Opozycja w Rosji ostro skrytykowała prezydenta Dmitrija Miedwiediewa i premiera Władimira Putina, którzy ogłosili w sobotę, że po wyborach prezydenckich w marcu 2012 roku zamienią się miejscami.
Lider niezarejestrowanej Partii Wolności Narodowej (Parnas) Borys Niemcow określił to jako "uzurpację władzy". "Jest to najgorszy ze scenariuszy rozwoju kraju" - ocenił i wyjaśnił, że "doprowadzi to do dalszego odpływu kapitału, kolejnej fali emigracji i degradacji państwa".
"Putin twardo zdecydował, że zostanie Łukaszenką" - oświadczył Niemcow.
Inny z przywódców tej partii, były premier Michaił Kasjanow oznajmił, że "wybrano najtwardszy i najnieprzyjemniejszy scenariusz". "Krach jest nieunikniony. Nastąpi za rok lub dwa. Przez sześć lat władzy nie utrzymają" - dodał.
Z kolei szef demokratycznej partii Jabłoko Siergiej Mitrochin ocenił, że "roszada w tandemie nie ma nic wspólnego z modernizacją, która zakłada przede wszystkim zmienność władzy". "Ta droga prowadzi do zastoju" - ostrzegł. Mitrochin oświadczył, że to obywatele Rosji zdecydują, czy chcą, by ta sytuacja trwała jeszcze 12 lat.
Także drugi z liderów Jabłoka, Grigorij Jawliński zauważył, że Miedwiediew i Putin "chcą, by wszystko pozostało jak jest jeszcze przez 12 lat". "Czyli - na zawsze. To ludzie zdecydują, czy się na to zgadzają czy nie" - powiedział.
Przywódca lewicowej Sprawiedliwej Rosji Siergiej Mironow zapowiedział natomiast, że partia ta nie poprze kandydatury Putina w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. "Będziemy nadal krytykować rząd, gdyż sytuacja w kraju nie rozwija się tak, jak powinna. Wszystko to za sprawą monopolu Jednej Rosji" - oświadczył.
Szef Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF) Giennadij Ziuganow uznał z kolei, że sobotnie decyzje Miedwiediewa i Putina nie zmienią sytuacji w Rosji. "Dla nas to nic nowego. Tandem zmuszony jest do lawirowania. Jakakolwiek próba jego zburzenia oznaczałaby pełny krach ich polityki z ostatnich lat" - powiedział.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.