Co powiedziałby terapeuta Kościołowi, gdyby on, jako pacjent, zawitał w jego gabinecie?
Andrzej Duda podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.
Filip Dębowski podpowiadał uczestnikom Festiwalu Kariery 2024, jak zadbać o higienę cyfrową.
A Żabka sobie poradzi - testy sklepów autonomicznych są zaawansowane. No chyba, że w "trosce" o pracowników zakaże się także tworzenia takich rozwiązań.
Cała ta ustawa niestety jest wielką pomyłką, bo albo wolna niedziela dla wszystkich z wyjątkami faktycznie i wyłącznie dla typowych służb albo niedziela jako dzień pracy także handlu.
I faktycznie, poczynania obecnego rządu przyczynią się do radykalnej automatyzacji także w handlu. Nomen omen kosztem pracowników.
A patrząc po Żabce, to korzystam czasami z ich usług pocztowych, ale jak dzięki Solidarności przestaną je świadczyć w niedzielę, to będę korzystał z tych od paczkomatów.
Kres pracy zawodowej przeważnie wynikał z problemów zdrowotnych, a nie z wieku.
Złośliwi mówią, że to dlatego, że niedziela jest po to, by ją spędzać z rodziną, dlatego właściciel monopolowego spędza całą rodzinę do wspólnego stania za ladą.
Jeszcze złośliwsi twierdzą, że właściciela nikt nie zmusza do stania z rodziną w niedzielę za ladą. Chce to staje, nie chce to niech innych nie zmusza.
A co do obecnego stanu prawnego sprzedawca w sklepie ma zakaz pracy, a sprzedawca (taki sam zawód) na stacji benzynowej, czy sprzedający wszelakiego typu bilety do kin czy muzeów już nie.
Zresztą w samym handlu nagle mamy jakieś ustawowe wyjątki co potwierdza, że sama ustawa jest jedynie oparta na ideologii wolnej od pracy niedzieli ale nie dla wszystkich.
Ta ustawa pokazuje więc dobitnie czego robić się nie powinno.
W odróżnieniu od socjalistów i lewicowców uważam, że ludzie kierują się rozsądkiem i pragmatyzmem. Co zresztą widać przy "obchodzeniu" złego prawa choćby o "wolnych od handlu" niedzielach.
A co do szkół, urzędów, firm, sklepów itd. są jeszcze klienci. I stąd np. w centrach biznesu ludzie pracują nocą i w święta, których nie świętują ich klienci.
I myślę, że wielu rodziców wolałoby aby szkoła nie miała zbyt dużo krótkich przerw, bo to dezorganizuje życie rodzinne.
Co więcej "klientami szkoły" są dzieci w imieniu których występują rodzice. A szkoła o ile wiem nie istnieje sama dla siebie, tylko dla uczniów i (teoretycznie) brak uczniów powinien spowodować jej plajtę. Więc jest miejsce dla rodziców.
A umowa o pracę nie jest też tworem wiszącym w powietrzu bo służy wykonywaniu pracy, czyli uczeniu. I znów - brak uczniów to brak podstawy do zatrudnienia nauczyciela, czyli brak pracy dla dyrektora itd.
Reguły są proste, socjaliści je skutecznie komplikują.
A pracodawcą pracodawcy dyrektora szkoły jest społeczność lokalna - trudno do zrozumieć?
Podobnie jest z wspomnianymi przez Ciebie zakładami przemysłowymi, wiele z nich pracuje w systemie zmianowym, z sobotami i niedzielami włącznie. Obecnie część kopalń planuje przejście właśnie na system zmianowy, nie tylko ze względu na zyski, ale także ze względu na bezpieczeństwo (zdecydowana większość wypadków w kopalniach ma miejsce w poniedziałki, ponieważ wolne niedziele powodują, że nie jest w tym czasie oczyszczane powietrze z metanu).
Albo jakie względy społeczne przemawiają aby pracownicy handlu w punktach małej gastronomii pracowali w niedzielę?
Wiem, lewicowa myśl nie trawi wolności gospodarczej i musi narzucać innym własne wizje. I tak czyni Solidarność domagając się zakazu handlu np. w Żabkach.
