Amerykańska prasa, a także część polityków jego własnej partii skrytykowali we wtorek prezydenta Joe Bidena za jego poniedziałkowe przemówienie na temat sytuacji w Afganistanie. Wielu wskazało, że choć prezydent wziął na siebie odpowiedzialność, to przede wszystkim winą obarczył innych.
Portal "Politico" podkreślił, że Biden "nie przyznał się do popełnienia żadnego taktycznego błędu i powiedział, że niczego nie żałuje".
"Nawet twierdząc, że +odpowiedzialność kończy się na nim+, Biden wskazał palcem na wszystkich poza nim samym: Donald Trump związał mu ręce umową z talibami, afgańska armia nie chciała walczyć, a niektórzy cywile początkowo nie chcieli opuszczać kraju" - wskazało "Politico".
Portal zauważył, że nawet część partyjnych kolegów była zaskoczona tonem i treścią przemówienia prezydenta. Były bliski doradca polityczny Billa Clintona i Baracka Obamy, David Axelrod stwierdził że Biden dobrze uzasadnił decyzję o wyjściu z Afganistanu, lecz nie odniósł się do głównego problemu, czyli "katastrofalnego" wykonania tej decyzji.
Urodzony w Polsce kongresmen Demokratów Tom Malinowski był z kolei sfrustrowany sposobem tłumaczenia przez Biały Dom opóźnień w ewakuacji afgańskich współpracowników sił USA. Biden w poniedziałek stwierdził, że o spowolnienie procesu prosił go były prezydent Aszraf Ghani, obawiając się wywołania paniki. Dodał też, że część Afgańczyków początkowo nie spieszyła się.
"Ktokolwiek pisze te cholerne przekazy dnia, powinien sam stanąć w kolejce po wizę" - powiedział Malinowski.
Konserwatywny publicysta "Washington Post" Marc Theissen stwierdził z kolei, że "katastrofa, którą sprowokował Biden jest najbardziej haniebną rzeczą, jaką widział w ciągu ostatnich trzech dekad w Waszyngtonie". Jak ocenił, albo Biden nie miał pojęcia, co się wydarzy, co czyni go "niekompetentnym, albo wiedział, jaki będzie rezultat, co czyni go "moralnie odpowiedzialnym za celową humanitarną katastrofę".
Inna komentatorka dziennika, Jennifer Rubin, oceniła jednak, że przemówienie prezydenta było "najlepszą możliwą obroną decyzji o wycofaniu". Według publicystki, tłumaczenia prezydenta miały sens i jasno nakreśliły sytuację, jaką zastał.
"Biden wysunął silny argument - który prawdopodobnie znajdzie zrozumienie wśród wyborców - że nie chciał dłużej podtrzymywania kłamstwa, że zwycięstwo jest tuż za rogiem".
Wśród wtorkowych komentarzy przeważały jednak te negatywne. Jednym z najbardziej krytycznych był komentarz redakcyjny "Wall Street Journal", zatytułowany "Biden do Afganistanu: Spadaj".
"[Biden] jest zdeterminowany w odwrocie, przekorny w kapitulacji i pewny słuszności skazania kraju na rządy dżihadystów" - pisze rada redakcyjna dziennika. Gazeta wskazuje, że prezydent obwiniał za sytuację wszystkich, tylko nie siebie: swojego poprzednika za umowę z talibami, innych prezydentów za pozostanie w kraju tak długo oraz Afgańczyków za brak walki.
"Jedną grupą, której nie obwinił byli talibowie, którzy kiedyś chronili Osamę bin Ladena i mogą chronić jego terrorystycznego następcę" - stwierdził "Wall Street Journal".
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.