Przedstawiciele władz miasta i regionu wraz z prezydentem, wojewodą i marszałkiem, obecni byli na Mszy św. za zamarłego prezydenta Gdańska. Eucharystii w lubelskiej katedrze przewodniczył abp Stanisław Budzik.
W homilii odwołał się do książki, która kilka lat temu ukazała się w wydawnictwie ojców franciszkanów „Bratni zew”, a nosiła tytuł „Człowiek nie umiera, rodzi się dwa razy. Godzina naszych narodzin” autorstwa Valentina Salvoldiego. We wstępie można przeczytać, że przeznaczona jest dla tych, którzy pragną zakochać się w życiu, dla tych, którzy towarzyszą umierającym i dla tych, co utracili kogoś ze swych bliskich i sami będą musieli stawić czoła rzeczywistości śmierci.
- W poniedziałek czoła tej rzeczywistości musiał stawić pan prezydent Paweł Adamowicz. Ostatnie słowa, jakie wypowiedział, poświęcił swemu miastu. Gdańszczanie wybierali go 6 razy na prezydenta, a to o czymś świadczy. Córka Pawła - Antonina - powiedziała, że Gdańsk był dla jej taty trzecim rodzicem i zarazem dzieckiem. W swoich ostatnich słowach mówił, że dziękuje ludziom za ich wrażliwość i hojność, i że Gdańsk jest najwspanialszym miastem na świecie. Potem wykonał gest puszczania światełka do nieba, który stał się jego narodzeniem dla wieczności - przypomniał abp Budzik.
Przytoczył też fakty z życia Pawła Adamowicza podkreślając, że był człowiekiem wierzącym. W swojej książce „Gdańsk jako wyzwanie” prezydent napisał, że wyrósł w wierzącej rodzinie. Sam był ministrantem. Metropolita gdański, który czuwał przy prezydencie powiedział o nim, że był człowiekiem wierzącym, uczestniczącym w sakramentach, a przed posiłkiem czynił znak krzyża. Paweł Adamowicz w swej książce pisał też, że został wychowany w opozycji do wszystkich totalitaryzmów. Od dziecka rozumiał straszne skróty jak NKWD. Wraz z bratem zaangażował się w działalność konspiracyjną. Na maszynie wystukiwał ulotki. Pierwszy raz milicja aresztowała go, gdy miał 17 lat. Nie zraziło go to, dalej działał na rzecz wolności i niepodległości. Potem wciągnął go Gdańsk, któremu całe życie służył.
- Jak blisko musi przejść śmierć, by człowiek ją zrozumiał. W obliczu śmierci człowiek pyta o jej sens. Ewangelie opowiadają trzy razy bliskie spotkanie Jezusa z obliczem śmierci. Za każdym razem Jezus okazuje się silniejszy i wraca do życia zmarłych. Jezus mówi: „Nie płaczcie”. To przesłanie istotne dla naszej chrześcijańskiej wiary. Słuchając Jezusa i patrząc na jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie widzimy, że nie zna śmierci Pan Żywota. Tragiczna śmierć stawia nas wobec tajemnicy przerwanego życia, której nie da się wyjaśnić, ale trzeba przeżyć i stanąć w prawdzie czyniąc rachunek sumienia. Może i my przez swe milczenie przyzwoliliśmy na zacieranie się granicy między dobrem i złem, światem wirtualnym i rzeczywistym. Czy zmarnujemy jako naród kolejne ostrzeżenie skierowane do nas wszystkich? - pytał abp Stanisław Budzik.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.