Czyli nie potrafisz ich wymienić. Co nie dziwne w sytuacji, gdy pracownicy handlu mają inne względy społeczne o ile pracują w sklepach, a inne gdy np. w kioskach z jedzeniem czy stacjach benzynowych o sklepach z dewocjonaliami nie wspominając.
Z drugiej strony argumentacja, ze rodziny powinny spędzać niedzielę w restauracjach, kinach czy barach, a nie w sklepach też jest bardzo dyskusyjna.
Notabene z wolnej niedzieli wyłączone są także centra biznesowe (z odpowiednimi warunkami).
Gdyby postulowana zakaz pracy dla wszystkich (z wyjątkami niezbędnych służb) to można by faktycznie powiedzieć, że zgodne jest to z III przykazaniem Dekalogu.
Po co więc udawać?
No, chyba, że zamiast sprzedawać ciuchy zacząłbym sprzedawać różańce ;)
A może zwyczajnie nie chcesz dostrzec absurdów obecnej ustawy, która jest dziurawa jak sito?
A co do ustawy, to tak, istnieje tam przepis, który zakazuje w niedzielę postawienia za ladą pracownika który chce pracować, pozwala za to postawić za tą samą ladą nawet nieletniego członka rodziny.
Nie widzisz, czy nie chcesz widzieć w tym absurdu?
Tak jak już tutaj pisałem, pomysł z "pocztą w Żabce" wbrew pozorom ma sens dla samej Poczty Polskiej, zmiana przepisów ograniczy dostępność do tego sektora usług.
W dodatku taka zmiana ma podłoże jedynie w jakiejś bliżej nieokreślonej ideologii, jak cała ta ustawa, bo nie wypełnia ona w żaden sposób nakazu chrześcijańskiego świętowania niedzieli, ale próbuje siłą narzucać poglądy zbliżone do religijnych do prawa świeckiego.
A potwierdzeniem tej tezy jest choćby fakt, że nadal nie potrafisz uzasadnić dlaczego sprzedawca kawy w barze ma inne ustawowe warunki zatrudnienia od sprzedawcy w markecie.
Zadam to pytanie jeszcze inaczej: Czy wszelkie problemy światopoglądowe, kulturalne i polityczne (tzw. nadbudowa) są wtórne i drugorzędne w stosunku do ekonomicznych? Czy byt określa świadomość? Czy działalność gospodarcza ma być organizowana poprzez praktyczne zastosowanie systemów motywacyjnych? Czy kształtowanie „warunków pracy” pracowników „płatnego niewolnictwa” jest drogą do wolności i emancypacji?
Rozwiązanie było prozaiczne - pracodawca za pracę w niedzielę musiałby zapłacić ekstra. A z drugiej strony, gdyby nie było kupujących to nikt by sklepów w niedzielę nie otwierał. I tutaj byłaby rola dla Kościoła. Ale....
Ale jedynym sukcesem Solidarności i rządu będzie ograniczanie miejsc pracy - choćby poprzez promowanie handlu internetowego czy też automatyzacji procesów sprzedażowych. Mnie cieszy choćby rosnąca ilość kas samoobsługowych, automatów sprzedających etc. Ale nie wiem, czy to powinno cieszyć związek zawodowy którego działania w konsekwencji będą ograniczały miejsca pracy.
Cytat który zaproponowałeś mówi o tym żeby dla nikogo nie być ciężarem. Czy ten który zmusza do pracy w niedzielę sam pracuje w niedzielę? Czy według ciebie zgodnie z zaproponowanym cytatem nie musi? Gubisz się Waść we własnych poglądach, albo coś źle zrozumiałem.
2 Tes 3,12 -Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem, własny chleb jedli.
Własny to chyba nie ten wypracowany cudzymi rękami pracującymi dla większego zysku nawet w niedzielę?
Szkoda że zatrzymałeś się na dwunastym wersecie. Dalej również jest pięknie:
Wy zaś, bracia, nie zniechęcajcie się w czynieniu dobrze! Jeżeli ktoś nie posłucha słów naszego listu, tego sobie zaznaczcie i nie obcujcie z nim, aby się zawstydził. A nie uważajcie go za nieprzyjaciela, lecz jak brata go napominajcie!
