Komentarze do materiału/ów:
Co powiedziałby terapeuta Kościołowi, gdyby on, jako pacjent, zawitał w jego gabinecie?
Andrzej Duda podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.
Filip Dębowski podpowiadał uczestnikom Festiwalu Kariery 2024, jak zadbać o higienę cyfrową.
A lekarz nie uznający za moralną transplantologię może odmówić skierowania pacjenta do poradni zajmującej się przeszczepami?
I aby było jasne, potrafię sobie wyobrazić wiele sytuacji, gdy antykoncepcja jest lepszym wyjściem moralnym, niż potencjalna aborcja czy też potencjalne zagrożenie życia matki przez ciążę.
Kolejne pytanie czy lekarz ma prawo oceniać moralność czyjegoś postępowania? Czy jak do szpitala zgłosi się nałogowy pijak czy palacz to lekarz ma prawo odmówić świadczenia medycznego mając pełną świadomość, że choroba jest winą stylu życia pacjenta, stylu który dla lekarze nie jest moralnie do zaakceptowania?
"Analiza prawna" proponowana przez OI to zwykła anarchia.
Po trzecie w Polsce prawnie nie wolno sprzedawać środków poronnych, natomiast tzw. "pigułki po" są legalnym środkiem dopuszczonym do obrotu handlowego w aptekach.
Z całym szacunkiem dla wiedzy lekarza, ale wypisując pacjentce "pigułkę po" nie ma żadnych szans sprawdzić, czy nastąpiło już zapłodnienie. Jedynie co może, to ocenić moralność postępowania pacjentki, ale czy o to chodzi w kontaktach z lekarzem?
Zupełnie inną sytuację mamy, gdy w grę wchodzi faktycznie aborcja. Ale, gdyby jednak tabletka zapobiegła zapłodnieniu (a tak może być) to nie będzie to moralnie lepsze, niż ewentualna późniejsza aborcja (mniej lub bardziej prawnie legalna)?
I niestety w życiu jest tak, ze często możemy się przyczyniać do potencjalnej śmierci drugiej osoby - sprzedając choremu papierosy, alkoholikowi alkohol. Ale tutaj nikt nie mówi o prawie do sprzeciwu sumienia. Bo tutaj w grę nie wchodzi ideologiczne podejście do problemu, w odróżnieniu od stricte ideologicznej dyskusji o lekarzach i antykoncepcji.
Notabene ciekawie by wyglądały oddziały szpitalne, gdyby lekarze, pielęgniarki czy szpitalni aptekarze często zasłaniali się uzasadnianymi religijnie klauzulami sumienia.
1) A dlaczego lekarz miałby stwierdzać czy zażycie leku przyczyniło się do śmierci człowieka. Jeśli Cię ktoś prosi o truciznę, to będziesz sprawdzał komu może ją podać?
2) Gdyby były tabletki antykoncepcyjne, których działanie wyłącznie zapobiegałoby powstawaniu zygoty (bez "poprawiania" skuteczności działania przez zapobieganie zagnieżdżeniu się zarodka), to byłyby moralnie lepsze niż aborcja.
3) Trzeba rozróżnić świadome i nieświadome przyczynienie się do czyjejś śmierci. Jeśli ktoś prosi Cię o nóż, to mu podajesz. Ale jeśli ten ktoś się odgraża, jest agresywny, lub trzyma właśnie kogoś za gardło, to mu chyba nie dasz?
4) Czym innym jest zgoda pacjenta na dane leczenie, a czym innym jest sprzeciw sumienia lekarza wobec preparatu, który może spowodować śmierć jako skutek zamierzony.
Czy to jest podstawa odmowy świadczenia medycznego? Jak dla mnie nie, szczególnie że gdy kobieta dokona aborcji, a zażycie antykoncepcji uchroniłoby przez zapłodnieniem, to jak dla mnie lekarza współodpowiada moralnie za aborcję.
Oczywiście sytuacja diametralnie się zmieni, gdy mówimy o faktycznej aborcji, wtedy jak najbardziej lekarz ma prawo odmowy, o ile oczywiście taka odmowa nie pociągnie zagrożenia dla matki.
Punkt 4 jest dosyć ciekawy patrząc na wiele procedur medycznych, które niosą większe lub mniejsze ryzyko śmierci. I o ile sytuacja ratowania życia jest oczywista, o tyle poprawa komfortu życia kosztem ewentualnej śmierci jest bardzo porównywalna do tej z antykoncepcją. Pytanie, czy lekarz kierują się klauzula sumienia (a nie wiedza medyczną) może odmawiać takich działań? Bo np. leki przyjmowane przeze mnie obarczone są ryzykiem powikłań i to ciężkich. Lekarz może więc odmówić wypisania recepty bo ma takie przekonania sumienia?
I tak, masz racje trzeba konsultować tzw. plany leczeń. Jedyny problem, to fakt, ze dla przykładu dostać się do dobrego specjalisty - endokrynologa to gdzieś rok 2022.
ps. przyjęcie każdego leku jest decyzją pacjenta. Dlaczego niektórym lekarzom wydaje się, że moralnie odpowiadają za pacjentki nie przepisując im antykoncepcji tego nie rozumiem.
