Czyli jak wygrywając potyczki nie przegrać wojny.
24 maja, epidemii w Polsce dzień 82. Wczoraj po południu, z nie do końca jasnych przyczyn, województwo śląskie niespodziewanie zajęło dopiero trzecie miejsce w statystyce nowo wykrytych zachorowań. Jego pierwsza pozycja w klasyfikacji generalnej wciąż jednak jest niezagrożona: prowadzi zdecydowanie przed mazowieckim i dolnośląskim. Trzy ostatnie miejsca w stawce zajmują województwa podkarpackie, warmińsko-mazurskie i lubuskie.
Skąd to traktowanie smutnych statystyk zachorowań jak wyników kolarskiego wyścigu? Ano pomyślałem sobie, że zamiast martwić się i rozpaczać nad tym, na co i tak nie mam wpływu, mogę spojrzeć na to z perspektywy wyścigu do... osiągnięcia odporności stadnej. Meta wprawdzie niewyobrażalnie daleko, ale zachorował już u nas 1 na 652 mieszkańców. Jeśli szczepionki albo jakichś bardziej skutecznych leków nie będzie, bliżej nam do spokojnego życia niż mieszkańcom mazowieckiego, w którym zachorował 1 na 1690 mieszkańców, o lubuskim, w którym zachorował 1 na 9947 mieszkańców, już nawet nie mówiąc. Że to w drugiej fali epidemii, która ma nadejść jesienią, nie będzie pewnie jeszcze miało żadnego znaczenia? Cóż, zawsze lepiej być głupim z nadzieją niż beznadziejnie mądrym (jak mawiano w kabarecie „Dudek”).
Spojrzeć inaczej na sprawy, niż przez utarte szablony... Słuchałem dziś rano programu jednej z telewizyjnych stacji. Fakt, byłem zaspany i pewnie dlatego dysonans między spokojnym snem a jazgotem kolejnych oburzonych doniesień wydawał mi się szczególnie dotkliwy. W pierwszym odruchu miałem ochotę się przyłączyć. Wiadomo, gdzie kilka psów ujada i warczy, w zabawę szybko angażują się inne. Ale potem spojrzałem w lustro. I stwierdziłem: Macura, tyś przecież nie pies! I odpuściłem sobie.
Tęskno mi za Polską, w której się rozmawia, a nie szczeka na siebie, warczy, a jak jest okazja, to nawet i ugryzie. Tęskno mi za Polską, w której pierwsze skrzypce grać będą rozum, prawość i dobra wola, nie egoizm, rozedrgane emocje, żądza postawienia na swoim i pokazania przeciwnikom, gdzie raki zimują. Obawiam się jednak, że to już nie za mojego życia.
Mój dziadek mawiał, że człowiek na starość musi się trochę nacierpieć, żeby chciało mu się umierać. Coś w tym jest. Dziś, w Uroczystość Wniebowstąpienia, moje myśli kieruję ku wieczności i zastanawiam się, jak tam będzie. I trochę zazdroszczę tym moim bliskim, którzy tego życia już zakosztowali (bo mam nadzieję, że są w niebie). Co dziś robią? Na pewno nie muszą nosić maseczek na twarzy, na pewno się nie spierają. Może są na jakiejś wycieczce? Może siądą wieczorem razem przy ognisku i pośpiewają? W każdym razie na pewno im weselej, niż nam, tłamszonym nie tylko obawami o zdrowie i gospodarcze jutro, ale i niekończącymi się sporami, utarczkami i uderzanych po głowie świętymi racjami. Nie trzeba choroby, dziadku! Wystarczy polityka, żeby człowiek zatęsknił za niebem :)
Cisi posiądą ziemię – mówił Chrystus – nie ci, którzy używając pancernych łokci zdołali innym narzucić swoje racje. Z perspektywy wieczności nie ma znaczenia, czy ujarzmiłeś swoich ziemskich wrogów, ale czy zgromadziłeś sobie skarby w niebie. A dla tych wiecznie rozemocjonowanych, kłócących się, co będzie? Pewnie długi czyściec. Co by to było, gdyby nieprzygotowani wpadli z tymi swoimi wszystkimi racjami do nieba i zaczęli po swojemu ustawiać wszystkich świętych?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.