:)
A co do niedzieli to pamiętaj, że w Polsce nie wszyscy są praktykującymi katolikami, wielu z rożnych zresztą powodów chce i pracuje w niedziele. Dziś w imię jakiejś ideologii zakazuje im się tej pracy gdy są pracownikami handlu ograniczając wolność.
Natomiast w podeście wyczuwam jakiś problem w stosunku do tych "złych" pracodawców. Mylę się, czy też bierzesz udział w słynnej walce klasowej?
Pojęcie zła i dobra raczej nie ogranicza się do relacji pracodawca/pracownik, czy różnicy klasowej? Chyba? Choć przyznaję, tak, dla mnie pracodawca zmuszający podwładnego pracownika do pracy w niedzielę jest złym pracodawcą niezależnie od tego w jakiej jest klasie społecznej.
Czy nadal coś wyczuwasz? :)
Co więcej, jest wielka różnica pomiędzy kodeksem karnym, a prawem pracy. Bo ten pierwszy teoretycznie wywodzi sie z czasów prawa rzymskiego, a ten drugi ma korzenie w socjaliźmie.
Zakaz handlu w niedziele jest wynikiem ideologii, a nie pragmatyzmu jakim powinno cechować się prawo. Gdyby w grę wchodził pragmatyzm ustawodawca obciążył by pracę w niedzielę np obowiązkiem wypłaty 200% wynagrodzenia za ten dzień.
Bo jakiż to pragmatyzm mogę znaleźć w nadstawianiu drugiego policzka, miłowaniu nieprzyjaciół, lub oddawaniu płaszcza temu kto chce mój płaszcz? Gdzie i jaki pragmatyzm w oddawaniu swojego życia za grzechy innych?
Jakaż to ideologia stać może za pragnieniem pragmatyzmu, którego głównym filarem jest Antyrealizm - przekonanie, że świat zewnętrzny niezależny od podmiotu poznającego nie istnieje, a przynajmniej jest zupełnie inny niż podmiotowi poznającemu się wydaje?
A zatem różnica pomiędzy nami zdaje się leży głębiej niż prawne przyzwolenie na handelek i pracę w niedzielę. :)
Tylko i wyłącznie kwestia perspektywy, albo inaczej mówiąc kwestia odniesienia. W wypadku świata tu i teraz zero pragmatyzmu. Co więcej, zachowania o których piszesz uważane są za jakiś ideał bez pokrycia w możliwości realizacji i są negowane rozumem.
Dla przykładu popatrz na te "wolne od pracy niedziele" - gdyby w Polsce większość mieszkańców, uważających sie notabene za katolików faktycznie przestrzegała zasad wiary i nie chodziła w niedziele do sklepu.... Ale pragmatyzm katolickiego społeczeństwa mowi, zamknijmy sklepy, pozbawmy w imię ideologii miejsc pracy, a nasze sumienie związane z III przykazaniem będzie czyste. Poważnie na tym polega wiara?
Żyjąc w perspektywie życia wiecznego zarówno problem tego płaszcza, jak również problem handlu niedzielnego rozwiązuje się sam. Ale tych co żyją w takiej perspektywie jest naprawdę garstka, inni domagają się zakazów, aby nie dać się zwieść pokusom. Wierzą w moc prawa ziemskiego.
Zadowoleni z wolnej niedzieli korzystają z czystym sumieniem z pracy innych dokładnie tak samo, jak korzystali z pracy sprzedawcy.
A co do wolnego dnia, to idąc do kościoła niedzielę na ranną, emerycka Mszę św. widzę zapracowanych w centrach biznesu wszelakiego, bo w wielu krajach niedziela nie jest dniem wolnym od pracy.
