Brawo Panie Prezesie! Będziemy bronić dzieci, ten potworny scenariusz, tj. adopcja dzieci przez homoseksualistów, który jeszcze 20 lat temu był nie do pomyślenia w cywilizowanym świecie, a który został wepchnięty do prawodawstwa krajów Zachodu siłą, przez zastraszenie i uwiedzenie wyborców, w Polsce nie przejdzie! Trzeba twardo powiedzieć, DOŚĆ! Brońmy dzieci!
Historia adopcji dzieci przez osoby homoseksualne sięga 1950 roku, a więc zdecydowanie więcej, niż "20 lat".
Co ciekawe, największy odsetek homoseksualistów wychowujących dzieci dotyczy krajów tradycyjnie katolickich, jak Urugwaj, Brazylia, czy Hiszpania. Wyjątkiem jest jedynie Szwecja.
Jako kraj aspirujący do bycia krajem europejskim i tak nie uciekniemy społecznej dyskusji o związkach partnerskich, małżeństwach jednopłciowych i adopcji przez nie dzieci. Oczywiście można usiłować zamknąć się na świat, ale wtedy trzeba to robić konsekwentnie, czyli odrzucić EU i jej finansowanie inwestycji i rolnictwa, trzeba zamknąć granice wprowadzając paszporty, wizy etc. Tylko czy taka droga będzie akceptowalna przez polskie, nowoczesne społeczeństwo?
Alez przeciez dyskutujemy ... i sie nie zgadzamy. Jestesmy pelnoprawnym czlonkiem Unii, wkladamy w nią tyle ile wyciągamy a moze nawet więcej, bo jak rozumiem z sympatii nas tam nie przyjęli a raczej dlatego, ze stworzyliśmy u nas eldorado dla zachodniego kapitału bez wzajemnosci zresztą, bo polski biznes nie ma takiej swobody w krajach zachodnich (patrz unijna polityka rolna oraz dyrektywa o pracy delegowanej) Moze zatem pora zeby Unia otworzla sie na nas rowniez swiatopogladowo? Mamy prawo eksportowac idee a nie obowiazek importowac. Coz to wogóle za pomysl?
EU to także sposób uprawiania polityki, sposób podejścia do problemów. I to cywilizowany, a nie populistyczny. A już niedopuszczalnym jest branie mamony i mówienie że kraje EU które solidarnie na nią łożą są dla nas zagrożeniem (choćby w wypadku związków jednej płci).
Mam inny punkt widzenia. Po prostu jak się zarabia mamonę na obywatelach innego kraju płacąć mu za to niewielką rekompensatę to się łaski nie robi tylko dobry interes. Unia to nie tylko trasfery budżetowe. Czyjs dobry interes nas do niczego nie zobowiązuje, wręcz przeciwnie można oczekiwać wdzieczności i szacunku. Nie uwazam zeby Europa Zachodnia byla cywilizowana skoro stosunek do dzieci niepełnosprawnych dzieci i osób chorych jest taki jak w starozytnej Sparcie a patrząc na rozwój związków jednej płci to się i pewnie sakralnego nierządu możemy niedługo spodziewać.
Mam dla Was intelektualne ćwiczenie. Podajcie mi proszę przykład jednej dyrektywy unijnej, która poprawiła albo przynajmniej nie pogorszyła konkurencyjności polskiego biznesu od momentu wstąpienia Polski do Unii. Moze jakiś sukces dyplomacji rządów Tuska?
Jedna? Z pamięci, na szybko, wyłączenie pieczarek z listy grzybów i traktowanie ich w obrocie unijnym jako warzyw. Dzięki temu Polska stała się największym eksporterem pieczarek na świecie.
Aby nie przenosić dyskusji na poziom EU w oderwaniu od polskich lęków, to dzieci moich znajomych korzystając ze swobody poruszania się w EU mieszkają, uczą się czy też mają wielu znajomych w wielu krajach. To uczy tolerancji, rozumienia świata i jest wartością sama w sobie. I to dla wielu zalęknionych katolików jest chyba wielkim współczesnym dramatem. W dodatku postkomunistyczna mrzonka o wielkiej Polsce nadal dla wielu jest swoistą prawdą. Tyle że nie jest to prawdą obiektywną.
