Unia Europejska nie może dłużej hołubić prezydenta Alaksandra Łukaszenki po nowej, pełnej przemocy farsie wyborczej na Białorusi - pisze we wtorek hiszpański dziennik "El Pais" w artykule redakcyjnym.
Gazeta przypomina, że Łukaszenka "już od 16 lat wsadza przeciwników do więzienia, ucisza nieśmiało krytykujące rząd środki masowej informacji i rządzi ta byłą białoruską republiką sowiecką jak dawniej szef kołchozu".
"Białoruski dyktator, który parę lat temu został łaskawie nazwany przez Waszyngton ostatnim przedstawicielem swego gatunku w Europie, postanowił sfałszować nowe wybory prezydenckie i wybrać się na czwartą kadencję. Autokrata rzadko rezygnuje ze znacznej części władzy absolutnej" - czytamy.
Dziennik przypomina, że Rosja wspierała gospodarkę sojuszniczej Białorusi tanim gazem i ropą, ale stopniowo zaczęła schładzać tę idyllę po kilku wyskokach swego protegowanego, m.in. odmowie uznania niepodległości Osetii Południowej i Abchazji.
"To stosunkowe oddalanie się tradycyjnego obrońcy stało się dla Mińska katalizatorem dla zwrotu w kierunku Unii Europejskiej jako źródła alternatywnego finansowania - Unii, która wykazała gotowość wsparcia sąsiedniej Białorusi w zamian za demokratyzację, przejrzystość i swobody" - czytamy.
"Jeśli osąd OBWE na temat niedzielnej farsy wyborczej i towarzyszącej wyborom przemocy stanowi kluczowy element podejmowania decyzji, UE powinna zamknąć przed Łukaszenką drzwi" - konkluduje "El Pais", nawiązując do opinii OBWE, że Białorusi "bardzo daleko do wolnych wyborów".
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.