Kto chce, niech w to wierzy. W każdym razie śmierć Wesołowskiego pozwoliła uniknąć Kościołowi Katolickiemu kompromitującego procesu. Wydaje się możliwe, że on sam mógł popełnić samobójstwo, lub ktoś mógł mu w tym pomóc. Obie wersje są prawdopodobne.
Tak, jesteście szlachetni i wyrozumiali ale jak chodzi o swojego człowieka, o kogos kto (przynajmniej w teorii) powinien swiecic przykładem a jest bez procesu znany ze swych praktyk, no ale podejrzliwosc wobec innych jest juz jednak "całkowicie uzasadniona" czy wręcz obowiazkowa i bezwarunkowo "wskazana":/.....
Wszystkiego by się spodziewał, ale nie utraty wszystkiego. Całe życie był nędznikiem i zabiła go groźba życia w nędzy i potępieniu. Tak, strach przed karą i nędzą, bez stanowiska i odarcia nie tylko z zaszczytów, ale i kapłaństwa, którego tak naprawdę u tego człowieka nie było, okazała się dawką śmiertelną. Odszedł jak prawdziwy tchórz. Umiał krzywdzić nie potrafił odpokutować.
Tak wygląda zderzenie Ewangelii z betonową ścianą. Niektórzy po prostu będą osądzać, będą oceniać, będą "wszechwiedzący" i będą wyniośli. I choćby Pan Jezus tłukł do głowy na kowadle, nic ich nie ruszy.
A po śmierci sąd.
I wiesz? też jestem nędznikiem. Też jestem często tchórzem. I krzywdzić umiem doskonale, ale już odpokutować nie bardzo... I mam Boga, który w tym wszystkim mnie kocha. A Ty?
Wiadomosc mocno spozniona i niewiarygodna, celowo wydana teraz w okresie swiatecznym i gdy oburzenie oraz ciekawość opadly w sprawie tego tak obsesyjnie bronionego na forum a pogubionego i chorego człowieka:(
Tak czytam te wypowiedzi i czytam... hej ludkowie. Smutno. Po pierwsze dlatego, że zamiast się modlić za grzesznika niektórzy z nas obrzucają go wyzwiskami. Nawet po jego śmierci.
Po drugie - ta przebijająca z wielu komentarzy pewność, że nie zmarł z przyczyn naturalnych, a popełnił samobójstwo. Przepraszam, ale jeśi w ten sposób postrzegacie rzeczywistość i w innych sprawach, to właściwie wszelki sensowny dyskurs z wami jest niemożliwy. Choćby fakty były inne wy wiecie swoje. Smutne to, ale żyjecie w świecie swoich fantazji. Realny świat ma się do tego nijak. Niestety... I tego świata nie zmienicie. Bo najpierw musielibyście zmienić siebie. Swoją podejrzliwość, którą wbrew twierdzeniom tych, którzy znają sprawy znacznie lepiej od was, bo badali zwłoki pana Wesołowskiego, stawiacie ponad fakty...
Jest coś takiego, jak "święta pamięć", która w tym przypadku nakazuje milczenie wszelkim bezpośrednio niezainteresowanym, czyli nam. Kto mu zazdrości, niech pierwszy rzuci kamień...
A po śmierci sąd.
I wiesz? też jestem nędznikiem. Też jestem często tchórzem. I krzywdzić umiem doskonale, ale już odpokutować nie bardzo... I mam Boga, który w tym wszystkim mnie kocha. A Ty?
Po drugie - ta przebijająca z wielu komentarzy pewność, że nie zmarł z przyczyn naturalnych, a popełnił samobójstwo. Przepraszam, ale jeśi w ten sposób postrzegacie rzeczywistość i w innych sprawach, to właściwie wszelki sensowny dyskurs z wami jest niemożliwy. Choćby fakty były inne wy wiecie swoje. Smutne to, ale żyjecie w świecie swoich fantazji. Realny świat ma się do tego nijak. Niestety... I tego świata nie zmienicie. Bo najpierw musielibyście zmienić siebie. Swoją podejrzliwość, którą wbrew twierdzeniom tych, którzy znają sprawy znacznie lepiej od was, bo badali zwłoki pana Wesołowskiego, stawiacie ponad fakty...
Kto mu zazdrości, niech pierwszy rzuci kamień...