Działania prezydenta USA wymierzone przeciwko małżeństwu jedynie wzmacniają w całym kraju ruch na rzeczach obrony rodziny – uważa Maggie Gallagher, przewodnicząca amerykańskiego Instytutu ds. Rodziny i Polityki Państwa.
To reakcja na działania administracji Baracka Obamy, który ostatnio polecił przedstawicielom amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości, by nie bronili już państwowej ustawy definiującej małżeństwo, jako prawny związek kobiety i mężczyzny (DOMA). Do tej pory rząd formalnie bronił tej ustawy, gdyż musiał standardowo stać na straży prawa federalnego. Zdaniem Gallagher, prezydent żyje w nierealnym świecie, bo zbytnio uwierzył niektórym mainstreamowym mediom przekonującym, że ludziom już nie zależy na małżeństwie. Dlatego, według działaczki, nie tylko forsuje on swoją doktrynę, według której mniejszości seksualne są klasą chronioną, ale także wykorzystuje do tego organy państwowe, skrajnie je upolityczniając.
„Małżeństwo jest związkiem męża i żony, ponieważ związki takie są niepowtarzalne: tworzą nowe życie i łączą dzieci w miłości do ich matki i ojca. Żaden inny związki tego nie dokona, żadem nie może służyć wspólnemu dobru w ten unikalny sposób” – podkreśla szefowa Ruchu Obrony Małżeństwa.
Zauważa też, że gdy cele Obamy, który już bez żadnych zahamowań sprzyja jawnie homoseksualnemu lobby, stały się jasne i czytelne, paradoksalnie wzrastają szanse obrońców rodziny.
„Teraz prawdopodobieństwo, że wygramy tę walkę znacznie się zwiększyło” – dodaje Gallagher, wyrażając wiarę, że sprawę przed Sądem Najwyższym USA wygrają ostatecznie obrońcy rodziny i małżeństwa.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.