Oczywiście, że chodzi o wskazania religijne, nic innego. Ledwo zapłodniony zarodek nie jest człowiekiem, może się nim dopiero stać jeśli umożliwi się mu rozwój. Tym bardziej "potencjalny zarodek" (tak samo sensowne, jak nazywanie nasiona kwiatem)
Można by podać taki przerysowany, przykład, coś jak wersja "dylematu wagonika": szalony terrorysta zmusza Cię do wyboru: albo zabije 2 zygoty albo jednego dorosłego. Co wybierasz? (Przyjmijmy, że jesteś utylitarystką albo, że nie podjęcie wyboru skutkuje zabiciem i dorosłego i zyhot). Jeśli ktoś faktycznie uważa, że zygota = człowiek powinien wskazać na dorosłego. W ten sposób ratuje bowiem dwóch ludzi. (Jeden ginie). Osobiście wątpię aby ktokolwiek rzeczywiście tak by wybrał.
A jak i tutaj okaże się że można, to pytanie w jakich innych procedurach medycznych klauzula sumienia ma mieć zastosowanie? A jak lekarzom wolno tę klauzule stosować, to czy w innych zawodach też?
Idzie do sklepu, a tam odmowa sprzedaży? Wzywa policję (ma takie prawo) i co, mandat przyjmiesz?
Dlaczego prawo musi koniecznie kazać wszystkim robić wszystko? Wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego - jak się nie podoba lekarz, to zmieniasz lekarza. Jak w żabce nie ma wódki, to idziesz do biedronki, a nie żądasz zwolnienia pani z żabki.
Jedynym jej sensownym miejscem jest aborcja i tutaj prawo do sprzeciwu lekarza jest bezdyskusyjnie ważniejsze niż prawo pacjentki.
Trochę to jest taka projekcja, że skoro dla mnie to jest jedyny system do oceny, to dla wszystkich ludzi też tak jest. Tylko, że to może działać w państwie teokratycznym typu Iran, a nie w demokratycznym państwie prawnym, uznającym pluralizm i zakaz dyskryminacji ze względu na światopogląd czy religię (a Polska takim państwem nadal jest).
Takie uproszczenie pozornie popiera ich stanowisko, ale w praktyce otwiera drogę do dziwnych, a nawet groźnych sytuacji. Skoro lekarz miałby prawo do postępowania nie według zasad swojego fachu i wiedzy medycznej, ale według własnych przekonań religijnych, to tak samo prawo do sprzeciwu ze względu na klauzulę sumienia będą mieć osoby innych wyznań. A jest szereg wyznań, w których w zakresie medycyny występują zasady, które mogą być dla pacjentów groźne (np. zakazy transfuzji, przeszczepów, szczepionek).
Nie mówiąc już o tym, że do worka z odmową przepisania czy sprzedaży (to po stronie farmaceutów) środków antykoncepcyjnych zaliczyć trzeba byłoby także np. zakaz sprzedaży prezerwatyw. Z całym szacunkiem, ale trudno mi na poważnie traktować dokument, którego autor chce mi udowodnić, że na podstawie obowiązujących w Polsce przepisów farmaceuta mógłby odmówić sprzedaży dorosłemu człowiekowi paczki prezerwatyw.
A może pacjentka ma się tłumaczyć, że to nie antykoncepcja ale leczenie?
Ale gdybyśmy mieli rozciągać dyskusje na temat współczesnej medycyny, to leczenie objawowe, które mi zastosowano jest na tyle skutecznym, że jak widać żyje i mam się całkiem dobrze, choć rokowania były powiedzmy dosyć ostrożne. Współczesna medycyna w takich wypadkach jak mój nie zna metod leczenia przyczyn.
I oczywiście spotkałem opinie "specjalistów" którzy negowali medycynę w zakresie tego co mi medycy zrobili, uważając, ze ta droga to jakiś spisek przemysłu medycznego i że oni już poznali wszelką wiedzę w tym temacie. Z tym że ja jednak wierzę (bo przecież się nie znam) medykom z tytułami profesorów czy doktorów nauk medycznych, a nie szamanom. I w sumie zupełnym przypadkiem miałem okazję poznać wielu lekarzy - pasjonatów swego zawodu. Więc proszę Cię nie uogólniaj, bo myślę ze i w ginekologii znalazłbym naprawdę wielu doskonałych lekarzy.
Jest i drugi problem znany problem, specjaliści wiedzą tylko tyle ile im powiedzą pacjenci. A tutaj bywa różnie, niestety na wyposażeniu gabinetów nie ma ani kuli, ani czarnego kota pomagającego odgadnąć to, czego nie mogą wiedzieć. Obarczanie ich za to winą jest niepoważne.
A w konkretach - podejrzenie Hashimoto wykrywa się prostym badaniem krwi zlecanym przez lekarza rodzinnego, który to powinien znać swoich pacjentów i na bazie wywiadu (bo jest to choroba dziedziczna) zlecić takie badanie.
Chcesz aby apteki nie miały leków, bo sumieniu aptekarza się one nie podobają? Jakaś totalna bzdura.
Jest tylko jeden problem, nie zawsze trafia się do wybranego lekarza, choćby w POZ bywa, że dyżuruje jeden. I co wtedy?
Albo, co jak się trafi na SOR, a tam akurat dyżur ma lekarz rygorystycznie dbający o swoje czyste sumienie?