Jeśli objąłeś parafię nie spiesz się ze zmianami, także w kształcie liturgii. Każdy szczegół wynika z jakichś przyczyn i źródeł.
No cóż, zatęchła atmosfera? Podejść do zakrystyjnego okna, uchylić albo i na oścież otworzyć, przewietrzyć. Nie o to chodzi, a z tą atmosferą to nie takie proste. Jako emeryt bywam w różnych kościołach, zastępując czasem proboszczów. W niektórych zadomowiłem się na dobre. Niektórych dyskretnie unikam. Od czego to zależy? Od ilości ministrantów w zakrystii? Nie. Jest taki kościółek, w ogóle wioska malutka, to i w zakrystii jedna bądź kilka osób. Ktoś dorosły, ktoś w wieku nastu lat, ktoś młodszy. Chłopak, dziewczyny – różnie bywa. Zorientowani we wszystkim – gdzie co jest, co będzie potrzebne. Przy ołtarzu towarzystwo jest poważne, ale uśmiechem kwitują jakieś tam wpadki (np. nie przygotowali ręczniczka do lavabo). Nie ma wpadek w przygotowaniu mszału i lekcjonarza, czytania obstawione albo przez nich, albo przez kogoś wyznaczonego z kościoła. Starsi mają coś do powiedzenia, ale młodzi radzą sobie dobrze. No i do komunii zasadniczo wszyscy, którzy są wokół ołtarza. Co nie wszędzie jest regułą. „Proszę księdza, mówi nastolatka, w piątek będę w pracy, ale wszystko będzie przygotowane”. A gdzie pracujesz? Pytam, bo nie wygląda na „pracujący wiek”. „W Lidlu, na kasie”. Zwykli ludzie – dorośli i młodzież (czy raczej młodzież i dorośli) – a tak w zakrystii, jak i przy ołtarzu potrafią się znaleźć bardzo dobrze.
Inna wieś – duża, zadbana, ludna. Kościół, widać że oczko w głowie proboszcza i parafian. W zakrystii i przy ołtarzu też ludno. Jakby zrobić wykres wieku wszystkich (z proboszczem włącznie), to krzywa byłaby bardzo wyrównana. Są dzieci, te większe także, młodzież, dorośli od młodych po zdecydowanie wiekowych, panowie i panie. Zaskakuje (czasem) podział funkcji – na przykład w niedzielę do drugiego czytania wyznaczona jedenastolatka. Kiedyś był taki mały, co to mu stołeczek dostawili. A biblijne fragmenty przeczytane super. Psalm śpiewa czasem drobna, złotowłosa dziewczynka – i to jak śpiewa! Panowie to z kolei szafarze komunijni. Po komunii w kościele i po mszy pójdą na wieś, zanosząc Ciało Pańskie chorym i leciwym. A w zakrystii atmosfera nieomalże domowa. Może i dlatego, że jest wśród nich tato i dwoje jego dzieci. Myślę, że nie przyjdą kiedyś do proboszcza z deklaracją wystąpienia z Kościoła. A w zakrystii wiedzą, kiedy luźna atmosfera powinna zamienić się w sakralną. Bez żadnej komendy. Kiedyś o moment spóźniłem się z jakimś żartem, odpowiedzią było pełne zdumienia a może i dezaprobaty spojrzenie.
Obserwacji i doświadczeń mam więcej. Czekasz na jakieś negatywne opowiastki? Nie będzie. Choć i tego się napatrzyłem, ale nie o piętnowanie niektórych postaw chodzi, a raczej o pytanie co, lub kto ma wpływ na tę zakrystyjną i liturgiczną atmosferę. Odpowiedź zda się prosta: ksiądz. Bez wątpienia. Oczywiście nie w ten sposób, że on sam psuje niektóre sprawy, albo że daje zły przykład chociażby takiego bałaganiarskiego podejścia do liturgii. Owszem, tak bywa. Ale od bałaganiarstwa gorsze jest zeświecczone podejście do oczekiwanej przez wszystkich aury świętości otaczającej i sam kościół, i święte obrzędy. To dokonuje się w warstwie wewnętrznej, można rzec: ukrytej. Ale promieniującej tym złym światłem zacierającym kontury sacrum. Wtedy liturgia, zwłaszcza uroczystsza – na przykład odpustowa – zamienia się w poprawnie wyreżyserowany spektakl. Uczestnicy, także goście, czują to, co samo w sobie jest niedefiniowalne. Ale odpychające. Odpust (rezurekcja, pierwsza komunia) „udał się”, ale uczestnicy i aktorzy uroczystości porzuciwszy rekwizyty, pędzą do domu, bo czują jakiś fałsz.
Ważnym czynnikiem tworzącym atmosferę sacrum w czasie liturgii i wprowadzenie w nią już w zakrystii, utrwala się w parafialnym obyczaju. Może być pozytywny, trafia się i negatywny. Krytycznym momentem może być zmiana proboszcza bądź opiekuna ministrantów. Ta zmiana może wpływać tak ku pogłębieniu, jak i ku spłyceniu liturgii. Mogę dać radę wypływającą z mego wieloletniego doświadczenia. Otóż jeśli objąłeś parafię nie spiesz się ze zmianami, także w kształcie liturgii. Każdy szczegół wynika z jakichś przyczyn i źródeł. Staraj się ich dociec, dopiero potem zarządzać zmiany. A jeśli to ty masz nowego proboszcza, to zaofiaruj mu swoją pomoc. „Proszę księdza, ja byłem długie lata ministrantem, może mógłbym w czymś pomóc?” To wzięte z życia. Owa pomoc zaowocowała taką zmianą parafialnej liturgii i pobożności, że z czasem ów kościół zaczął przyciągać ludzi z okolicznych parafii. Najpierw zmieniła się atmosfera zakrystii, co pociągnęło za sobą kolejne zmiany.
Wszędzie w zakrystiach (i przy ołtarzu) zrobiło się luźniej. Niestety. Ale powody nie są związane z życiem poszczególnych parafii. To skutek katastrofy demograficznej w naszym kraju i w całej Europie. Innymi słowy – dzieci mało. Te, które są, nie są zaprawione do dyscypliny. Wysiłku jak najmniej, wygody – jak najwięcej. Rozpieszczenie sięga czasem poziomu komicznego – a życie nie jest komedią. Poza tym, gdy było dzieci i młodzieży więcej, szli do kościoła w mniejszych a nieraz większych grupkach. I bezpieczniej było, i weselej. Smętniejsze czasy przyszły i zaglądają także do zakrystii. Ale przecież żadna nie została zamknięta.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.