Widok rodziny, a wcześniej zapach świeżego powietrza (po śląsku - luftu) to według Zbigniewa Nowaka najważniejsze sprawy po uwolnieniu z zasypanego wyrobiska. Nowak w 2006 r. spędził prawie pięć dni uwięziony w rudzkiej kopalni, 1000 metrów pod ziemią,
Do silnego tąpnięcia, po którym Zbigniew Nowak został zasypany w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej doszło 22 lutego 2006 r. Do żywego - wówczas 30-letniego górnika - ratownicy dotarli po ponad 100 godzinach nieprzerwanej akcji. Górnik przeżył, ponieważ leżał w pobliżu pękniętej rury, przez którą dochodziło do niego powietrze.
Nowak w rozmowie z PAP podkreślił w środę, że dla niego, po uratowaniu, najważniejsza była możliwość spędzenia jak najwięcej czasu z bliskimi w spokoju, również od mediów. Takie warunki miał krótko po uratowaniu - w szpitalu.
Jego zdaniem nie sposób porównywać operacji w chilijskiej kopalni z operacją z jego udziałem. Różni je niemal wszystko, od typu kopalni po sposób prowadzenia akcji ratowniczej. "To były całkiem inne sytuacje, różne akcje. Porównywalne jest to, że służby ratownicze dają wszystko z siebie, żeby wyciągnąć ludzi - tak w moim, jak i w tym przypadku" - ocenił.
Różnice wynikają z faktu, że Nowak był pod ziemią sam, w stosunkowo ciasnej przestrzeni, a górnicy w Chile przebywali w większej grupie, w sporym pomieszczeniu. "Jo mioł cołkiem inna sytuacja i całkowicie inne były moje odczucia, niż przypuszczalnie były odczucia tych górników, którzy dzisiaj wyjeżdżają. Bo człowiek, jak jest som, to myśli zupełnie inaczej, niż jak jest w grupie" - zaznaczył Nowak.
Podobne za to - jego zdaniem - mogą być odczucia podczas transportu na powierzchnię. "Jak żech praktycznie był już pod szybem, jak żech się chwycił tego świeżego luftu, to żech już wiedział, że jest wszystko w porządku. Tak przypuszczalnie jest też teraz. Jak już są w tej kapsule i oddychają tym powietrzem, które jest z góry, to też pewnie przypuszczają, że już jest wszystko dobrze" - wyjaśnił.
Nowak zaznaczył, że w tamtych chwilach, mimo napięcia i wyczerpania, czuł rodzaj euforii. "Jak już się tego luftu chycił, był już na powierzchni, jak mnie wyciągli i wkładali do karetki, to żech czuł się praktycznie tak wyluzowany, jakby po jakichś tabletkach. Że wszystko mi było obojętnie, a zarazem żech się tak cieszył, że już jest na wiyrchu, że nic mi nie grozi" - wspominał.
Przypomniał też, że również w jego przypadku ratownicy obawiali się o wzrok - spod ziemi wyjeżdżał z zasłoniętymi opaską oczami, którą zdjęto mu dopiero w zaciemnionym szpitalnym pokoju. Tam wreszcie, po badaniu lekarskim, m.in. wzroku, zobaczył rodzinę. "Jak przyszła córka z żoną, stanęły w drzwiach, to pomimo że wszyscy godali mi, żech jest twardy, to łzy mi poleciały ze szczęścia" - podkreślił.
Zgodnie z planami MS, za taki czyn nadal groziłaby grzywna lub ograniczenie wolności.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Szymon Hołownia wybrany z kolei został wicemarszałkiem Sejmu.
Polskie służby mają wszystkie dane tych osób i ich wizerunki.
Rosyjskie służby chcą rozchwiać społeczeństwo, chcą nas wystraszyć.
Mówi Dani Dajan, przewodniczący Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem.