Źródłem fałszywych informacji najczęściej są nasi wirtualni znajomi.
Trafiłem przed kilkoma dniami na podstawę programową dla uczniów z klas IV – VI. Jednym z nakreślonych w niej celów jest ukształtowanie w dziecku umiejętności odróżniania informacji prawdziwych i fałszywych. Zadumałem się nieco w odruchu współczucia. W tym wieku czytałem Szklarskiego, Centkiewiczów, Szczepańskiego, wieczorami oglądając dobranockę, w poniedziałki „Zrób to sam” a w czwartkowe popołudnia filmy przygodowe. Na politykę i poważniejsze sprawy – mawiał ojciec – przyjdzie czas, gdy dorośniesz i będziesz więcej rozumiał. Nie powiem, bym aż tak bardzo na ten czas czekał. Dzieciństwo miało swoje uroki, a okolica bogata w wodę i lasy sprzyjała realizacji dziecięcych pasji.
Po pierwszej reakcji przyszedł namysł. Może jednak warto… Nie tak dawno przecież nawet szanowne i doświadczone media powtórzyły wiadomość o śmierci Benedykta XVI nie sprawdziwszy źródła. Niemal każdy dzień, nawet wczorajszy, przynosi – głównie za sprawą mediów społecznościowych – fałszywe informacje. Jak zauważył pewien filozof, ostatnią przestrzenią, którą chce i może jeszcze zdobyć kapitał, jest ludzka uwaga. Choć ta staje się coraz mniej wrażliwa na nadmiar informacji do przetworzenia. Stąd dzisiejszy niebyt tego, co jeszcze wczoraj było na pierwszych stronach serwisów informacyjnych. Zrozumiałe. Ileż człowiek może wytrzymać.
Ale trzeba przy okazji dostrzec niebezpieczeństwo, jakie płynie z nadmiaru. Trochę jak z przejedzeniem, tylko w gorszym wydaniu. Bo sam nadmiar spożywanego pokarmu sprawia, że w pewnym momencie odczuwamy wstręt do posiłków. Natomiast nadmiar informacji skutkuje obojętnością. Nic już nie zrobi na nas wrażenia, a jedyne, co będzie mogło nas jeszcze zaskoczyć, to koniec świata.
Pozostaje czujność. Czyli umiejętność sprawdzania. Kształtując ją warto zwrócić uwagę na pochodzenie fałszywych informacji, jaką drogą do nas docierają. Oksfordzcy specjaliści od współczesnych mediów, po długich i wnikliwych badaniach Sieci zauważyli, że większość fejków nie pochodzi z dużych mediów. Te bowiem nie mogą sobie pozwolić na spektakularne wpadki, a jeśli już je zaliczą, to są raczej wypadkiem przy pracy. Źródłem najczęściej są nasi wirtualni znajomi. Ktoś nas zaprosił do grupy, polubił, cytował, poczuliśmy się obdarzeni zaufaniem, docenieni, nie zauważając nawet cynicznej gry, polegającej na wciągnięciu nas w krąg odbiorców fałszywych wiadomości. Wbrew pozorom takie osoby nie są w Internecie wąską enklawą, a ich rola nie polega na rozpowszechnianiu idei, ale na wzbudzaniu tą metodą negatywnych emocji. Tymczasem do głowy nie przyjdzie, że ktoś tu nami manipuluje. Przecież – myślimy – znamy się już tyle miesięcy. To taka sympatyczna osoba. Zapominamy, że wszystko zaczyna się od zdobycia zaufania.
Rada jest prosta. Informacja rodzi gniew, złość, agresję? Nie podawaj dalej, nie klikaj na łapkę. Zatrzymaj się, wciągnij powietrze i powiedz: sprawdzam.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.