Z Mozambiku docierają wiadomości o kolejnym ataku dżihadystów. Do incydentu doszło pod koniec czerwca w miejscowości Mocimboa da Praia, na północy kraju.
Islamiści spalili kościół, szpital, szkołę i kilkadziesiąt domów. Napastnicy mieli nowoczesne uzbrojenie. Pozostawili po sobie flagi Państwa Islamskiego.
W miejscowości tej stacjonowały siły rządowe. Doszło do ostrego, kilkugodzinnego starcia między wojskiem i dżihadystami. Użyto ciężkiej broni, ulice były usiane trupami, również ludności cywilnej. Ciała były bezlitośnie zmasakrowane - opowiadają miejscowi misjonarze.
Podobny atak miał już miejsce w marcu. Jak podaje miejscowy biskup Luiz Lisboa, dżihadyści obiecali wtedy, że jeszcze tam wrócą. I tak rzeczywiście się stało.
Nie jest jasne, na czyje zlecenie działają lokalni islamiści. Przypuszcza się, że są związani z miejscowymi grupami zorganizowanej przestępczości, które zajmują się handlem narkotykami pochodzącymi z Azji Środkowej. Jak podają misjonarze, miejscowa ludność żyje w ciągłym strachu. Podczas ataku na przybrzeżną miejscowość Mocimboa da Praia wiele osób chroniło się ucieczką w morze, na niewielkich łodziach rybackich. Ludzie boją się jednak powrotu dżihadystów, tym bardziej, że, jak się okazało, nie odstrasza ich nawet obecność wojska.
Sytuacja bezpieczeństwa na Haiti systematycznie pogarsza się od kilku lat.
W tym roku przypada 1700. rocznica pierwszego soboru ekumenicznego w Nicei.
Scholz skrytykował propozycję zwiększenia wydatków na obronność do 3,5 proc. PKB.