Generał Daud Rajha (Radżha), praktykujący prawosławny, został 8 sierpnia nowym ministrem obrony Syrii. Generał jest pierwszym chrześcijaninem na tym stanowisku w dziejach tego kraju.
Dotychczas piastowali je muzułmanie, należący do mniejszościowego nurtu w islamie – alawitów. Dekret w tej sprawie ogłosił prezydent kraju Baszar al-Asad.
Nowy minister urodził się w Damaszku w 1947, a stopień generała ma od 1998. W 2004 został zastępcą szefa sztabu generalnego armii swego kraju, a 4 czerwca 2009 stanął na jego czele. Na nowym urzędzie zastąpił alawitę gen. Alego Habiba, który ustąpił ze względów zdrowotnych. Rajha pozostaje w bliskich stosunkach z prawosławnym Patriarchatem Antiocheńskim (z siedzibą w stolicy Syrii), a zwłaszcza z biskupem pomocniczym Luqą (Łukaszem) Khourym, który zorganizował niedawno spotkanie („show” – według niektórych komentatorów) ekumeniczne z udziałem przedstawicieli różnych Kościołów i wyznań chrześcijańskich dla poparcia Asada i jego reżymu.
W rządzie syryjskim będzie obecnie trzech ministrów chrześcijańskich, z tym że dwaj pozostali – katolicy – nie utrzymują kontaktów osobistych z Kościołem.
Mianowanie generała ministrem obrony wywołało różne reakcje miejscowych chrześcijan. Zdaniem niektórych z nich, szczególnie tych, którzy nie chcą się wypowiadać w sprawach politycznych, jest to wydarzenie historyczne i „dobra sprawa”. Inni jednak, łącznie z tymi, którzy popierają prezydenta, uważają, że w obecnych warunkach – walk i przemocy – postawienie chrześcijanina „na pierwszej linii” konfrontacji nie jest czymś dobrym. „Nie wydaje się nam wielkim zaszczytem, że chrześcijanin został powołany do kierowania represjami wojskowymi przeciw opozycji na placu” – mówią przedstawiciele niektórych środowisk chrześcijańskich.
Zwracają też uwagę, że propaganda reżymowa nie omieszka podkreślić, że nominacja generała Rajhy wykazuje bezpodstawność poglądu, jakoby krajem rządziła mniejszość alawicka, a zwłaszcza że zmonopolizowała ona kierowanie siłami zbrojnymi.
Alawici są nurtem religijnym, pozostającym na obrzeżach islamu, istniejącym od IX wieku. Uznają m.in. reinkarnację, a wiele ich wierzeń wykazuje silny wpływ chrześcijaństwa, zaratustrianizmu i kultów astralnych. Ich celem jest przejście do sfery gwiazd przez siedem wcieleń. Często noszą imiona chrześcijańskie oraz obchodzą Boże Narodzenie i Wielkanoc. Nie obowiązują ich pielgrzymowanie do Mekki ani szariat, a alawitki nie noszą także zasłon na twarzach.
Stanowią do 20 proc. ludności Syrii i w praktyce rządzą tym krajem od czasu objęcia rządów przez prezydenta Hafiza al-Asada 12 marca 1971 roku. O ile szyici uznają ich za muzułmanów, to wielu sunnitów uważa alawitów za niewiernych.
Baszar al-Asad jest, podobnie jak jego zmarły w 2000 ojciec Hafiz, alawitą, ale formalnie uważa się za sunnitę, jak tego wymaga konstytucja kraju, gdyż to właśnie sunnici stanowią tam większość. Jego ojciec oficjalnie stał się sunnitą.
W całej Syrii nadal dochodzi do walk, aktów przemocy i terroru, a siły rządowe wzmagają natarcie na przeciwników reżymu. Prezydent w rozmowie z ministrem spraw zagranicznych Turcji Ahmetem Davutoğlu zapowiedział, że „siły bezpieczeństwa nie zaprzestaną zwalczania grup terrorystycznych”. Szef dyplomacji tureckiej ze swej strony oświadczył, że metody stosowane przez władze w Damaszku „są nie do przyjęcia” i powtórzył, że Syria musi powstrzymać przelew krwi.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.