cytuje chińskiego przywódcę komunistycznego Mao Zedonga, który mawiał, że „połowę nieba podtrzymują kobiety”. Jeśli jednak świat dalej bezczynnie będzie się przyglądał ludobójstwu płci to niebo szybko zleci mu na głowę…