Użycie broni chemicznej było kluczowym czynnikiem, który pozwolił prezydentowi Syrii Baszarowi el-Asadowi przechylić na swoją stronę szalę zwycięstwa w wojnie domowej w tym kraju - wynika z przedstawionego w poniedziałek śledztwa dziennikarskiego BBC.
Według autorów, od 2013 r. w Syrii doszło do co najmniej 106 przypadków zastosowania broni chemicznej.
Śledztwo przeprowadzone przez autorów programu BBC Panorama oraz arabskojęzycznej sekcji BBC obejmuje okres od września 2013 r., gdy Asad podpisał konwencję o zakazie rozprzestrzeniania broni chemicznej i zgodził się zniszczyć zapasy broni chemicznej. Syria ratyfikowała konwencję w miesiąc po ataku chemicznym na przedmieściach Damaszku, w którym zginęło kilkaset osób. Zachód oskarżył o ten atak reżim Asada i zagroził użyciem siły, ale odstąpił od tego, gdy będąca kluczowym sojusznikiem syryjskiego prezydenta Rosja skłoniła go do podpisania konwencji.
Pomimo że Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) i ONZ zniszczyły 1300 ton materiałów chemicznych, czyli wszystko, co władze Syrii zadeklarowały, ataki chemiczne w tym kraju wciąż trwały. Asad stale jednak zaprzeczał, by jego siły były za nie odpowiedzialne.
BBC Panorama i BBC Arabic przebadały doniesienia o 164 domniemanych przypadkach użycia broni chemicznej i pod odrzuceniu tych, gdzie nie było wystarczających dowodów lub oparte były tylko na jednym źródle, stwierdziły, że w 106 są wystarczające dowody, by mieć pewność zastosowania tego typu broni.
W 2014 r. miało miejsce 30 przypadków użycia broni chemicznej, w 2015 r. - 28, w 2016 r. - 23, w 2017 r. - 17, a w pierwszych czterech miesiącach bieżącego roku - osiem. Do największej liczby ataków chemicznych - 27 - doszło w znajdującej się w północno-zachodniej części kraju prowincji Idlib, a następnie w sąsiadujących z nią prowincjach Hama (25) i Aleppo (22). Jak podkreśla BBC, wszystkie te obszary były w którymś momencie wojny bastionami opozycji. Najtragiczniejsze w skutkach było zastosowanie broni chemicznej w miejscowości Chan Szejchun w prowincji Idlib 4 kwietnia 2017 r., gdy według służb medycznych sił opozycyjnych zginęło ponad 80 osób. Ogółem ofiary były w 55 na 106 przypadków użycia broni chemicznej, choć dokładnej liczby nie da się w wiarygodny sposób zweryfikować.
To właśnie atak w Chan Szejchun skłonił prezydenta USA Donalda Trumpa do wydania rozkazu nalotu na bazę lotniczą, z której, jak się przypuszcza, dokonano nalotu na tę miejscowość. Asad przekonywał wówczas, że dowody na odpowiedzialność jego oddziałów były sfabrykowane. Na odpowiedzialność reżimu wskazuje też raport wspólnej misji badawczej OPCW i ONZ. Według jej członków, użyty w Chan Szejchun sarin należał do syryjskiego rządu. Jak podkreślają inspektorzy OPCW, ich możliwości działania są ograniczone informacjami przekazanymi przez syryjskie władze. "Wszystko, o czym wiedzieliśmy, zostało zniszczone bądź wywiezione (z Syrii). Wszystko, co mogliśmy zrobić, to zweryfikować tę broń, o której zostaliśmy poinformowani" - mówi Julian Tangaere, były szef misji OPCW w Syrii.
Raport wspólnej misji OPCW i ONZ stwierdzał, że za dwa ataki odpowiedzialna była organizacja terrorystyczna Państwo Islamskie. Według BBC, ta sama grupa przeprowadziła prawdopodobnie jeszcze trzy ataki. Mimo że Asad i Rosja zarzucali syryjskiej opozycji używanie broni chemicznej, ani OPCW i ONZ, ani BBC nie znalazły na to dowodów.
W niemal połowie z przeprowadzonych ataków chemicznych ładunki chemiczne zrzucono z samolotów, ale w ponad jednej trzeciej przypadków sposobu rozpylenia gazów bojowych nie udało się ustalić. Z kolei najczęściej stosowaną substancją był chlor - użyto go w 79 na 106 przypadków. W kilku (m.in. w Chan Szejchun) zastosowano znacznie bardziej śmiercionośny sarin bądź pokrewne substancje, a sporadycznie także gaz musztardowy.
Śledztwo BBC wskazuje, że ataki nie były przeprowadzane w sposób przypadkowy, lecz zazwyczaj zbiegały się z ofensywami sił rządowych na danym terenie. Taka kumulacja ataków miała miejsce w prowincjach Hama i Idlib w 2014 r., Idlib - w 2015 r., w mieście Aleppo pod koniec 2016 r. i we Wschodniej Gucie na początku 2018 r.
"Broń chemiczna jest używana, gdy tylko reżim chce wysłać lokalnej populacji mocny przekaz, że jej obecność jest niepożądana. Broń chemiczna jest nie tylko ostateczną karą, zaszczepiając w ludziach strach, jest także tania i wygodna dla reżimu w czasie, kiedy jego militarne możliwości uległy zmniejszeniu wskutek konfliktu" - mówi BBC Lina Chatib, szefowa programu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w londyńskim think tanku Chatham House.
Taka strategia była zastosowana m.in. w Aleppo, o które przez kilka lat toczyły się walki. Tereny kontrolowane przez opozycję były najpierw intensywnie ostrzeliwane z broni konwencjonalnej, po czym następowała seria ataków chemicznych, które spowodowały zdobycie miasta przez siły rządowe i ucieczkę z niego dziesiątek tysięcy ludzi. Według danych BBC, wszystkie 11 ataków w Aleppo miało miejsce na terenach kontrolowanych w danym czasie przez opozycję i zostały przeprowadzone z powietrza. Taką samą strategię zastosowano na początku 2018 r. w stosunku do ostatniego bastionu opozycji - Wschodniej Guty pod Damaszkiem.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.