W niektórych aspektach Twoich poglądów bardzo chciałbym się mylić. Jednak nie utożsamiaj się zbytnio ze swoimi poglądami. Nie oceniam ciebie, tylko Twoje poglądy i przekonania a to dwie rożne sprawy. Nigdzie chyba nie napisałem o Tobie, a jedynie o różnicach w tym co ty i ja uznajemy za słuszne i wartościowe. A wracając do przepełnionych w niedzielę obiektów handlowo usługowych to zapełniają je właśnie ci którzy pozwolili się oszukać i okłamać, że praca i handelek w niedzielę to nic zdrożnego i szkodliwego. Czy tylko katolicy, tego nie wiem. Z pewnością tacy którzy pozwolili się okłamać zewnętrznym uwarunkowaniom społecznym co do systemu wartości.
Zapraszasz mnie tak sformułowanym pytaniem do publicznej spowiedzi, co uznaję za niezbyt fortunne faux pas. Pytanie jednak wygląda na retoryczne, a zatem potwierdzę: Tak korzystałem. Również z pracy pracowników Pogotowia ratunkowego, pracowników szpitali, CPN, korzystałem i korzystam z pracy pracowników GOPR, TOPR, i Straży Pożarnej, którzy często wyłącznie czuwają nad moim bezpieczeństwem. Sam również świadczyłem podobny charakter pracy. Teraz moja kolej na podobne w charterze pytanie: Czy kiedykolwiek dopuściłeś się kradzieży cudzej własności intelektualnej w internecie, czy zdarzyło ci się nie odwrócić pożądliwego wzroku od wizerunku roznegliżowanej kobiety nie będącej twoją żoną. Czy kiedykolwiek kupiłeś okazjonalnie tani produkt z państw środka którego wyjątkowo niska cena mogła i powinna sugerować, że pochodzi z pracy nienależycie opłaconej? Pozostawiam te pytania jako retoryczne, nie oczekując odpowiedzi, ponieważ jak wspomniałem wchodzą w zakres oceny człowieka nie poglądów. A zatem nie pytam cię czy zabiłeś tylko czy oceniasz zabójstwo za dopuszczalne? Nie pytam czy oglądasz pornografię tylko czy uznajesz to za grzech, z powodu jej ogromnej społecznej i indywidualnej jednostkowej szkodliwości zarówno dla korzystającego jak i wykorzystywanych przy produkcji etc. Nie pytam czy zgrzeszyłeś przeciw trzeciemu przykazaniu tylko czy dopuszczasz zakaz handlu nie jako formę przymusu ideologicznego ale jako formę społecznej umowy wyrażającą szacunek dla drugiego człowieka. To pytanie również możesz potraktować jako retoryczne.
Pierwszy Uznaję zabójstwo za niedopuszczalne choć zdarzyło mi się zgrzeszyć i zabić. Kradzież uznaję za szkodliwe zło choć zdarzało mi się grzeszyć i kraść. Nieczystość uznaję za grzech i zło choć mam takie grzechy na sumieniu. – Takiej postawie bardzo łatwo przypiąć łatkę i zaszufladkować jako postawę, faryzeizmu, utożsamianego z postawą fałszywej pobożności, obłudy i hipokryzji, połączoną z zadufaniem w sobie. Potwierdzają ją jednocześnie kolejki przed konfesjonałami.
Na przeciwnym biegunie mamy postawę: Nie zabijam choć uważam że pewne określone formy zabijania za właściwe, moralnie dopuszczalne i pożyteczne. Nie kradnę ale uważam, że zakaz kradzieży jest zbędnym czynnikiem pozbawiającym jednostkę prawa do wolności. Zachowuję czystość jednak nie mam nic przeciwko korzystaniu przez innych, propagowaniu i rozpowszechnianiu treści pornograficznych, przeczących czystości i godnego traktowania ciała człowieka. Każdy niech wybiera sam. I jak to dobrze Panie Boże, że ja nie jestem jak ten celnik …
:)
I nie drogi przyjacielu, ocenę poglądów dokonuje się przez uczynki. Bo łatwo co innego głosić, a co innego czynić. I tak jak tutaj piszę dokładnie taki problem jest z ta ustawą.
