Ciała 29 górników, którzy miesiąc temu zginęli na skutek eksplozji w nowozelandzkiej kopalni węgla, nadal pozostają pod ziemią i nie ma szans, by wydobyto je na powierzchnię jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia.
Jak poinformowała w poniedziałek jedna z nowozelandzkich rozgłośni radiowych, nie udało się zneutralizować gazu, który znajduje się w kopalni i uniemożliwia specjalistycznym ekipom zejście do miejsca katastrofy.
29 górników zostało zasypanych 19 listopada w kopalni Pike River na skutek potężnej eksplozji metanu. Po serii kolejnych wybuchów władze zrezygnowały z akcji ratowniczej, uznając, że żaden z górników nie mógł przeżyć katastrofy.
Po tym wypadku właściciel kopalni ogłosił upadłość. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek zostanie ona ponownie otwarta.
Należał do szkoły koranicznej uważanej za wylęgarnię islamistów.
Pod śniegiem nadal znajduje się 41 osób. Spośród uwolnionych 4 osoby są w stanie krytycznym.
W akcji przed parlamentem wzięło udział, według policji, ok. 300 tys. osób.
Jego stan lekarze określają już nie jako krytyczny, a złożony.
Przedstawił się jako twardy negocjator, a jednocześnie zaskarbił sympatię Trumpa.
Ponad 500 dzieci jest wśród 2700 przypadków cholery, zgłoszonych pomiędzy 1 stycznia a 24 lutego.