Historycy Grzegorz Motyka i Bolesław Orłowski zostali wybrani w czwartek wieczorem przez Senat do mającej powstać Rady Instytutu Pamięci Narodowej.
W tajnym głosowaniu najwięcej głosów dostali Orłowski (50) i Motyka (47). Przepadli dwaj inni kandydaci, wyłonieni w styczniu br. przez zgromadzenie elektorów - Zbigniew Karpus (38 głosów) i Waldemar Rezmer (32 głosy). Wymagana do wyboru bezwzględna większość wynosiła 44 głosy.
Rada - która wkrótce ma przystąpić do wyłaniania kandydata na prezesa IPN - ma liczyć dziewięć osób. W piątek pięciu członków Rady ma wybrać Sejm. Kandydatami są historycy: Andrzej Chojnowski, Edward Czapiewski, Antoni Dudek, Piotr Franaszek, Andrzej Friszke, Andrzej Paczkowski, Dariusz Stola, Włodzimierz Suleja, Tadeusz Wolsza i Stanisław Żerko.
Pozostałych dwóch członków Rady powoła prezydent Bronisław Komorowski spośród czterech kandydatów zgłoszonych mu przez Krajową Radę Sądownictwa. Media twierdzą, że prezydent wskazał już prokuratora IPN Antoniego Kurę i sędziego SN w stanie spoczynku Andrzeja Wasilewskiego.
Bolesław Orłowski (najstarszy z kandydatów, rocznik 1934) jest absolwentem Politechniki Warszawskiej i zajmuje się dziejami techniki w PAN. Mówił senatorom, że za mało docenia się wkład Polaków w rozwój technologii, np. mało kto wie, że najlepszy peryskop czołgowy wynalazł Polak. W przeszłości kandydował na prezesa IPN.
Grzegorz Motyka (pracownik IPN do 2007 r., dziś w PAN, rocznik 1967) ukończył historię na KUL, specjalizuje się w tematyce ukraińskiej i historii UPA. Tzw. środowiska kresowe zarzucają mu "gloryfikację" tej formacji, czemu on zaprzecza, ironicznie powołując się na opinie części Ukraińców, że jest "typowym polskim szowinistą". Pytany przez senatorów, jak rozumie "interes narodowy" w nauce historii, odparł, ze obowiązkiem historyka jest dbanie o prawdę historyczną, nawet jeśli może to być kontrowersyjne dla opinii publicznej.
Zbigniew Karpus (b. członek PZPR, a zarazem NSZZ "Solidarność") to badacz stosunków Polski z wschodnimi sąsiadami w latach międzywojennych. Jest autorem książki o jeńcach sowieckich w Polsce z wojny 1919-1920, prostującej twierdzenia niektórych autorów rosyjskich o rzekomym ich ludobójstwie. Waldemar Rezmer (b. członek PZPR) bada historię wojskowości.
Według nowelizacji ustawy o IPN autorstwa PO z 2010 r., głównym zadaniem Rady będzie rozpisanie konkursu i wskazanie kandydata, spoza swego grona, na prezesa IPN po Januszu Kurtyce, który zginął w katastrofie w Smoleńsku. Ma go powołać zwykłą większością głosów Sejm, za zgodą Senatu. Zdaniem mediów, faworyci to szefowie oddziałów IPN: warszawskiego - Jerzy Eisler i krakowskiego - Marek Lasota.
9-osobowa Rada zastąpi 11-osobowe Kolegium IPN (wybrane jeszcze za rządów koalicji PiS-Samoobrona-LPR), które skończy działalność z wyborem Rady. Wśród kandydatów do Rady jest dwóch członków Kolegium Chojnowski i Paczkowski. Członkiem Rady może być tylko osoba z tytułem naukowym z nauk humanistycznych lub prawnych. Nie było to warunkiem zasiadania w Kolegium, gdzie - jak podkreślała PO - są m.in. b. prezes TVP, inżynier i socjolog wsi, a nie ma prawnika.
Rada dostała większe kompetencje niż Kolegium. Ma ona m.in. ustalać priorytetowe tematy badawcze i rekomendować kierunki działań IPN oraz opiniować powoływanie i odwoływanie szefów pionów IPN (u prezydenta leży wniosek o odwołanie szefa pionu śledczego IPN). W przypadku odrzucenia rocznego sprawozdania prezesa IPN przez Radę, może ona wnosić o jego odwołanie przez parlament.
PiS krytykowało m.in. niepoddanie elektorów lustracji i wskazywanie kandydatów do Rady przez środowiska sędziowskie. Partia zaskarżyła już nowelizację z 2010 r. do Trybunału Konstytucyjnego, co miał uczynić prezydent Lech Kaczyński.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.