Franco Gatto, 59-letni elektryk z Latiny, zmarł po tym, jak wyciągnął na brzeg trzy dziewczynki, które porwały wysokie morskie fale.
Jak pisze Michele Marangon w „Corriere della Sera”, morze i plaża to były dwie pasje Francesca, którego wszyscy nazywali Franco.
Do zdarzenia doszło późnym popołudniem w czwartek 3 sierpnia w Rio Martino na ogólnodostępnej plaży. Dziewczynki w wieku od 6 do 10 lat kąpały się w morzu razem ze swoimi matkami, pomimo niesprzyjających warunków pogodowych. Mężczyzna rzucił się na pomoc dzieciom, które porwało wzburzone morze. Zdołał wyciągnąć dziewczynki na brzeg, ale w tym momencie sam zasłabł i upadł na ziemię, na oczach żony i plażowiczów. Na miejsce natychmiast przybyło pogotowie, ale mimo przeprowadzonej reanimacji mężczyzny nie udało się uratować.
Franco osierocił dwoje dzieci. Pracował w znanej firmie w Latinie, jego śmierć odbiła się szerokim echem w miasteczku. Mężczyzna właśnie rozpoczął urlop i wybrał się z żoną na plażę. „Szok był silny” – opowiada Anna, jedna z wypoczywających na wybrzeżu. „Byliśmy na plaży, bardzo niedaleko. To było straszne dowiedzieć się o śmierci tego mężczyzny”.
Na miejscowych portalach społecznościowych pojawiło się wiele wpisów i kondolencji. Ludzie wspominają Franco: „On zawsze był dobry i altruistyczny, już od dziecka”.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.