Na Dmitrija Miedwiediewa w Warszawie czeka się prawie jak na papieża - pisze w poniedziałek "Niezawisimaja Gazieta", zapowiadając zbliżającą się wizytę prezydenta Rosji w Polsce.
"Przywódca Rosji jest w Polsce oczekiwany przez wielu. W każdym razie w jednym z sondaży Miedwiediew zajął drugie miejsce wśród zagranicznych osobistości, które chcieliby gościć Polacy. Po papieżu Benedykcie XVI, który zdążył już odwiedzić Polskę" - przekazuje rosyjski dziennik.
"Niezawisimaja Gazieta", mająca opinię odzwierciedlającej poglądy panujące w rosyjskim MSZ, podkreśla, że "prezydenta Rosji w Warszawie z oficjalną wizytą nie widziano od ośmiu lat". "W Warszawie i Moskwie panuje zgoda, że wizyta powinna mieć ważne symboliczne znaczenie" - wskazuje dziennik.
Powołując się na "źródło zbliżone do polskiego rządu", "Niezawisimaja Gazieta" zauważa, że Warszawa liczy na to, iż "kremlowski gość nie przyjedzie z pustymi rękami". "Jeśli przywiózłby wszystkie nieujawnione archiwa dotyczące Katynia, to zostałby bohaterem narodowym Polski, jak Michaił Gorbaczow w Niemczech" - cytuje dziennik swojego anonimowego rozmówcę.
"Niezawisimaja Gazieta" podaje, że "z Katyniem wiąże się jeszcze jeden ostry moment, który najpierw dał gwałtowny impuls rozwojowi relacji (rosyjsko-polskich), a który w konsekwencji spowodował rozłam w społeczeństwie polskim - katastrofa samolotu polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia pod Smoleńskiem".
Dziennik wyjaśnia, że w Polsce "na nieoficjalnym szczeblu wyraża się niezadowolenie z tego, iż strona rosyjska całą odpowiedzialnością za to, co się stało, obarczyła nieżyjącego polskiego prezydenta i załogę jego samolotu".
"Niezawisimaja Gazieta" konstatuje również, że "stosunek do Rosjan w Polsce się zmienia". "W kręgach gospodarczych, wpływających na politykę, dominują - jak się wydaje - pozytywne nastroje. Warszawa m.in. snuje plany włączenia Rosji do grona priorytetowych państw, z którymi Polska w najbliższym pięcioleciu powinna rozwijać kontakty inwestycyjne" - pisze.
"Przedstawiciele regionalnych i lokalnych władz, jak również urzędnicy rządu centralnego mówią o gotowości do rozwijania wzajemnie korzystnej współpracy z Federacją Rosyjską" - dodaje dziennik.
O relacjach między Rosją i Polską w poniedziałek pisze też wielkonakładowy "Moskowskij Komsomolec". W jego ocenie, "rosyjsko-polski +reset+ to bardzo słaba roślina, która z korzeniami może zostać wyrwana wskutek silnego porywu politycznego wiatru".
"Aby się co do tego przekonać, wystarczy zapoznać się z poglądami Anny Fotygi, byłej minister spraw zagranicznych przy premierze Jarosławie Kaczyńskim. W październiku owa madame oskarżyła premierów (Władimira) Putina i (Donalda) Tuska m.in. o zorganizowanie spisku w celu zamordowania Lecha Kaczyńskiego" - pisze ta sympatyzująca z prezydentem Miedwiediewem gazeta.
"Moskowskij Komsomolec" zaznacza, że Anna Fotyga "wyraża oficjalne stanowisko opozycyjnej partii w Polsce i jej lidera Jarosława Kaczyńskiego". "Czyżby tego samego Jarosława Kaczyńskiego, który nie dalej jak w maju zwrócił się do Rosjan ze wzruszającym apelem o pojednanie? Niestety, tego samego" - pisze dziennik.
Zdaniem "Moskowskiego Komsomolca", "dobra wiadomość jest jednak taka, że z dzisiejszego punktu widzenia zwycięstwo partii Kaczyńskiego w wyborach parlamentarnych w 2011 roku jest tak samo prawdopodobne, jak wybranie Myszki Miki na kolejnego papieża".
"Wszelako jest i zła wiadomość. Na polskiej scenie politycznej wszystko może się zmienić w jednej chwili. Nigdzie nie zniknęły demony, które rozszarpywały stosunki Rosji i Polski w niedawnej przeszłości. Teraz są w anabiozie. Jednak rozlegnie się gong i wszyscy śpiący się obudzą" - wskazuje dziennik.
"Moskowskij Komsomolec" odnotowuje również, że w "Rzeczypospolitej nadal szaleje polsko-polsko wojna". "Stronnicy Kaczyńskiego serdecznie nie znoszą zwolenników Tuska. I odwrotnie. Tak się złożyło, że relacje z Rosją stały się kartą przetargową w polskiej wewnątrzpolitycznej rozgrywce" - pisze dziennik.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.