I już tutaj pisałem, korzystam z handlu w niedzielę, nie uważając przy tym zakazu handlu za coś dobrego. Natomiast nie mam zamiaru rozciągać dyskusji na inne tematy, bo możemy latami dyskutować czy lepiej jest być nawróconym grzesznikiem, który poucza innych jak żyć, czy lepiej jest świętym mającym wyrozumiałość dla grzechów swoich i grzechów innych wiedząc, że nie w grzechach leży sedno wiary. Można dyskutować latami, czy prawo państwowe ma chronić przed grzechami, czy też nie na tym ma polegać droga życia.
Tak jak pisałem, dla mnie ustawa o zakazie handlu ma podłoże ideologiczne i jest ustawą szkodliwą. tak samo zresztą jak wiele pomysłów ustawowego "chronienia" moralności ludzi dorosłych.
Kontekst pytania nie odnosił się do faktu czy uspokajam swoje sumienie sporadycznym korzystaniem wyłącznie ze sklepów spożywczych(tak) i nawet nie o to czy hołduje rodzinnym uczestnictwem w pielgrzymkach do świętych galerii i shopów(nie). Pytanie było czy zdarzyło mi się poza sytuacjami zagrożenia życia korzystać z pracy innych? Kasjerki, barmana, pracownika CPN, konduktora, choć celniej było zapytać o kierowcę publicznej komunikacji bo z konduktorem w niedzielę rzeczywiście nie pamiętam kiedy miałem przyjemność. Być może prawdą jest, że nasz zarówno społeczny jak i uwarunkowany społecznie indywidualny rozbrat z pojęciem o trzecim przykazaniu wzorowanym na tradycji szabasowej zaczął się od kiosku z lodami.
co innego głosić, a co innego czynić jest równie łatwo jak co innego czynić, a co innego głosić. :)
O granice kształtu społecznej wolności w moralności nie pytam. Zakładam, że znam odpowiedź. Prawa stanowione w bardzo kreślonym kierunku, formie i zakresie jak najbardziej tak,- prawa naturalne jako materialnie abstrakcyjne - zdecydowanie nie.
Czy lepiej jest być wciąż nawracającym się grzesznikiem, czy lepiej być świętym w osobiście i indywidualnie wyznaczonym samemu przez siebie i dla samego siebie obszarze świętości?
Cóż pozostańmy przy rozwiązaniu i kompromisie zaproponowanym przez Edytę Geppert.
:)
Ortodoksyjnie odnosząc sie do III przykazania sprawa wydaje sie prosta, zero pracy. Do tego odwołują się ci popierający ustawę, aczkolwiek zawężając ta ortodoksje dziwnym trafem tylko do handlu i to nie całego. Przy czym bez znaczenia powinno być dla popierających ustawę, czy pielgrzymki są o centrów handlowych, czy do centrów rozrywki. A może się mylę? Może ortodkosyjnie handel w marketach zły, ale handel w kioskach z lodami dobry?
Na całe szczęście jesteśmy katolikami, wiemy więc jak to jest z tym szabatem. Tyle że chcący zakazów chyba nie do końca doczytali co ma być dla kogo.
No i pytanie, czy jak jakaś sieć handlowa zacznie sprzedawać dewocjonalia, to może być otwarta w niedzielę, czy tez pojawią się podobne hasła o obchodzeniu prawa?
Materializm dialektyczny, Podstawą materializmu dialektycznego jest przyjęcie, że cała realna rzeczywistość jest materialna i nie ma żadnego obiektywnie istniejącego bytu, którego nie dałoby się sprowadzić do jego materialnej podstawy.
Materia w tym systemie nie jest jednak rozumiana tak jak w fizyce czy w materializmie mechanistycznym. Nie jest to tylko zbiór wszystkich realnie istniejących obiektów, które można poznawać zmysłami, ale po prostu cała zawartość Wszechświata, razem ze wszystkimi relacjami i oddziaływaniami, jakie występują między jego obiektami.
