Chcę wspierać budowanie formacji konserwatywnej, którą zaplanowano w otoczeniu prezesa PSL; trudno powiedzieć, żeby PO wciąż była partią konserwatywno-liberalną - podkreślił b. prezydent Bronisław Komorowski. Ocenił też, że Lewica "rozbiła w drobny mak" plany o wspólnej liście wyborczej opozycji.
Były prezydent pytany w czwartek w audycji "Onet Opinie" o medialne spekulacje, według których "znudziła mu się polityczna emerytura i zapragnął, jak niegdyś Donald Tusk, +wsiąść na białego konia+ i ratować opozycję przed złym PiS-em", podkreślił, że nigdy nie odszedł z polityki.
"Rzeczywiście pełniłem inną funkcję, bardziej komentatora politycznego, zresztą z niej nie rezygnuję, bo nie wybieram się, na razie przynajmniej nie mam planów, aby uczestniczyć bezpośrednio w wyborach. Natomiast zawsze starałem się być pomocny tym środowiskom, albo tym osobom, do których mam zaufania, szacunek i którym po prostu dobrze życzę, bo dobrze życzę Polsce" - powiedział Komorowski.
Jak dodał, w tej chwili stara się pomagać środowiskom konserwatywnym w opozycji, bo jest przekonany, że "językiem liberalnym, albo socjalliberalnym, nie przekona się umiarkowanych wyborców PiS, których trzeba przyciągnąć na dobrą stronę". "Jestem politykiem spełnionym i o żadnej karierze wielkiego wodza nie marzę, ale chcę być pomocny" - zadeklarował b. prezydent.
Pytany o plan budowania "nowej, konserwatywnej chadecji, jako alternatywy wobec PiS", tym razem "nie z dzisiejszą Platformą", a z PSL, Komorowski podkreślił, że to nie jest jego plan polityczny. "Ja jestem skłonny go wesprzeć. To jest plan, który gdzieś powstał w otoczeniu Władysława Kosiniaka-Kamysza" - zaznaczył.
Zapewnił też, że nie cofa poparcia dla kogokolwiek, natomiast chce wpierać budowanie "skrzydła konserwatywnego". "Tak jak wcześniej starałem się wspomagać i ożywiać skrzydło konserwatywne w PO, m.in. dlatego, że w czasach świetności Platformy Obywatelskiej sam byłem cząstką tego skrzydła konserwatywnego, i wtedy dobrze się nam w polityce wiodło" - mówił Komorowski.
Były prezydent wyraził przypuszczenie, że konserwatywna i wyrazista formacja może "zachęcić inne środowiska do wysiłku" i mogłaby "skutecznie walczyć o wyborów umiarkowanie prawicowych, centroprawicowych". "Jak pojawi się bardziej wyrazista konkurencja konserwatywna wokół pana Władysława Kosiniaka-Kamysza, to - być może - to i inne środowiska zachęci do zwiększonego wysiłku, jak na przykład Platformę do rezygnacji z tego manewru na lewo, którego dokonała w ostatnich miesiącach" - powiedział.
Dopytywany o motywy wspierania PSL, a nie "ratowania tonącego Titanica, na którym trwa beztroski bal", Komorowski zapewnił: "Życzę Platformie Obywatelskiej jak najlepiej, jestem skłonny także ich wspierać. Ale myślę niestety, że fakty są takie, że Platforma podjęła jakąś wewnętrzną decyzję - jeśli nie o rezygnacji z elementu konserwatywnego we własnym programie - to przynajmniej o przemilczeniu tych elementów w języku, którego używa się w mediach w stosunku do wyborców" - ocenił b.prezydent.
Zwrócił uwagę, że PO, gdy "szła od sukcesu do sukcesu politycznego", deklarowała, że jest partią konserwatywno-liberalną. "W tej kolejności - konserwatywno-liberalną. A po wielu doświadczeniach i różnych zawirowaniach, nie tylko w kwestiach aborcji i rezygnacji z obrony kompromisu aborcyjnego, trudno powiedzieć, żeby Platforma była w dalszym ciągu partią konserwatywno-liberalną. Czego jej życzę z całego serca" - mówił.
Przekonując do wspierania takich inicjatyw, Komorowski zaznaczył, że sam jest "liberałem w kwestiach ekonomicznych, ale nie obyczajowych". "Nie będzie to formacja czysto chadecka, czy czysto konserwatywna, tylko budowana od samego początku w oparciu o ruch ludowy, który daje jednak nie tylko większe możliwości organizacyjne, ale pozwala na niezamykanie się środowiska we własnej +szklanej wieży+" - ocenił.
Komorowski był też pytany, czy Borys Budka "nie sprawdził się, jako lider Platformy" podczas głosowania w Sejmie rządowego projektu ustawy o ratyfikacji zasobów własnych UE oraz o Lewicę, która "pokazała Platformie i liderowi PO figę z makiem, dogadując się za plecami z PiS".
Według b.prezydenta, "problem polega na tym, że Lewica popsuła pewną grę polityczną, którą mogła rozegrać bardzo skutecznie i z korzyściami dla Polski".
"Lewica, za jednym zamachem, dogadując się z PiS-em, rozbiła plany i koncepcje żywe od dłuższego czasu, jednej wspólnej listy opozycyjnej w następnych wyborach. Oni to zniszczyli. Czy zrobili to z rozmysłem i ze świadomością, co czynią? Nie wiem. Być może zgodzili się wystąpić w roli +pożytecznego idioty politycznego+, który nie wie, co robi, w tym wypadku w teatrze Jarosława Kaczyńskiego" - powiedział.
Pytany, czy w tej sytuacji "nie wierzy w tworzenie wspólnej listy" opozycji przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku, Komorowski odparł, że Lewica "praktycznie rozbiła tę koncepcję w drobny mak". "Być może uda się coś uratować z tego planu, na przykład przedłużyć istnienie paktu senackiego, który dał dobre efekty, jeśli chodzi o wyniki wyborów". "I bardzo bym tego opozycji życzył. Ale po takim numerze, jaki wycięła Lewica, to zaufanie (do Lewicy) będzie zerowe" - powiedział.
Pytany o marzenie polityczne na 2021 rok, oświadczył, że jest nim to, "żeby opozycja demokratyczna zdobyła się nad plan budowy Polski nowoczesny i europejskiej, ale w zgodzie z tradycyjnym systemem wartości". "To jest istotą - pomysły na zbudowanie bieguna konserwatywnego w ramach opozycji demokratycznej; albo biegunów - bo mogą być to bieguny także w innych środowiskach" - powiedział Bronisław Komorowski.
O możliwym powrocie byłego prezydenta na scenę polityczną poinformował w ub. tygodniu "Super Express", który ustalił, że Komorowski weźmie udział w uroczystości z okazji Święta Flagi obok prezesa PSL Kosiniak-Kamysza. Według "SE", Komorowski mógłby zachęcać do nowej formacji konserwatywnych polityków opozycji, wśród nich część polityków Platformy Obywatelskiej.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.