Gdyby ktoś w naszej obecności w obliczu jakiejś trudnej sytuacji spojrzał porozumiewawczo i powiedział o kimś znaczniejszym: „Krzysiek to załatwi”, poczulibyśmy się zapewne co najmniej dziwnie.
Takie kumpelstwo, mówienie po imieniu o znacznie wyżej postawionych od siebie, przywoływanie ich w rozmowach i dawanie do zrozumienia, że łączą nas z nimi bliższe relacje – uznawane jest raczej za coś w najlepszym wypadku mało eleganckiego.
Dziwne zjawisko. Bo przecież odbieramy je zupełnie inaczej, jeśli chodzi o świętych! Są znacznie wyżej postawieni od nas, a jednak często się słyszy, jak ludzie mówią o nich poufale: „Rita nie odpuści”, „Tereska się tym zajmie”, „Hanik pomoże”… Ten familiarny ton, nawet zdrobnienia jakoś nie rażą, nie kojarzą się z niebieską mafią, ba, czasem nawet budują wiarę słuchaczy, kiedy jesteśmy świadkami podobnych sytuacji.
Oczywiście świętych obcowanie nie oznacza jakiegoś protekcjonalnego traktowania przebywających w niebie czy czyśćcu lub wiary w ich magiczną moc. Przekonanie o sile modlitwy sprawiedliwych rodzi się zazwyczaj w doświadczeniu. Oni przestają być anonimowym tłumem, który z daleka (i z dezaprobatą) nam się przygląda, nasze relacje stają się bliskie, wręcz rodzinne.
Zresztą niektórych dziedziczymy właśnie rodzinnie – bo obserwujemy od dziecka, że nasza babcia czy nasz ojciec mieli do nich szczególne nabożeństwo.Czasami też ludzie przypisani terytorialnie do jakiegoś miejsca zwykli zwracać się w trudnościach do konkretnych osób – więc i my, mieszkając czy przyjeżdżając tam, stopniowo poznajemy kogoś i nabieramy do niego przekonania. Albo odwrotnie – przekonujemy się o skuteczności wstawiennictwa, zanim jeszcze poznaliśmy życiorys jakiejś cichej Dulcissimy czy skromnego Szarbela.
Oni sprawiają, że nasze kościoły są pełne, nasz Bóg uwielbiony. Trudno jest czasem głęboko przeżyć spotkanie z dostojnikiem, wizyty na wysokim szczeblu przy całych dobrych chęciach po obu stronach toną zazwyczaj w morzu formalnych wymogów. A tutaj, proszę bardzo – w relacjach ze świętymii my przestajemy być cząstką niezidentyfikowanej ludzkiej masy, oni zdają się mówić, kierować swoje przesłanie właśnie do nas. Tak jakbyśmy i my stawali się częścią ich rodziny.
Wspaniale jest odkryć, że mamy u kogoś chody. I tobez napinki, nie z powodu własnej wyjątkowości, ale dlatego, że ten ktoś jest po prostu dobry i naprawdę mu zależy. Przestają tu mieć znaczenie odległość i czas, skąpość szczegółów zapisanych w dokumentach, wiraże historii. Oto stoją dziś za nami murem: Maria od Dobrego Pasterza i Jacek Odrowąż, Moniki, Staśki i Antki, oni wszyscy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak jego poglądy nie zawsze są zgodne z katolickim nauczaniem.
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.