Ponadto, materia według tego systemu posiada kilka niezbywalnych cech:
• jest niezniszczalna – tj. wszelkie przemiany zachodzące we Wszechświecie polegają na przemianach jednych form materii w drugie, jednak na skutek tych przemian sama materia nie ulega ani powstawaniu, ani znikaniu,
• jest wieczna – tj. istniała zawsze i zawsze będzie istnieć. Wszechświat nie może więc mieć swojego czasowego początku ani końca,
• istnieje w czasie i przestrzeni – tj. czas i przestrzeń są nierozerwalnie z nią związanymi cechami, bez których o materii niepodobna jest myśleć,
• jest racjonalna – tj. jej przemiany podlegają prawom, które można poznawać rozumem. Prawa te są niezbywalną cechą materii a nie koncepcjami, które sobie próbujemy o niej tworzyć.
KTOŚ stwierdził, że doszedł do nich starając się stworzyć spójny system filozoficzny, który nie byłby sprzeczny z ludzką intuicją i codziennym doświadczeniem. Stwierdzał, że jakkolwiek nie można podać konkretnego dowodu tych założeń, są one jedynymi możliwymi do pomyślenia założeniami, które jego zdaniem nie prowadzą do sprzeczności w rozumowaniu o wszechświecie.
Podsumujmy: Niezniszczalna, wieczna bez początku i końca, istnieje w czasie i przestrzeni. I tak oto mamy nowego bożka bez Boga – Materię.
:)
A rzeczywistość dziś podlega wyjątkowej ewolucji w zakresie pracy zarobkowej. To co nie śniło się materialistom staje się faktem, kolejne firmy nie redukując płacy redukują pracę przenosząc wiele czynności na ogólnie pisząc automaty (roboty). Dziś po okresie przenoszenia produkcji do krajów o niskich jej kosztach następuje kolejny proces - redukcja pracowników. U nas jeszcze słabo widoczna, bo nadal jesteśmy krajem dbającym o nisko płatne zajęcia i inwestującym w innowacyjność. Ale nie jesteśmy wyspą, więc ten trend i do nas dotrze. Dziś widać już pierwsze symptomy tych zmian
Tak wiem. :)
A rzeczywistość dziś podlega wyjątkowej ewolucji w zakresie pracy zarobkowej. To co nawet nie śniło się materialistom (lub właśnie im się śniło) staje się faktem ..
Tak wiem :)
I niektórzy się cieszą, ja ubolewam.
:)
Tak tu przyznaję rację. Boli dochodzenie do pracy również w niedzielę a zatem niewolniczej, jakiej nie ośmielił się wprowadzić nawet teoretyczny socjalizm. Boli dojrzewanie do nierówności pomiędzy właścicielem hipermarketu albo sieci galerii handlowych który sam zapewne w niedzielę nie pracuje, a sprzedawcą zmuszanym w ten lub inny sposób do pracy, nawet w dzień niedzieli. I nie chodzi tu o nierówność klasową czy ekonomiczną, co o fakt, że człowiek potrafi traktować bliźniego bardziej jak przedmiot świadczący swoją pracę niż jak osobę godną szacunku. I dotyczy to w takim samym stopniu mobbingu bezpośredniego co i form zakamuflowanych. Boli planowe sukcesyjne niszczenie wszystkiego, co dla niektórych, a dokładnie chrześcijan jest przestrzenią sacrum. Boli dojrzewanie w społeczeństwie odczłowieczonego poglądu że można zabijać starców i nienarodzone dzieci. Boli, oszukańcze według mnie, mylenie wierzenia i duchowej sfery człowieka z ideologią. Podobnie jak boli odczłowieczone oblicze społeczeństwa które formułuje swoje prawo w sposób umożliwiający odmowę pracownikowi zabicia karpia, natomiast nie pozwala odmówić innemu pracownikowi, lekarzowi zabicia dziecka w łonie matki. Pomimo ( a może właśnie dlatego), że ten pierwszy swoją odmowę uzasadnia ideologią (nawet nie musi uzasadniać), a drugi powołuje się na wiarę i sprzeciw sumienia. Boli oblicze społeczeństwa odchodzącego od wspólnotowego pojęcia Jedynego Boga i wspólnotowych rytów religijności na rzecz egoistycznego indywidualizmu, w którym każdy buduje i prezentuje własny, według niego najlepszy wizerunek Boga i wyznaje swoją wyłączność właściwego pojmowania czystej religijności jako posłuszeństwa i wierności Bogu. Boli afirmowane hołdowanie materialistycznego hedonizmu wyrażanego w umiłowaniu do konsumpcjonizmu jako sposobu na ochronę naturalnego środowiska. Wiele zjawisk boli jednych, cieszy innych. :)
Boli brak zrozumienia dla wolności i samodecydowania jednostki i próbę narzucanie prawem jakiejkolwiek ideologii.
