"Krzyż powinien łączyć, a nie dzielić" - mówi bp Zbigniew Kiernikowski w związku z wydarzeniami przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, gdzie nie udało się wczoraj przenieść krzyża do kościoła św. Anny. W rozmowie z ks. Mateuszem Czubakiem biskup siedlecki stwierdza, że "ta sytuacja wyraźnie pokazuje nam, biskupom, że nie mamy w Kościele ludzi wystarczająco ugruntowanych w wierze. Nie jest bowiem dobrze, że odbywają się uroczystości liturgiczne z udziałem polityków, którzy później na różny sposób odstają od tego, co przedstawia krzyż Chrystusowy i co głosi Kościół".
Za KAI podajemy pełną treść wywiadu:
Ks. Mateusz Czubak: Z powodu sprzeciwu protestujących pod Pałacem Prezydenckim nie doszło do skutku procesyjne przeniesienie krzyża do kościoła św. Anny. Księża ponad pół godziny próbowali rozmawiać z protestującymi, jednak bezskutecznie. W kontekście zajścia rodzi się pytanie, jakie jest miejsce krzyża w przestrzeni publicznej. Czy powinien być eksponowany czy może – jak chcą niektórzy – ma znajdować się w ukryciu świątyń?
Bp Zbigniew Kiernikowski: Najpierw musimy sobie uświadomić, czym jest krzyż w życiu chrześcijanina. Dla ludzi wierzących krzyż jest miejscem objawienia się bezgranicznej miłości Boga wobec człowieka. Na krzyżu Jezus Chrystus, wcielony Syn Boży, dał się ukrzyżować, i stał się miejscem przebłagania za nasze grzechy (por. Rz 3,25). Św. Paweł podkreśla, że krzyż jest publiczną manifestacją miłości Boga (por. Kol 2,14-15). Krzyż powinien więc być eksponowany publicznie, ale w duchu Ewangelii, jako znak pojednania, miłości i droga zawierzenia. W naszej kulturze krzyż stał się również nośnikiem wielu treści – można powiedzieć – powszechnych, humanitarnych, objawieniem prawdy o człowieku.
Jako wierzący chrześcijanie nie możemy krzyża zamknąć ani usuwać sprzed naszych oczu. Znaku krzyża nie możemy jednak wykorzystywać do realizacji celów innych niż te, które są jemu właściwe. Wydaje mi się, że w dyskusji na temat krzyża postawionego przed Pałacem Prezydenckim doszło do przesunięcia akcentów. Począwszy od decyzji czy deklaracji Prezydenta elekta co do usunięcia tego krzyża. Na powstanie napięć, jakie stopniowo się pojawiały, złożyło się niewątpliwie wiele czynników, m.in. trudna sytuacja w Polsce, a w szczególności w szeregach władzy i polityków, zarówno przed tragedią smoleńską jak i po niej, wybory prezydenckie oraz wiele innych. Z pewnością część społeczeństwa nie jest usatysfakcjonowana aktualną sytuacją w kraju. W tym kontekście postawiony w konkretnych okolicznościach krzyż stał się symbolem nie tylko religijnym, ale – przynajmniej dla niektórych, z jednej i drugiej strony – okazją do wykorzystania go w realizacji swoich partykularnych planów.
Ks. Czubak: Media podają, że przed Pałacem Prezydenckim zgromadziło się ok. 1000 osób protestujących. Na jezdni został ułożony krzyż z kwiatów. Ludzie trzymali transparenty z napisem: „Jezus Chrystus Królem Polski”, rozlegały się okrzyki: „Brońcie krzyża!” i „Tu jest Polska!”. Czy tych ludzi, pikietujących pod Pałacem Prezydenckim można nazwać „obrońcami krzyża”?
