Nie, spokojnie, to nie o wojennych taktykach. Raczej o tym, jak sprawić, by przegrał Zły.
Środę Popielcową przeżyłem w wielkim pośpiechu. Praca – teraz z powodu wojny na Ukrainie więcej niż zwykle się dzieje – potem szybko zakupy dla pewnej nie wychodzącej już z domu starszej pani, a wieczorem do kościoła. I tu zaskoczenie: bardzo dużo ludzi. Zwłaszcza jak na ostanie czasy. Wiem, w ten dzień zawsze ludzi więcej, bo „popiołkowanie” to dla niektórych jakby ósmy sakrament, możliwy do przyjęcia i bez spowiedzi. Ale mimo wszystko. W czasach zawirowań związanych z pandemią odzwyczaiłem się od takiego widoku. Nie spodziewałem się go. Zwłaszcza, że była to już druga tego popołudnia Msza, a na pierwszej też podobno ludzi całkiem sporo. Największym jednak zaskoczeniem był dla mnie wiek większości zgromadzonych: nie starsi; raczej ludzie w sile wieku. Czterdziesto, trzydziesto, a nawet dwudziestolatkowie. Takich widywałem ostatnio w kościele dość rzadko. Stali teraz przed balaskami pokornie przyjmując popiół na głowę. A potem, tu zaskoczenie jeszcze większe, wielu z nich przystępowało do Komunii. Naprawdę dawno nie widziałem tylko młodych przyjmujących Ciało Chrystusa.... Coś się zmienia? Czy to wpływ zagrożenia wojną?
Na to wygląda. Nie próbując zgadywać tego, co działo się w ludzkich sercach trzeba powiedzieć, że pandemia ludzi z Kościoła wymiotła. Zwłaszcza tych młodszych. Bo i zagrożenie dla nich w tym czasie nie było jakieś bardzo wielkie. Ale wojna straszna dla wszystkich. I starych i młodych. Dla dzieci też... Jest chyba w tym, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, jakiś Boży dopust. Ale czy to, co dziś przeżywamy sprawi, że zmądrzejemy? Co nas jeszcze musi nas spotkać, byśmy tym pewniej zmądrzeli? Jakie plany względem nas ma Bóg?
Na te pytania nie znam oczywiście odpowiedzi. Myślę jednak, o czym pisałem niejeden raz, że to, co się dzieje jest dla nas okazją, by na nowo przemyśleć swoją postawę wobec Boga i wobec świata. Ta sytuacja pewnej bezradności w jakiej się znaleźliśmy, bezradności wobec ogromu cierpień, jakie może spowodować decyzja wąskiej w sumie grupy ludzi o wszczęciu wojny, pokazuje nam bardzo wyraźnie, jak niewiele w życiu od nas samych zależy. Gdy człowiek młody, zdrowy, najedzony, z perspektywą wakacji na adriatyckiej plaży, może mu się wydawać, że jest panem świata; że wszystko mu wolno. Wszak choroba, starość to wtedy dość odległa i mętna perspektywa. Sytuacja którą dziś przezywamy dobitnie pokazuje nam jednak, jak bardzo złudne jest to nasze poczucie beztroskiego bezpieczeństwa. Dlatego też naturalnym jest, że człowiek w takich momentach zaczyna szukać czegoś lub kogoś, kto mógłby je zapewnić... I to chyba pierwsza sprawa, którą wojna na Ukrainie nam uświadamia.
Myślę też, że ta wojna uczy otwierania się na bliźnich. Ludzka fala uciekających przed wojna do naszego kraju (czy przez nasz kraj) jest wielka, a może być jeszcze większa. To egzamin z naszego człowieczeństwa i autentyczności naszej wiary. Wszak nie może powiedzieć że kocha Boga ktoś, kto nie pomógłby człowiekowi w potrzebie. Bardo ważna lekcja.
No i jest ta cała sytuacja wielką szkoła dla naszych serc; by nie dać porwać się fali nienawiści. Bo nie oglądamy tylko śmierci i zniszczenia, ale widzimy też obrazki przedstawiających ludzi odważnych, a przy tym szlachetnych i wielkodusznych. Widać to w sposobie, jaki traktują jeńców. Nie dają zaślepić się nienawiści; poją ich i karmią; zachowują człowieczeństwo. Ale widać to też w tych doniesieniach o rosyjskich żołnierzach, którzy nie tylko nie chcą uczestniczyć w wojnie, ale też mają odwagę zwrócić dowódcom uwagę, że prowadząc walki nie można zabijać cywilów. No i w wieściach z Rosji. O ludziach, którzy nie bacząc na grożące im konsekwencje, mają odwagę otwarcie sprzeciwić się władcom z Kremla.
Nie wiem, jak już napisałem, jakie plany ma Bóg; nie wiem czy, jak i kiedy w to, co się dzieje zainterweniuje. Widzę jednak, że to dla nas wszystkich ważna lekcja. Oby nie poszła szybko w zapomnienie. Oby ta straszna wojna uczyniła nas lepszymi. Wtedy zło, duchowe zło stojącego za tą napaścią „władcy tego świata”, po raz kolejny przegra.
Jezu, ufam Tobie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.