A czy ktos z tym dyskutuje Tomaszu? Po Polsce również swobodnie się poruszają obywatele Unii i kupują tutaj nieruchomosci a do glowy im nie przyjdzie czuć się zobowiązanym. Na tym polega wzajemność, nie trzeba za nic płacić dwa razy. Polska jest w Unii takim samym gospodarzem jak Niemcy czy Holendrzy, nie musimy milczec przy stole. To juz nie te czasy, kiedy nie stac nas bylo na wode we wloskiej kawiarni, co niestety niektórych dalej wpędza w kompleksy.
Raz jeszcze - możliwość swobodnego poznania różnych ludzi, w tym także w krajach w których normalnością są już związki partnerskie czy małżeństwa tej samej płci powoduje, że wbrew opiniom powielanym w Polsce świat się nie zawalił, a ludzie żyją szczęśliwi także tam, gdzie my widzimy czające się zło. Stąd taka niechęć choćby do EU i nieustanne negowanie praw ludzi do swobodnej decyzji o swoich związkach. Natomiast oczywiście możemy i wręcz powinniśmy pokazywać tę dobrą, tradycyjną, polską, katolicką rodzinę. Tyle gdzie ją znaleźć?
Trochę śmieszy mnie gadanie o "tradycyjnej rodzinie". W tradycyjnym modelu rodziny dzieci były własnością rodziców, a konkretnie ojca, który mógł dysponować dziećmi dowolnie, z decydowaniem z kim zawrą małżeństwo włącznie. Tradycyjny model rodziny wykluczał jakąś większą zażyłość między małżonkami, gdyż małżeństwo było instytucją mającą zapewnić bezpieczeństwo finansowe, a nie służące miłości. Do tego "tradycyjny" model zakładał, że mąż może domagać się seksu w każdym momencie, a żona ma spełniać obowiązki. Dziś całe szczęście nazywa się to gwałtem.
Tomaszu, ale gdzie i kto nie pozwala ludziom decydować o swoich związkach? Ludzie mieszkają z kim chcą, ale nie każdy rodzaj koabitacji zasługuje na szczególną ochronę ze strony współobywateli. Pragnę przypomnieć, ze w domach homoseksualnych dzieci się nie rodzą. Polska nie wspiera również ani prawnie ani finansowo rodzin pachworkowych, konkubinatow oraz poligamii. Moze nie każdy znajduje pelnie szczescia w rodzinie stworzonej przez jedna kobiete, mezczyzne i dzieci, ale puki co nic lepszego nie wymyslono. W dzisiejszych czasach moze warto pomyslec o wiekszym uprzywilejowaniu rodziny stabilnej jako inwestycja w zdrowie psychiczne obywateli oraz stosownej edukacji emocjonalnej, zeby ludzie byli zdolni tworzyc takie rodziny.
Zacznijmy od tego że także w Polsce żyje wiele osób które są ateistami. W ich wypadku jedynym argumentem co do ochrony małżeństwa jest wychowanie własnych dzieci. Ale ten argument przegrywa z rzeczywistością w której wiele małżonków wychowuje nie swoje dzieci. Co więcej coraz częściej dzieci mają dwa domy i dwie rodziny. Albo i więcej, gdy każdy rodzeństwa ma innego ojca (matkę). Dziś jednym z modeli rodziny jest tzw. seryjna monogamia. W tą sytuację, do której dopuścili także (a w Polsce przede wszystkim) katolicy wpisują się też związki jednopłciowe. I tak to dziś wygląda, a opowiadanie o jakiejś edukacji emocjonalnej itd. mija się z sensem.
Tomaszu, kij zawsze ma dwa konce. To nie jest tak, że skoro juz zaczelismy demontowac rodzine, to trzeba to dokonczyc. To nie jest jedyna opcja, bo mozna sie tez cofnąc i np. zdelegalizowac rozwody. Niech malzenstwo bedzie opcją wylącznie dla odważnych. Bo seryjna monogamia oraz patchworki to rzeczywiście są kpiną z rodziny a przede wszystkim z dzieci.
