Biała Lądecka wróciła do koryta, ale stan jej wód nadal jest bardzo wysoki.
Olbrzymie ilości błota i żwiru, złamane na pół domy, zerwane mosty i ludzie łopatami wyrzucający szlam ze swoich mieszkań, a kilkaset metrów wyżej deptaki i spacerujący kuracjusze, zabytkowy dom zdrojowy i piękny park oświetlony latarniami - to dwa oblicza Lądka-Zdroju po olbrzymiej fali powodziowej, która przeszła przez to miasto w niedzielę.
Kilkutysięczne miasto to znana miejscowość uzdrowiskowa w Kotlinie Kłodzkiej. W sobotę Biała Lądecka zalała tam kilka ulic. Kataklizm przyszedł w niedzielę. W położonym powyżej Lądka Stroniu Śląskim pękła tama i wielka woda, około południa, spustoszyła uzdrowiskową miejscowość.
Do Lądka-Zdroju nie da się dojechać od polskiej strony, ponieważ wszystkie drogi są nieprzejezdne. Odcięte od świata jest również Stornie Śląskie. PAP udało się dotrzeć do Lądka w niedzielę późnym popołudniem od czeskiej strony, przez miejscowość Jawornik. Prowadzi tamtędy kręta, wąska droga.
Jadąc tą górską trasą nie widać oznak ogromu zniszczeń, które są kilometr dalej. Nie widać ich też w górnej, uzdrowiskowej części Lądka-Zdroju, do której wjeżdża się od czeskiej strony.
Cześć zdrojowa to utrzymane w bardzo dobrym stanie zabytkowe domy uzdrowiskowe oraz park. Na deptaku przechadzają się kuracjusze. Starsze małżeństwo przyjechało tu w piątek. "Padał deszcz i woda w rzece była wysoka, ale nic nie zapowiadało tego, co dziś widziałem" - powiedział PAP mężczyzna. Przejście fali powodziowej opisuje jako chwilę. Pokazuje na zdjęciach, gdzie była woda. Teraz jest tam błoto.
Drugie oblicze Lądka-Zdroju po wielkiej wodzie to błoto, połacie szlamu i żwiru, a w nich sprzęty domowe, fragmenty drzew, płotów, styropianu. To krajobraz, który wyłania się nagle, sto metrów poniżej części uzdrowiskowej. Im bliżej rzeki błota jest więcej, widać też całe drzewa, które naniosła woda. Nad rzeką złamane na pół domy, zniszczona zabytkowa restauracja. Można zobaczyć, co ktoś miał w pokoju, ponieważ nie ma ścian.
Nad Białą Lądecką, która wróciła do koryta, ale stan jej wód nadal jest bardzo wysoki, PAP spotkała matkę z nastoletnim synem. Rodzina mieszka w rynku, ale ewakuowała się do części uzdrowiskowej. Kobieta mówi, że jej mieszkanie nie zostało zalane, bo jest na pierwszym piętrze. U sąsiadki piętro wyżej woda była po kolana. Nastolatek pokazuje na budynek restauracji, która stała nad rzeką. "Dwa dni temu można była zjeść tam obiad" - mówi. Dziś budynek nie ma jednej ze ścian.
Mieszkańcy zalanych domów łopatami wyrzucają z mieszkań szlam. "Wszystko zniszczone" - mówi mężczyzna nie przerywając pracy.
Wszyscy opisują przejście fali jako chwilę. Mieszkający od lat 70. w Lądku-Zdroju pan Ryszard powiedział PAP, że pamięta powódź z 1997 r., zwaną powodzią stulecia. "Dziś było gorzej, o wiele gorzej, ale ludzie sobie pomogą i odbudujemy to miasto" - powiedział.
W Lądku woda zerwała niemal wszystkie mosty, w tym XVI-wieczny most św. Jana. Według legendy most był bardzo solidny, ponieważ w jego budowie miały zostać użyte kurze jaja. "Przetrwał 1997 r. Został zerwany w niedzielę" - załamuje ręce kobieta.
Na ulicach Lądka w niedzielę wieczorem jest wielu ludzi. Oglądają i rozmawiają o tym, co się wydarzyło kilka godzin temu. W mieście nie ma wody, a prąd jest tylko w niektórym kwartałach. Nie ma też zasięgu telefonii komórkowej. Ludzie, aby zadzwonić wychodzą na górkę powyżej części zdrojowej.
Z Lądka-Zdroju Piotr Doczekalski
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.