Reklama

Wiara i obyczaj

Pokazać człowiekowi piękno kroczenia za Chrystusem znaczy więcej, niż wpojenie mu zasad. Zwłaszcza, jeśli te nie wynikają z Bożego prawa, a są jedynie ludzkim obyczajem.

Reklama

Ze smutkiem przeczytałem parę dni temu o sprzeciwie, jakie w środowisku lefebrystów budzi beatyfikacja Jana Pawła II. Sprawa nie jest nowa, ale miałem nadzieję, że z czasem coś się z tej kwestii zmieni. Niestety, deprecjonowanie drogi obranej przez Papieża – Polaka trwa. I choć niby prawie wszyscy cieszą się na beatyfikację mam wrażenie, że w praktyce całkiem sporo ludzi Kościoła podziela poglądy Mu nieprzychylne. Jakby chciano powiedzieć, że serce, owszem, miał dobre, ale kierowanie Kościołem to mu nie wychodziło. Bo po jego pontyfikacie wiele rzeczy trzeba niby naprawić.  Bo sprowadził Kościół na manowce

Pół biedy, gdy chodzi tylko o deprecjonowanie wartości posoborowej liturgii, której Jan Paweł II był wielki promotorem,  Można tłumaczyć i dyskutować, gdyby chodziło o sens ekumenizmu i międzyreligijnego dialogu. W tych kwestiach istnieje zresztą mnóstwo krzywdzących stereotypów. Ale najgorzej, że w praktyce zaczyna się kwestionować zasadę, z której Jan Paweł II uczynił motto swojego pontyfikatu: to człowiek jest drogą Kościoła.

Swego czasu pewien znany polski teolog chciał na rekolekcjach opowiedzieć o historii, która mu się przydarzyła. „Przyszły do mnie dwie prostytutki z problemem”. Słuchacze nadstawili ucha. „Powiesił się ich alfons”. Reakcja części słuchaczy na te słowa sprawiła, że nie dowiedzieliśmy się niczego więcej.  Trudno. Zdarzenie to dobrze jednak ilustruje problem, który teraz wydaje się nasilać. W odpowiedzi na relatywizm moralny naszej epoki przed człowiekiem zaczyna stawiać się zasady. Pobożność, kult, moralność stają się dla wielu wartościami  istotniejszymi niż  żywy człowiek, którego trzeba zaprowadzić do Chrystusa. Jak to się ma do Ewangelii? Wszak Jezus mówił, że to chorzy, nie zdrowi, potrzebują lekarza. I zasiadał do stołu z celnikami i grzesznikami.

Łatwo jest narzekać, że ludzie nie chcą chodzić do kościoła i że lekceważą Boże przykazania. Trudniej zrobić coś, żeby to zmienić. Na przykład modne w ostatnich latach  „związki na próbę” są ostro krytykowane, ale nie widać, by szukano na serio rozwiązania tego problemu. Bo niby co można zrobić?

Ano można. I to dużo. Przede wszystkim można przestać traktować młodych, ale już dorosłych,  jak nieodpowiedzialne dzieci, które nie powinny jeszcze zawierać małżeństwa. Tak traktowani małżeństwa faktycznie  nie zawierają, za to w małżeństwo się bawią. Wielu tłumaczy z kolei, że nie wzięli ślubu, bo nie stać ich na wesele. To może przeprowadzić kampanię na rzecz zrezygnowania z wesel? Że tradycja? A ważniejsza jest tradycja czy życie zgodne z prawem Bożym? A może i duszpasterze, w imię ułatwienia młodym decyzji wejścia w dorosłe życia zgodnego z przykazaniami, zrezygnowaliby z pobierania opłat za śluby? Nie da się? Swego czasu Kościół, dla dobra duchowego wiernych, zakazał pobierania ofiar za udzielenie sakramentu namaszczenia chorych. I jakoś świat się nie zawalił.

Zasady mają różną wartość. Jedne wynikają z prawa Bożego, ale są i takie, z których spokojnie można by zrezygnować. Bo pokazać człowiekowi piękno kroczenia drogą za Chrystusem znaczy o wiele więcej.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
1°C Piątek
noc
1°C Piątek
rano
2°C Piątek
dzień
2°C Piątek
wieczór
wiecej »