Ale jaki model małżeński ma być tym najlepszym. Czy wracamy do małżeństw aranżowanych, albo małżeństw gdzie mąż był najważniejszy, a żona miała być mu posłuszna? Cały problem polega na tym, że wielu ma jakieś mityczne wyobrażenie o małżeństwie którego de facto nigdy w realnym życiu nie było. Małżeństwo zresztą jak całe życie społeczne ciągle podlega ewolucji i tego procesu zatrzymać się nie da.
Na szczęście krzywdzenie dzieci nie jest warunkiem bycia w Unii. Z drugiej strony Unia Europejska rozpadła się z powodu ewolucji w stronę lewicowego zła.
Patrz, a ja czytam, że z tej "rozpękniętej EU" będziemy się domagać równych dopłat na rolnictwo i nadal planujemy budowę sieci dróg z funduszy złej lewicującej EU
Dopłaty nam sie nalezą z tego powodu, że je współfinansujemy dla Francuzów nawet w wyzszej od naszej wysokości i bez nich nasza własna żywność na naszym własnym kraju byłaby niekonkurencyjna, ale likwidacja polityki rolnej nawet bardziej nam pasuje bo oprócz dopłat obniżających naszą konkurencyjność nakłada na nasz eksport niekorzystne limity. Trudno powiedzieć czy sami nie zbudowalibyśmy tych dróg taniej za nasz wkład własny np. , a z całą pewnością zarobiłyby polskie firmy a nie niemieckie. Pragnę przypomnieć, że autostrada do Gdańska to zdaje się najdroższa autostrada w Europie a mimo to wiele polskich podwykonawców zbankrutowało, bo im inwestor nie zapłacił. Przez litość nie przypomnę jaka opcja polityczna tym zarządzała, bo nie ma co kopać leżącego.
Widzisz jak powstaje plotka. Firmy budowlane bankrutują, bo decydują się wykonania prac poniżej kosztów. Tak było w 2012 roku, tak jest i teraz. A co do reszty - gdyby nie EU to nikt by się z Polską gospodarką na pewno nie liczył i nie mielibyśmy takich możliwości jak obecnie mają nasze firmy na wspólnym rynku europejskim.
To nie były doniesienia prasy plotkarskiej a rzetelnych dziennikarzy. Pewnie ze nasze firmy mają pewne możliwości we Francji, ale Francuskie w Polsce mają większe i to kosztem polskich - tu podac można wyświechtany już przykład handlu - najlepsza gałąź gospodarki, bo zyski są duze a nie wymaga specjalnych inwestycji (zwlaszcza ze np. kapital obrotowy finansuja polscy dostawcy - nierzadko ma on wręcz wartości ujemne dla duzych sieci) a w której polskich firm prawie nie ma. I transfery budżetowe nam to w jakimś skromny sposób rekompensują.
Nie wiem, co nazywasz "rzetelną prasą", ale takiej liczby bajek w jednym zdaniu dawno nie widziałem. Dopłaty wcale nam się nie "należą", otrzymujemy je w ramach wspólnej polityki rolnej. Nie wiem skąd też plotki o likwidacji rolnictwa, które dzięki Unii rozkwita, albo o niekorzystnych limitach (np. słynne kwoty mleczne, gdy je zniesiono polscy producenci apelowali o ich przywrócenie). Do tego bzdury o niemieckich firmach, mających zarobić na budowie dróg, w Polsce nie działa ani jedna niemiecka firma budująca drogi. Kłamstwem jest też mówienie o najdroższych autostradach, co było manipulacją "prawicowej" prasy, która porówanała koszt budowy autostrady w Niemczech, z łącznym kosztem budowy i wykupu gruntów w Polsce.
