W piątek w samo południe czasu polskiego w Pekinie kibiców biało-czerwonych czekają duże emocje. Natalia Maliszewska rozpocznie bowiem walkę o medal w short tracku na dystansie 1000 m. Tego dnia na starcie staną też biathlonistki, biegacze, a skoczków czekają kwalifikacje.
Maliszewska - której bardzo rygorystycznie stosowane przez organizatora przepisy sanitarne dot. osób, u których wykryto COVID-19, uniemożliwiły start na jej koronnym dystansie 500 m - nie kryje wysokich aspiracji. W środę wygrała bieg eliminacyjny, w piątek rozpocznie rywalizację od ćwierćfinału.
"Pokazałam wszystkim rywalkom, że 1000 m jest dystansem, na którym będę chciała się odgryźć. Wróciłam i to w pięknym stylu, a nie z podkulonym ogonem" - powiedziała po wyścigu eliminacyjnym.
Chce udowodnić sobie i tym, którzy tak mocno utrudnili jej pierwsze dni pobytu w Chinach, że jest nadal jedną z najlepszych na świecie zawodniczek w tej dyscyplinie.
"Teraz trzeba jednak zachować spokój i spróbować wycisnąć tyle, ile się da" - dodała.
W ćwierćfinale jej najgroźniejszą rywalką powinna być Koreanka Yubin Lee. A w walce o medale najbardziej musi się obawiać jej rodaczki Minjeong Choi, Holenderki Suzanne Schulting, która była najlepsza na tym dystansie cztery lata temu, i 10-krotna medalistka igrzysk Włoszka Arianna Fontana.
Wcześniej, bo już o godz. 4 rano czasu polskiego, rozpocznie się w Yanqing supergigant kobiet, w którym wystartuje Maryna Gąsienica-Daniel. Polka w slalomie gigancie, w którym zajęła ósme miejsce, pokazała, że jest dobrze przygotowana do igrzysk, jednak w piątek miejsce w czołowej "20" byłoby jej wielkim sukcesem.
Wielki apetyt na rewanż za dotychczasowe niepowodzenia będzie mieć Amerykanka Mikaela Shiffrin. O drugim na stokach Yanqing medalu marzą za to Włoszka Federica Brignone i Szwajcarka Lara Gut-Behrami. Cztery lata temu sensację sprawiła Czeszka Ester Ledecka, która łączy narciarstwo alpejskie ze snowboardem, w którym w Chinach już wywalczyła złoto.
O godz. 10 biathlonistki: Monika Hojnisz-Staręga, Anna Mąka, Kinga Zbylut i Kamila Żuk wystąpią w sprincie na 7,5 km. Jego wyniki zdecydują, kto będzie mógł wystąpić w biegu na dochodzenie, można w nim także wywalczyć prawo startu w biegu ze startu wspólnego.
"Na razie skupiam się na piątku i od tego dużo zależy, ale nie wybiegam w przyszłość. Po biegu indywidualnym emocje ze mnie zeszły, ale motywacja jest jeszcze większa. Te pierwsze zawody mnie kosztowały dość dużo, więc jestem szczęśliwa, że są już za mną" - przyznała Hojnisz-Staręga, która w biegu na 15 km zajęła 20. miejsce.
W piątek na dużej skoczni odbędą się kwalifikacje do sobotniego konkursu indywidualnego. Wezmą w nich udział Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Paweł Wąsek. Czwartkowe treningi przebiegały pod dyktando Norwegów i Austriaków, Polacy prezentowali się średnio.
Stoch w pierwszej i drugiej serii zajął 18. pozycję (127 i 121 m). Następnie był 10. po skoku 125-metrowym. Trzykrotny mistrz olimpijski przyznał, że liczył na lepsze wyniki.
"Brakuje dobrej energii w locie, prędkości przelotowej, cały czas czuję, że jestem trochę za nartami i wytracam prędkość. Póki tu jestem, póki stoję o własnych siłach, to się nie poddam i spróbuję znaleźć coś, co mi pomoże, co pozwoli mi trochę bardziej się cieszyć tymi skokami" - przyznał po zakończeniu sesji.
Polacy Dominik Bury i Mateusz Haratyk wystąpią także biegu na 15 km techniką klasyczną. Polacy jednak nie zaliczają się do światowej czołówki i trudno będzie im nawiązać walkę z najlepszymi.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.