W Tunisie w sobotę kontynuowano protesty przeciwko tymczasowemu rządowi Mohammeda Ghannusziego, dodatkowo marsz na stolicę rozpoczął główny związek zawodowy w tym kraju - poinformowała w nocy z niedzieli na sobotę na stronie BBC.
Protestujący domagają się ustąpienia obecnego rządu, zarzucając mu, że jego liczni członkowie byli częścią obozu władzy przed obaleniem prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego. Są to m.in. ministrowie obrony narodowej, finansów i spraw zagranicznych.
Pełniący obowiązki prezydenta premier Mohammed Ghannuszi odszedł z partii rządzącej Ben Alego RCD i przekonywał, że członkowie jego gabinetu, mimo przynależności do poprzedniej ekipy rządzącej, mają, jak się wyraził, "czyste ręce".
Jednak BBC zauważa, że podobne zapewnienia nie trafiają do przekonania wielu członkom opozycji i protestującym na ulicach. Zdaniem przywódcy opozycyjnej partii CPR Moncefa Marzoukiego, Ghannuszi, "który ponad 10 lat służył dyktaturze, nie jest w stanie stworzyć demokracji".
Główny związek zawodowy Tunezji UGTT rozpoczął w sobotę marsz pod nazwą "Karawana wyzwolenia", który ma prowadzić od środkowej Tunezji do Tunisu. W sobotę wieczorem uczestnicy marszu zdążyli dotrzeć do miejscowości Regueb, położonej w środkowo-zachodniej części kraju.
BBC pisze także, że nauczyciele szkół podstawowych planują strajk przeciw obecnemu rządowi. Jeśli dojdzie do protestu, może on kolidować z planowanym na ten tydzień stopniowym otwieraniem uczelni.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.