Wystarczy pojechać na polską wieś i ją porównać do tego co było kilkanaście lat temu aby zobaczyć czym jest wspólna polityka rolna i dlaczego polscy rolnicy najwięcej już ugrali z EU. Opowiadania o równych dopłatach miałoby sens gdyby wydajność produkcji rolnej była taka sama w całej EU. A tak nie jest, bo znów usiłuje się opowiadać bajki o bogatym polski rolniku z kilkoma ha pól i dwoma krowami. Tam, gdzie produkcja rolna idzie w kierunku dużych gospodarstw, tam faktycznie warto zawalczyć o podobne środki. Bzdurą jest opowiadanie o zachodnich firmach pracujących w Polsce przy budowie autostrad. I szkoda że wiele renomowanych firm nie startuje u nas w przetargach, bo może byłaby szansa na poprawę jakości prac. Ale dopóki obowiązuje jako podstawowe kryterium ceny to mamy co mamy. Co więcej po zapowiadanej już oficjalnie rewaloryzacji płacy minimalnej znów będziemy świadkami upadłości firm podwykonawczych, które bazowały wyłącznie na niskiej płacy dla pracowników z Ukrainy , Białorusi czy z innych państw.
Tomaszu, genezą nierównych doplat byly nizsze koszty pracy w Polsce a nie slabsza wydajnosc. Francuzi obawiali się konkurencji, ktora niższe doplaty mialy uniemożliwic. Stąd też kwoty. Koszty pracy w Polsce rosną, więc analogicznie powinny dopłaty, po to żeby rolnictwo francuskie nie bylo bezkonkurencyjne. Polska wieś wypiękniala za unijne pieniadze, bo Unia placila za nieprodukowanie. Gdyby pozwolili nam produkowac i nie niszczyli kokurencji wypieknialaby o wlasnych silach moze nawet bardziej. Unijna polityka rolna byla szkodliwa dla Polski w momencie akcesji, choc teraz nas chroni przed rolnictwem bulgarskim i rumunskim. Trzeba sobie jasno powiedzec, ze zachodnie panstwa chronią swoje rynki przed konkurencja ze wschodu, my nie mamy symetrycznej mozliwosci ochrony naszego rynku. Takie byly warunki akcesji potem jeszcze sie pogarszaly (wspomniana dyrektywa dot.pracownikow delegowanych). Za to dostalismy trasfery z Unii. tyle ze transfery sie kończą a nierównowaga pozostaje zafiksowana podwójną większością na czas trwania Unii. Na to się zgodziliśmy, ale nie mamy jeszcze obowiazku uleglosci ideologicznej.
Francuzi stanowią 13% ludności Unii Europejskiej, produkując 14% całości rolnictwa EU. Polacy stanowią 7% ludności, produkując 6%. Różnica jest niewielka.
Polska jest trzecim producentem zbóż w Europie, szóstym producentem wieprzowiny, ósmym producentem wołowiny.
To chyba wystarczy na podsumowanie Twoich bajeczek, że płacą nam za nieprodukowanie.
Skok cywilizacyjny polskiej wsi związany z akcesją i środkami EU jest niepodważalny. Również niepodważalnym jest, że po latach PGRów, chłoporobotników i gospodarstw utrzymujących się z jednej czy dwóch krów i kilku ha marnej ziemi w końcu rozwija się w Polsce przemysł rolny zdolny do konkurencji. Stąd faktycznie dopłaty winny być powoli wyrównywane tyle że w Polsce usiłuje się obecnie zaprzeczać powiązaniu wynagrodzenia z wydajnością pracy. Co niewątpliwie niszczy rynek, także rolny.
