Platforma Obywatelska wydała na rywalizację Radosława Sikorskiego i Bronisława Komorowskiego 600 tys. zł. To trzy razy więcej niż planowano - ustaliła "Rzeczpospolita".
Taką sumę podaje skarbnik Platformy Andrzej Wyrobiec. To niemal tyle samo, ile rocznie wpływa do partyjnego budżetu z darowizn i składek członków i sympatyków całej PO (w 2009 r. na konto partii wpłynęło z tego tytułu niecałe 700 tys. zł).
Dr Bartłomiej Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, ocenia, że warto było wydać taką kwotę. "Gdyby policzyć czas antenowy, za jaki PO musiałaby zapłacić za obecność w mediach swojego kandydata, kwota byłaby wielokrotnie większa" - mówi.
Na co PO wydała pieniądze? Około 200 tys. zł kosztowało wydanie i kolportaż gazetki partyjnej "POgłos" (w której była m.in. karta do głosowania), druk ulotek wyborczych i koszt wysyłki tych materiałów do ponad 45 tys. członków PO.
Tyle samo kosztowała organizacja spotkań Komorowskiego i Sikorskiego. Wyrobiec podkreśla, że pilnowano, by wydatki na kandydatów były równe.
150 tys. zł pochłonęło organizacja sobotniej gali finałowej w auli Politechniki Warszawskiej, 50 tys. zł - wcześniejsza debata telewizyjna.
Nazwy takie nie mogą być zakazane - poinformowała Rada Stanu powołując się na wyrok TSUE.
Najbardziej restrykcyjne pod tym względem są województwa: lubuskie i świętokrzyskie.
"Czytanie Dantego przez niewierzącego przynajmniej przygotuje jego umysł i serce na nawrócenie."
Moim obowiązkiem jest zachowanie danych penitenta w tajemnicy - dodał.