Już niedługo w walce z uciążliwymi zapachami, często zatruwającymi najbliższe otoczenie, wspomogą nas urzędnicy, a kary mogą sięgać nawet tysiąca złotych za jeden dzień psucia powietrza - informuje "Metro".
Zmienić ma to nowe prawo, przygotowywane przez Ministerstwo Środowiska. Zgodnie z nim wystarczy skarga, by gmina musiała wynająć firmę, która zbada uciążliwy zapach przy pomocy tzw. olfaktometru. Jeżeli zbyt wysokie stężenie cząstek zapachowych zostanie potwierdzone, gmina nakaże smrodzącej firmie ograniczenie emisji (np. restauracja będzie musiała uszczelnić pomieszczenia, fabryka zainstalować dodatkowe filtry). Jeżeli ta się nie zastosuje, "trucicielowi" grozić będą kary od 50 do nawet tysiąca złotych za każdy dzień.
Cytowana przez gazetę Magda Sikorska, rzeczniczka Ministerstwa Środowiska ocenia, że w pierwszym roku po wprowadzeniu przepisów do gmin może wpłynąć nawet tysiąc skarg.
Wpływy z kar będą płynąć do funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej oraz jednostek samorządu terytorialnego. Będą mogły być wykorzystywane na działania ekologiczne. Ministerstwo nie wyklucza, że nowe przepisy mogą zostać uchwalone jeszcze w tym roku. Regulacje weszłyby jednak w życie po upływie kolejnych dwóch lat.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.