Dremorze, dzięki za podanie udziałów w rynku żywności. Ufam, ze nie potrzebuje ich sprawdzać. Tyle, że dowodzą one niestety moich tez. Ponieważ koszt produkcji żywności we Francji jest 3 razy wyzszy niż w Polsce to Polska powinna zaspojajac 14% rynku a Francja 6%. Jest to zatem dowód doskonały na protekcjonistyczny charakter unijnej polityki rolnej. Zresztą kto śledził negocjacje akcesyjne ten wie , że wyrównanie kosztów produkcji przez nierówne dopłaty było oficjalnym stanowiskiem negocjacyjnym krajów starej Unii. Kto tu neguje fakt ze rolnictwo polskie zyskalo? Zyskalo choc mniej niz powionno. Ja neguje fakt ze unia na polskiej akcesji stracila. Przypominam, że poczatkiem dyskusji byla teza Tomasza, że Polska sie za te doplaty i autostrady powinna wywdzieczyc ulegloscia swiatopogladowa. Ja twierdze, ze sie juz wywdzieczyla z nawiazką dostepem do naszego rynku i transferami niebudzetowymi w postaci dywidend, cen trasferowych, opat za zarzadzenie itd. za ktore zaplacili polscy konsumenci, a ktore nie sluzą rozwojowi polskiej gospodarki a unijnej.
Po pierwsze to nie można dziś oddzielać polskiej gospodarki od gospodarki EU. Po drugie dziś żyjemy w świecie globalnym, a nie świecie ograniczonym granicami państwowymi. Hasła typu transfer dywident etc. pokazują brak rozumienia tej gospodarki.
A co do światopoglądu, to nie chodzi o uległości, tylko o procesie w którym korzystając z dobrodziejstw EU również musimy akceptować zmiany w poglądach dot. np. rodziny. Nie da się być otwartym na europejską gospodarkę i jednocześnie zamykać się na europejskie podejście do spraw nazwijmy je obyczajowych. Szczególnie w sytuacji, gdy nic nie mamy do zaoferowania innym.
Po pierwsze, to Unia jeszcze nie "rozpadła się", a jeśli już dojdzie do wyjścia Wielkiej Brytanii, to nie z powodu "lewicowego zła", tylko "prawicowej głupoty", która pchnęła Anglików do głosowania w referendum przeciwko imigrantom z Polski.
"Dzieci mają być przedmiotami, które są potrzebne komuś, nie wiem do czego, można chyba powiedzieć, że do zabawy". To cytat z wypowiedzi pana posła J. Kaczyńskiego. Niewątpliwie dotyczy on sprawy adopcji dzieci. W tym kontekście (adopcji) pan poseł umieszcza sugestię, że dzieci są komuś potrzebne do zabawy. Innymi słowy, zdaniem pana posła, istnieje związek między adopcją a czynieniem z dziecka przedmiotu do zabawy. A teraz mam prośbę do moderatora: czy mógłbym otrzymać wyjaśnienie, dlaczego został wykasowany mój poprzedni post, który sprowadzał się do takiej samej analizy rzeczonej wypowiedzi i wyprowadzenia chyba oczywistego wniosku, że jest ona obraźliwa?
A do czego są potrzebne parom małżeńskim albo osobom samotnym? Czy kiedy ktoś wyraża pragnienie posiadania dziecka albo stara się o adopcję, to ktokolwiek z minimalną wrażliwością i kulturą osobistą zapyta: "do czego wam te dzieci są potrzebne? Może do zabawy?"
Mloda samotna dziewczyna nie mogąca stworzyc dziecku domu potrafi z milosci oddac je do adopcji po to aby miało mamę i tatę. Homoseksualiści z miłości powinni z adopcji takiego dziecka zrezygnowac skoro może mieć ono mamę i tatę. W tym wypadku 1+1 nie rowna sie 2. W procesie adopcyjnym liczy sie dobro dziecka a nie doroslych. No i pytanie, co to jest milość? To , ze ja kogos potrzebuję nie oznacza, że go kocham tylko ze mam jakis brak.
Tak przy okazji - co się stało z I czytaniem obywatelskiego projektu „Stop Pedofilii? A co z obywatelskim projektem przeciwdziałania aborcji eugenicznej?
Siła Czarnych Marszów przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego była zdecydowanie większa, niż siła środowisk LGBT. Kaczyński uznał, że jest za słaby, żeby walczyć z oporem kobiet. Poza tym trudniej jest zmobilizować skrajny elektorat do nienawiści wobec Czarnych Marszów, bo tam są ich matki, żony i siostry. Co innego geje, którym można odebrać człowieczeństwo, nazwać zarazą, zmobilizować biskupów i napuścić kiboli z kamieniami.
