Lekarze ze stanu Uttar Pradeś, na północy Indii, próbują zdiagnozować chorobę, która w ciągu dwóch tygodni zabiła ponad 50 osób - poinformowały w czwartek władze. Nieznany wirus powoduje wysoką gorączkę, wymioty, bóle głowy, a następnie zgon.
Na tę tajemniczą chorobę w Lakhnau, stolicy stanu Uttar Pradeś, zapadło ok. 340 osób, z których co najmniej 51 zmarło. Wśród ofiar są głównie osoby starsze i dzieci - powiedział przedstawiciel miejscowych władz Manish Mishra. Dodał, że próbki krwi zostały wysłane do laboratorium w Delhi.
"Nie jesteśmy w stanie zidentyfikować tego śmiertelnego wirusa. Może to być zmutowana forma dengi lub malarii. Nie mamy jednak co do tego pewności" - powiedział główny lekarz stanu Uttar Pradeś, S.P. Ram. "Mikrobiolodzy próbują ustalić dokładną przyczynę zgonu" - dodał.
Choroba występuje przede wszystkim w zamieszkanej przez 250 tys. ludzi dzielnicy Khadra w Lakhnau. Według władz, za jej rozprzestrzenianie się odpowiadają panujący w Khadrze bród i złe warunki życia. Jak pisze agencja AP, dzielnica ta jest pełna śmieci. Kanalizacja jest zatkana, a z ujęcia wody leci ciemnobrązowa ciecz, której mieszkańcy używają do gotowania i picia.
"Mieszkamy w piekle. Pijemy mętną wodę i mieszkamy w dzielnicy pełnej brudu i śmieci" - powiedziała mieszkanka Khadry, Kamla Maheshwari.
W Khadrze nie ma regularnej opieki medycznej, a lekarze przyjmują pacjentów w specjalnie stworzonym obozie.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.