Bez księdza przy ołtarzu

Beata Zajączkowska Beata Zajączkowska

publikacja 13.10.2023 09:50

Szybciej niż przewidywano zmienia się Kościół we Włoszech, stając się ziemią potrzebującą zastrzyku personalnego wsparcia z zewnątrz.

Wciąż wyjeżdżają jeszcze nowi kapłani do pracy w krajach misyjnych, ale jest to garstka w porównaniu z tym, co było sto lat temu, czy nawet przed dwiema dekadami. Trend się wyraźnie odwrócił i księża z zagranicy oraz siostry zakonne są pilnie potrzebni we Włoszech. Bez nich niemożliwe staje się prowadzenie wielu parafii oraz dzieł apostolskich. Najbardziej odczuwalne jest to na północy, ale praktycznie nie ma już diecezji, która nie borykałaby się z widocznymi problemami kadrowymi. W takiej sytuacji nie dziwi, że biskupi kolejnych diecezji wydają listy wyjaśniające wiernym, co zastąpi niedzielną Mszę w wypadku braku kapłana, i jak się w takiej sytuacji należy zachować.

Jest to potrzebne, bo w lokalnej prasie już pojawiły się krzykliwe nagłówki o „Mszach bez księdza przy ołtarzu”, sprawowanych przez świeckich. O swym zaskoczeniu i oburzeni mówią parafianie. Postawiono ich w obliczu nowej rzeczywistości nie wyjaśniając jej znaczenia i nie przygotowując do świadomego udziału. W istocie chodzi o Liturgię Słowa najczęściej prowadzoną przez diakonów stałych, co zagościło na stałe właśnie w archidiecezji Genui. Na pewno jest to jakaś rewolucja we włoskim chrześcijaństwie, ale zarazem praktyka doskonale znana od dziesięcioleci z terenów misyjnych (zaaprobowana przez Sobór Watykański II), gdzie kapłan dojeżdża raz od wielkiego święta i za codzienne życie religijne odpowiadają najczęściej odpowiednio uformowani katechiści prowadząc też nabożeństwo skoncentrowane wokół słuchania Słowa Bożego, podczas którego rozdają Komunię św., „na zapas” konsekrowaną przez księdza w czasie jego poprzedniej wizyty. Ta codzienność wielu milionów chrześcijan na całym świecie, którzy pragną żyć Eucharystią zaczyna być coraz mocniej obecna w Europie. Poprawnie prowadzona nie powinna budzić obaw, choć tradycyjne myślenie o sposobie niedzielnego świętowania na pewno trudno będzie przestawić.

Katolicy stanowią 70 proc. mieszkańców Włoch, jednak cotygodniowe uczestnictwo w praktykach religijnych jest tam obecnie najniższe w historii. Informuje o tym główny urząd statystyczny ISTAT, podkreślając, że utrzymuje się trend postępującego zeświecczenia mieszkańców tego kraju. Ponad połowa z nich odwiedza kościół coraz rzadziej, głównie przy okazji chrztu, ślubu czy pogrzebów. W ciągu minionych 20 lat liczba „praktykujących regularnie” spadła niemal o połowę (z 36 do 19 proc.). Ostatnie badania pokazują też umacnianie, trwającego już od jakiegoś czasu, zjawiska braku zainteresowania praktykami religijnymi wśród młodzieży.

To wszystko jest zapowiedzią tego, co Włochy czeka w kolejnych latach. Nie oznacza jednak poddania i bierności w obliczu tej trudnej sytuacji. Coraz więcej biskupów decyduje się na oddanie parafii w zarządzanie wspólnotom, ruchom czy stowarzyszeniom, co gwarantuje zapewnienie w nich życia a nawet nowy zapał ewangelizacyjny. Nowością jest też tworzenie w diecezjach stałych Centrów Eucharystycznych, nazywanych latarniami dla kolejnych parafii bez księdza. Wypracowywanym rozwiązaniom warto się krytycznie przyglądać, bo przetestowane na włoskiej ziemi mogą się wkrótce przydać w Polsce. Ta chwila może nadejść szybciej niż się spodziewamy. To też dobry czas na postawienie na dobrą formację świeckich i ich większą odpowiedzialność za lokalne wspólnoty, w czym bez wątpienia może pomóc trwający synod nt. synodalności.

 

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..