Dremor: "Poza tym trudniej jest zmobilizować skrajny elektorat do nienawiści wobec Czarnych Marszów, bo tam są ich matki, żony i siostry" - mam wrażenie, że rzeczywistości w których żyjemy nie są tożsame.
Co ciekawe, największy odsetek homoseksualistów wychowujących dzieci dotyczy krajów tradycyjnie katolickich, jak Urugwaj, Brazylia, czy Hiszpania. Wyjątkiem jest jedynie Szwecja.
Oczywiście można usiłować zamknąć się na świat, ale wtedy trzeba to robić konsekwentnie, czyli odrzucić EU i jej finansowanie inwestycji i rolnictwa, trzeba zamknąć granice wprowadzając paszporty, wizy etc. Tylko czy taka droga będzie akceptowalna przez polskie, nowoczesne społeczeństwo?
A już niedopuszczalnym jest branie mamony i mówienie że kraje EU które solidarnie na nią łożą są dla nas zagrożeniem (choćby w wypadku związków jednej płci).
Natomiast oczywiście możemy i wręcz powinniśmy pokazywać tę dobrą, tradycyjną, polską, katolicką rodzinę. Tyle gdzie ją znaleźć?
Obecny model rodziny powstał dopiero w XX wieku.
W tą sytuację, do której dopuścili także (a w Polsce przede wszystkim) katolicy wpisują się też związki jednopłciowe. I tak to dziś wygląda, a opowiadanie o jakiejś edukacji emocjonalnej itd. mija się z sensem.
Cały problem polega na tym, że wielu ma jakieś mityczne wyobrażenie o małżeństwie którego de facto nigdy w realnym życiu nie było. Małżeństwo zresztą jak całe życie społeczne ciągle podlega ewolucji i tego procesu zatrzymać się nie da.
A co do reszty - gdyby nie EU to nikt by się z Polską gospodarką na pewno nie liczył i nie mielibyśmy takich możliwości jak obecnie mają nasze firmy na wspólnym rynku europejskim.
Opowiadania o równych dopłatach miałoby sens gdyby wydajność produkcji rolnej była taka sama w całej EU. A tak nie jest, bo znów usiłuje się opowiadać bajki o bogatym polski rolniku z kilkoma ha pól i dwoma krowami. Tam, gdzie produkcja rolna idzie w kierunku dużych gospodarstw, tam faktycznie warto zawalczyć o podobne środki.
Bzdurą jest opowiadanie o zachodnich firmach pracujących w Polsce przy budowie autostrad. I szkoda że wiele renomowanych firm nie startuje u nas w przetargach, bo może byłaby szansa na poprawę jakości prac. Ale dopóki obowiązuje jako podstawowe kryterium ceny to mamy co mamy.
Co więcej po zapowiadanej już oficjalnie rewaloryzacji płacy minimalnej znów będziemy świadkami upadłości firm podwykonawczych, które bazowały wyłącznie na niskiej płacy dla pracowników z Ukrainy , Białorusi czy z innych państw.
Polacy stanowią 7% ludności, produkując 6%.
Różnica jest niewielka.
Polska jest trzecim producentem zbóż w Europie, szóstym producentem wieprzowiny, ósmym producentem wołowiny.
To chyba wystarczy na podsumowanie Twoich bajeczek, że płacą nam za nieprodukowanie.
Gadanie, że polskie rolnictwo straciło na akcesji jest gwałtem na ludzkim rozumie, bo inaczej się nie da tego nazwać.
A co do światopoglądu, to nie chodzi o uległości, tylko o procesie w którym korzystając z dobrodziejstw EU również musimy akceptować zmiany w poglądach dot. np. rodziny. Nie da się być otwartym na europejską gospodarkę i jednocześnie zamykać się na europejskie podejście do spraw nazwijmy je obyczajowych. Szczególnie w sytuacji, gdy nic nie mamy do zaoferowania innym.
A co z obywatelskim projektem przeciwdziałania aborcji eugenicznej?