Minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz uważa, że nie ma powodu, by sądzić, że kandydaci z Polski są gorzej traktowani lub źle przygotowani do pracy w unijnych instytucjach.
"W ostatnim konkursie dla obywateli 27 krajów zgłosiło się sporo Polaków i znaleźli się w pierwszej dziesiątce, jeśli chodzi o liczbę kandydatów. To zaprzecza także tezie, że Polacy się do konkursów nie zgłaszają" - powiedział minister w rozmowie z portalem europarlament.pap.pl.
Kwestia zatrudniania Polaków w unijnych instytucjach była głównym tematem zakończonej w czwartek wieczorem wizyty wiceszefa Komisji Europejskiej, komisarza ds. stosunków międzyinstytucjonalnych i administracji Marosza Szefczovicza.
"Rozmawialiśmy z panem komisarzem o różnych praktycznych możliwościach wypełnienia kwoty dla Polski w różnych instytucjach, a w Komisji Europejskiej przede wszystkim" - powiedział PAP Dowgielewicz.
Minister przedstawił Szefczowiczovi oczekiwania polskiego rządu dotyczące większego zaangażowania Komisji Europejskiej na rzecz szybkiego wypełnienia przyznanej Polsce puli poprzez zatrudnianie już wyłonionych laureatów konkursów i usprawnienie procedur rekrutacyjnych.
"Jestem zadowolony z tej rozmowy" - powiedział Dowgielewicz, dodając, że umówił się z komisarzem na dalsze kontakty, żeby uzgodnić jak w praktyce będzie można wdrożyć sposoby, o których była mowa w Warszawie.
Wyjaśnił przy tym, że chodzi o rozpisanie dodatkowych konkursów i wdrożenie innych sposobów działań wewnątrz Komisji, które sprzyjałyby przyspieszeniu zatrudniania Polaków. Nie chciał jednak mówić o szczegółowych propozycjach tłumacząc, że są to "bardzo techniczne rzeczy", "które dotyczą organizacji pracy Komisji".
"Mówiąc krótko, są to przede wszystkim w tej chwili kwestie wykorzystania do końca 2010 roku tych możliwości, które oferuje Traktat Akcesyjny, czyli preferencji dla zatrudniania osób z nowych państw członkowskich. I oczekujemy, że Komisja zrobi wszystko, żeby kwoty przewidziane przy akcesji Polski zostały wypełnione. W tej sprawie będziemy konsekwentnie lobbować, tak jak to już się dzieje od pewnego czasu" - zadeklarował Dowgielewicz.
Zwrócił też uwagę, że Polska nie jest jedynym nowym państwem UE, które nie wykorzystało jeszcze wszystkich limitów zapisanych w traktatach akcesyjnych. "Żaden z nowych, troszkę większych krajów, nie ma wykorzystanego całościowego limitu" - mówił.
W przypadku Polski - dodał Dowgielewicz - "sytuacja jest przede wszystkim istotna, jeśli chodzi o urzędników na szczeblu zarządzających, bo na szczeblu zwykłych urzędników nie problemu - limit wypełniamy prawie w 90 proc.". W jego ocenie, "istotna kwestia jest w przypadku naczelników wydziałów i dyrektorów" i tego przede wszystkim dotyczyła jego rozmowa z unijnym komisarzem.
"My konsekwentnie w tej sprawie działamy, pilnujemy Komisji, żeby wtedy, gdy są już ogłoszone listy laureatów (konkursów-PAP), jak najszybciej znajdowali oni pracę. Z drugiej strony pilnujemy też, żeby te konkursy były szybko rozstrzygane - mówiliśmy wczoraj (z Szefczoviczem-PAP) o takim konkursie, który został rozstrzygnięty w maju 2009 roku, a wciąż jeszcze nie są znane listy laureatów" - powiedział Dowgielewicz.
W Komisji Europejskiej, liczącej prawie 25 tys. urzędników, pracuje 1176 Polaków. Stanowi to 88 proc. z 1341 miejsc przyznanych Polsce indykatywnie, jako cel do osiągnięcia do 2010 roku. To najgorszy wynik spośród wszystkich państw, które wstąpiły do UE w 2004 roku; pozostałe wypełniły już swe narodowe pule albo nawet je przekroczyły.
Aż 530 Polaków w KE pracuje na najniższych w unijnej hierarchii stanowiskach asystenckich i w sekretariatach. Na razie tylko jeden Polak - Jan Truszczyński - dostał nominację na najwyższe w hierarchii stanowisko dyrektora generalnego (ds. edukacji i kultury, od 1 maja 2010 roku).
Drugim Polakiem zajmującym najwyższe rangą stanowisko w kategorii A15/16 jest Jerzy Plewa, który jest wicedyrektorem generalnym w dyrekcji ds. rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich. To niewiele, zważywszy, że w całej KE obsadzonych jest w sumie prawie 300 stanowisk A15/16. Ale z drugiej strony KE planowała, że do 2010 roku każde z 10 nowych państw unijnych zatrudni tylko jedną osobę na stanowisku A15/16.
Jeżeli chodzi o nieco niższe rangą stanowiska typu A14 - zwykłych dyrektorów i głównych doradców - to z 16 przyznanych Polsce stanowisk udało się dotąd obsadzić 11. W grupie średniego personelu kierowniczego kategorii A9-A12 (kierownicy działów), Polsce przypadają do 2010 roku 74 miejsca, z czego obsadzonych jest na razie 54.
Przez ostatnie pół roku zatrudnionych na tym szczeblu zostało kilkunastu Polaków, bowiem KE organizuje wewnętrzne konkursy dla obywateli Polski, Czech i Słowacji, by zapełnić limity. Inne nowe kraje nie mają z tym problemów: np. Węgry z planowanych dla nich 27 stanowisk A9-A12 obsadziły 26, Litwa - 13 z 13, a Łotwa - 9 z przyznanych 14.
W uchodzącej za najbardziej atrakcyjną dyrekcji ds. stosunków zewnętrznych KE pracuje zaledwie 25 Polaków na 662 zatrudnionych, zaś na ponad 1000 pracowników w reprezentacjach KE na świecie przypada zaledwie 11 Polaków. Polski rząd zabiega, by zwiększyć udział Polaków w budowanej Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych, która będzie podlegać szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Jedna trzecia dyplomatów ma pochodzić z krajów członkowskich. Na razie rząd zgłosił kandydaturę Andrzeja Ananicza na przedstawiciela UE w Afganistanie.
Najwięcej Polaków - 80 - pracuje w dyrekcji generalnej ds. tłumaczeń, co nie dziwi, bo to największa komisyjna dyrekcja (2,3 tys. pracowników), a unijna polityka wielojęzyczności wymusiła szybkie zatrudnienie lingwistów z Polski. Kolejne pod względem popularności są dyrekcja ds. wewnętrznych i sprawiedliwości oraz dyrekcja ds. konkurencji (po 62 Polaków). Na dalszych miejscach są: rolnictwo, zdrowie, środowisko i zatrudnienie.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.