Brak dostępu do żywności, wody i leków to codzienny dramat Jemeńczyków. Sytuacja w tym kraju pogarsza się z każdym dniem. Czterech na pięciu Jemeńczyków potrzebuje pilnie pomocy humanitarnej.
Eleonora Ardemagni, specjalistka ds. Bliskiego Wschodu i krajów arabskich z Uniwersytetu Katolickiego w Mediolanie, wskazuje, że nasilenie walk i zamachów terrorystycznych w tych regionach Jemenu, które dotąd były w miarę spokojne sprawia, że coraz bardziej jest zagrożone bezpieczeństwo czterech milionów wewnętrznych uchodźców. W rozmowie z Radiem Watykańskim wskazuje, że ostatnie tygodnie to znaczące nasilenie walk między rebeliantami Huti a siłami prorządowymi. „Walki trwają też w regionie Marib, który dotąd był oazą schronienia dla tysięcy rodzin, co drastycznie pogorszyło sytuację humanitarną w tym kraju” – podkreśla Ardemagni.
Ludzie żyją w prowizorycznych schronieniach, wielkim problemem jest brak dostępu do wody pitnej, ponieważ w wyniku działań zbrojnych zniszczone zostały studnie. Wikariusz apostolski Arabii Południowej, któremu podlega również Jemen, zauważa, że kraj ten żyje jedynie dzięki pomocy humanitarnej, która i tak jest niedostateczna. Bp Paul Hinder apeluje o zintensyfikowanie pomocy dla Jemeńczyków, z których aż 80 proc. potrzebuje pilnej pomocy żywnościowej i medycznej.
Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 r., kiedy społeczna rewolta położyła kres wieloletnim rządom prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Konflikt nasilił się, gdy w marcu 2015 r. interwencję w tym kraju rozpoczęła międzynarodowa koalicja arabska pod wodzą Rijadu, która walczy z rebeliantami Huti. To z kolei spowodowało całkowity rozpad lokalnej gospodarki i życia społecznego. Szacuje się, że wojna pochłonęła już 250 tys. ofiar, a 4 mln musiały opuścić swe domy.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.