Bp Kiernikowski: W pewnym sensie tak. Trzeba jednak dodać i podkreślić, że dotyczy to tego krzyża. Czyli trzeba postawić pytanie, jakiego krzyża oni bronią i o co w tym chodzi. Czy ten konkretny krzyż jest znakiem pojednania? Czy nie przybrał on przypadkiem innych treści, zabarwionych także politycznie? Na podstawie tego, co widzieliśmy w mediach, można przypuszczać, że krzyż przed Pałacem Prezydenckim nie jawi się jako znak miłości Boga do człowieka. Niewątpliwie ten krzyż został ustawiony, aby jednoczyć w modlitwie Polaków, gromadzących się w dniach żałoby narodowej po katastrofie smoleńskiej. Jednak po ogłoszeniu przez Prezydenta elekta decyzji usunięcia krzyża, powstało niemałe zamieszanie wśród ludzi. Wskutek tej decyzji zrodziły się pytania, czy nie chodzi tu o walkę z krzyżem jako znakiem chrześcijańskiej wiary.
Ks. Czubak: Wobec zaistniałej sytuacji niektórzy politycy mówią o wojnie religijnej w Polsce i przegranej państwa z fanatyzmem religijnym. Jak mamy ustosunkować się do takich wypowiedzi?
Bp Kiernikowski: Jeżeli chodzi o wygranych i przegranych wobec logiki krzyża, to prawdziwymi przegranymi są ci, którzy uważają samych siebie za zwycięzców. Widziałem w telewizji, jak niektórzy ludzie na znak zwycięstwa podnosili w górę ręce ze znakiem „V”. Takie zwycięstwo jest jednak pozorne i nie ma wiele wspólnego z logiką i przesłaniem krzyża. Człowiek, który sądzi, że o własnych siłach obronił krzyż i uważa się za zwycięzcę, już przegrał. Taki obrońca bowiem stracił swoją chrześcijańską tożsamość, mimo że bronił krzyża jako znaku. Prawdziwe zwycięstwo należy do Jezusa Chrystusa. Nikt z ludzi nie przylgnął tak mocno do krzyża jak Zbawiciel. Dlatego chrześcijańskie zwycięstwo polega na pokornym gromadzeniu się wokół krzyża i oddanej służbie wobec krzyża, w której akceptuje się swój krzyż.
Człowiek wierzący będzie robił wszystko, by dostosować swoje życie do rzeczywistości krzyża. Taki człowiek jest gotów nawet przegrać, byle tylko Chrystus zwyciężył i zatriumfował w jego życiu. Gdybym miał oceniać, kto przegrał, a kto wygrał, to decyzja o rezygnacji z walki jest bliższa Ewangelii. Nie chcę przez to powiedzieć, że decyzja Kancelarii Prezydenta była chrześcijańska. Proszę też nie myśleć, że biskup siedlecki jest przeciwny krzyżowi i że nie chce obecności krzyża w życiu, także publicznym. Noszę codziennie biskupi krzyż na piersi i robię wszystko, by być posłusznym Ewangelii, co nieodłącznie wiąże się z przyjmowaniem krzyża.
Ks. Czubak: Co powinno się zrobić w sytuacji, gdy krzyż zamiast być znakiem przebaczenia i pojednania staje się elementem niezgody wśród chrześcijan?
Bp Kiernikowski: Przede wszystkim nie możemy zapomnieć, że krzyż wzywa nas do nawrócenia. Setnik widząc umierającego na krzyżu Jezusa wyznał wiarę w Boga (por. Mk 15,39). Każdy z nas musi więc siebie pytać, o co w życiu mi chodzi. Czy szczerze szukam zwycięstwa Jezusa ukrzyżowanego we mnie? Czy też za wszelką cenę próbuję przeforsować swoje plany? Bez wiary w Ewangelię obrona krzyża jako krzyża nie wpłynie na zmianę naszego życia. Cała ta sytuacja jasno pokazuje, że brakuje nam ludzi ożywionych ewangelijną wiarą, którzy rozumieliby tajemnicę Kościoła zgromadzonego wokół krzyża Jezusa Chrystusa. Najlepszym rozwiązaniem tej sytuacji jest przylgnięcie do krzyża Zbawiciela i wejście na drogę nawrócenia.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.