Boli "troska" o nie narodzonych w postaci wyzwania swoistej ideologii, a nie czynu. Dziś na cito trzeba pomóc zarówno samotnym matkom zagrożonym aborcją, ale też rodzicom wychowujących dzieci niepełnosprawne. A społeczeństwo zamiast pomocy wybiera pomoc dla siebie, dla osób mających sprawne ręce i mogących pracować na swoje utrzymanie.
Zarówno kiedyś jak i dziś było i jest wspólnotowe pojęcie Boga (choć nikt nie twierdzi że istniała wyłącznie jedna wspólnota). Tak ja są ci którzy sami już nie wiedzą czy są w jakiejkolwiek wspólnocie religijnej czy mają już swoją własną religię, albo są ponad wspólnotą, którą pojmują jako swoją chociaż nie do końca.
Oczywiście tak, nieustannie boli i kłuje mylenie wiary z ideologią niezależnie czy adwersarz ma na myśli i wyznaje ideologię czynu, materialistyczną, marksistowską czy jakąkolwiek inną :) Wiara to coś więcej niż ideologia czy najszlachetniejsza idea czynu stawianego ponad Bogiem. Dla wierzącego Bóg jest kimś większym niż akcja pomocowa, datek uspokajający sumienie. Nawet jeśli do akcji charytatywnych się czynnie włączam, bo uznaje to za słuszne i szlachetne. Wiara to miłosne wyznanie że Bóg jest kimś ważniejszym od człowieka a ustanowione przez Niego prawa naturalne są niepodważalne i nienaruszalne ... dla wierzącego :)
Ale prawdą jest też zarówno fakt, ze wielu dziś jest ateistami jak również prawdą jest, ze wielu wykorzystuje religię jako ideologię, Zakaz handlu w niedzielę jest tego przykładem.
Jak to bywa przy każdym kryzysie wzrostu, przemiana ta niesie z sobą niemałe trudności. I tak, rozpościerając tak szeroko swoją potęgę, człowiek nie zawsze potrafi wprząc ją w swą służbę. Usiłując wniknąć głębiej w tajniki swego ducha, często okazuje się bardziej niepewnym samego siebie. Odkrywając krok za krokiem coraz jaśniejsze prawidła życia społecznego, waha się co do kierunku, jaki należałoby nadać temu życiu.
Ród ludzki nigdy jeszcze nie obfitował w tak wielkie bogactwa, możliwości i potęgę gospodarczą, a jednak wciąż ogromna część mieszkańców świata cierpi głód i nędzę i niezliczona jest ilość analfabetów. Nigdy ludzie nie mieli tak wyczulonego jak dziś poczucia wolności, a tymczasem powstają nowe rodzaje niewoli społecznej i psychicznej. W chwili gdy świat tak żywo odczuwa swoją jedność oraz wzajemną zależność jednostek w koniecznej solidarności, rozrywany jest on gwałtownie w przeciwne strony przez zwalczające się siły; trwają bowiem jeszcze ostre rozbieżności natury politycznej, społecznej, gospodarczej, „rasowej” i ideologicznej, istnieje niebezpieczeństwo wojny, mogącej zniszczyć wszystko do gruntu. Równocześnie ze wzrostem wzajemnej wymiany poglądów same słowa, którymi wyraża się pojęcia wielkiej wagi, przybierają dość odległe znaczenia w różnych ideologiach. A wreszcie poszukuje się pilnie doskonalszego porządku doczesnego, gdy tymczasem nie idzie z nim w parze postęp duchowy.[„Gaudium et spes” ]