Co piątemu zagranicznemu dziennikarzowi pracującemu w Chinach grożono cofnięciem wizy, czyli praktycznie wydaleniem w kraju - wykazał sondaż przeprowadzony wśród ponad 300 zagranicznych korespondentów pracujących w tym kraju.
W sondażu przeprowadzonym z inicjatywy Klubu Korespondentów Zagranicznych w Chinach (FCCC) 94 proc. spośród jego członków uznało, że w ciągu roku warunki ich pracy pogorszyły się.
Uczestnicy sondażu mówią o "naciskach i fizycznym maltretowaniu" dziennikarzy.
Rzeczniczka chińskiego MSZ, Jiang Yu, która wypowiedziała się w czwartek w sprawie cytowanego sondażu oświadczył, że FCCC "nie jest legalną organizacją". Jednocześnie zapewniła, że resort utrzymuje z tymi dziennikarzami "kanał bezpośrednich, stałych kontaktów".
Podkreślił jednocześnie, że "dziennikarze prasy zagranicznej zwiększają swą obecność w Chinach i poszerzają swobodę swego działania".
70 proc. członków FCCC, którzy wzięli udział w sondażu (jest wśród nich wielu laureatów Nagrody Pulitzera) twierdzi, że w trakcie spełniania swych obowiązków bywali narażeni na przymus fizyczny i przemoc.
Wobec dwudziestu korespondentów reprezentujących 18 redakcji lub koncernów medialnych stosowano opóźnienia w wydawaniu wiz spowodowane treścią bądź "tonem" ich publikacji.
Według brytyjskiego dziennikarza, który przepracował w Chinach 14 lat, obecny okres, jeśli chodzi o traktowanie dziennikarzy w tym kraju, jest najgorszy.
40 proc. uczestników sondażu mówi, że ludzie, którzy są ich źródłami informacji, byli "nachodzeni, zatrzymywani, przesłuchiwani i narażeni na rozmaite inne uciążliwe konsekwencje udzielania wypowiedzi zagranicznym mediom".
33 proc. dziennikarzy wypowiadających się w sondażu podało, że ich chińscy współpracownicy byli poddawani presji miejscowych władz. Sprawiła ona, że niektórzy woleli zrezygnować z pracy.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.