Reklama

Konsekrowani światu

O specyfice powołania życia konsekrowanego, realizowanego w ramach Instytutów świeckich, w rozmowie z KAI mówi dr Daniela Leggio, prawniczka z watykańskiej Kongregacji Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego.

Reklama

Dlaczego instytuty świeckie – ale też zakony – potrzebują prawa? Czy nie wystarczy im Ewangelia?

– Prawo, także w państwie, służy temu, aby pomóc grupie obywateli, żeby dobrze żyli. To są reguły, których potrzebujemy, bo człowiek nie jest tylko dobry, a wręcz bywa skomplikowany. Prawo kanoniczne bardzo wyraźnie to ustala: jego celem jest dobro osoby ludzkiej. Każdy powinien dobrze zrealizować powołanie, którym został wezwany. Kiedy w 1983 r. został promulgowany Kodeks Prawa Kanonicznego Jan Paweł II napisał we wprowadzeniu, że kodeks nie ma na celu zastąpienie wiary, łaski, charyzmatów czy miłości wiernych w życiu Kościoła, ale przeciwnie – jego celem jest raczej stworzenie takiego porządku we wspólnocie kościelnej, który przyznając prymat miłości, łasce i charyzmatowi sprzyja organizacji i rozwojowi zarówno wspólnoty jak poszczególnych osób, które do niej należą. Pięknie o tym mówi ostatni paragraf Kodeksu, iż trzeba brać pod uwagę ‘zbawienie dusz’. Ono powinno być zawsze w Kościele najwyższym prawem.

Czasami patrzy się błędnie na kodeks jako na zbiór norm czy narzuconych obowiązków, które ograniczają osobę czy wspólnotę albo też czyni się z kodeksu sztywną strukturę. Pamiętamy, że kiedy pierwsze instytuty świeckie przed ponad półwieczem starały się o kościelne zatwierdzenie, usłyszały od kardynała: „czego nie ma w kodeksie, to nie istnieje”. To według mnie nieco skrzywiona wizja prawa. Prawo kanoniczne jest w służbie człowieka, więc także się zmienia. Żeby mieć do niego właściwe podejście, trzeba nie tylko czytać normy, ale zrozumieć, dlaczego zostały ustanowione. To jest podstawowa zasada.

Czyli należy zrozumieć zamysł prawodawcy?

– Trzeba poznać kontekst: czas, miejsce i powody uchwalenia danego prawa. Kościół – w służbie ducha i miłości – uznaje dary, które Duch Święty składa w różnych założycielach, różne charyzmaty, które tworzą wspólnotę kościelną. Powstają instytuty – ale to nie Kościół sprawia, że one się rodzą. Kościół jedynie uznaje ważność tych intuicji, przyjmuje i zaświadcza o ich autentyczności. Ta droga Ducha ujawnia się nie tylko poprzez intuicję założyciela, ale także przez prawo. Nie można sobie wyobrazić funkcjonowania grupy bez żadnych reguł. Konstytucje instytutu, jego prawo wyrażone w różnych formach, mówią czym jest dany instytut, czym różni się od innych. To jest jakby „dowód osobisty” danego instytutu, gdyż zawiera podstawowe o nim dane. Osoby, które odpowiadają na powołanie mają w ten sposób ukazaną drogę, jaką mają iść, żeby w ten sposób zrealizować swoje własne dobro.

Jakie znaczenie ma więc wierność – identyfikacja z tym „dowodem osobistym”?

– Wierność konstytucjom wskazuje na wierność swojemu powołaniu. Nie dlatego, że to jest prawo. To jest po prostu wyraz tego powołania. Oczywiście jest ono ludzkim narzędziem, ma swoje ograniczenia, dlatego np. wraz z upływem czasu konstytucje – za zgodą kongregacji – bywają modyfikowane.

Jednak problemem często jest, że konstytucje są widziane tylko jako zbiór zasad i to prowadzić może do dwóch rodzajów ryzyka. Jedno – to niedostrzeganie w nich „dowodu osobistego” instytutu, a drugie – niezrozumienie jak bardzo niebezpieczne dla wspólnoty jest tworzenie reguł poza prawem instytutu czy kodeksem. Kiedy osoba mówi, że jakaś zasada z konstytucji „do mnie się nie odnosi”, wtedy sama wychodzi z komunii, a to wynika z błędnego rozumienia prawa, jako czegoś, co zmusza.

Czasem spotykam takie osoby, które mówią: zasada mówi to i to, ale znaleźliśmy sposób, żeby to obejść. A mówią w tym momencie o własnych Konstytucjach czy prawie kanonicznym... To jest błąd! Najpierw trzeba samego siebie spytać, jaka jest moja motywacja, jeżeli mówię, że „ta norma nie jest dla mnie”.

Głównym niebezpieczeństwem jest więc uderzenie w ducha wspólnotowego, jeśli każdy żyłby według własnego odczucia, a nie posłuszeństwa drodze, na którą się zdecydował. Kiedy się nie jest posłusznym wspólnej regule, potwierdzonej przez autorytet Kościoła, to stopniowo stawiamy się poza wspólnotą, istnieje też ryzyko kierowania się indywidualistyczną wizją swojego powołania. A z czasem już nie jest możliwa wspólna droga.

Rozmawiała Anna Wojtas

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
4°C Poniedziałek
rano
9°C Poniedziałek
dzień
10°C Poniedziałek
wieczór
6°C Wtorek
noc
wiecej »

Reklama