Zgadzam się z Autorem. Nie rozumiem ciągłego nawoływania Papieża do uśmiechów i radości. Ludzie mają różnorakie problemy wręcz dramaty życiowe, umierające dzieci, rozpady małżeństw, alkoholizm w rodzinie, a tu papież mówi, że smutek jest zakazany? Nie wiem, czy mam sobie przykleić sztuczny uśmiech na twarzy, by być "dobrym" katolikiem?
Jest czas smutku i czas radości. Myślę, ze papież nie mówi by zawsze się śmiać, lecz umieć się śmiać mimo wszystko. Smutek wcale nie jest zakazany. Cała sztuka polega na tym by choć trochę uśmiechnąć się nawet w smutku, by nie zawładnął duszą i ciałem. Umieć się uśmiechać przez łzy smutku to prawdziwa radość.
Księga Syracha Radość 21 Nie wydawaj duszy swej smutkowi ani nie dręcz siebie myślami. 22 Radość serca jest życiem człowieka, a wesołość męża przedłuża dni jego. 23 Wytłumacz sobie samemu, pociesz swoje serce, i oddal długotrwały smutek od siebie; bo smutek zgubił wielu i nie ma z niego żadnego pożytku. 24 Zazdrość i gniew skracają dni, a zmartwienie sprowadza przedwczesną starość. 25 Gdy serce pogodne - dobry apetyt, zatroszczy się ono o pokarmy.
"Jak zachować radość, gdy widzi się takie morze zła?" "Do takiej radości nie dorastam." Sam Pan sobie odpowiedział...
W całej rozciągłości popieram Franciszka. Pana tekst wpisuje się jak znalazł w papieską typologię malkontenctwa, co jest o tyle - nomen omen - smutniejsze, że jest Pan chrześcijańskim teologiem. A może już tylko teologiem?
Proszę wybaczyć ad personam, nie jest moim zamysłem jakakolwiek agresja w Pana kierunku. Ostatnio jednak często kręci Pan nosem na wiele rzeczy. Nie na tym polega felietonistyka, tym bardziej religijna. Mam wrażenie, że nasiąknął Pan nieco - mniej lub bardziej świadomie - tym, co Papież tak stanowczo wskazuje i do czego zwalczania wzywa. Nie dziwią mnie więc Pana "mieszane uczucia".
Panie Andrzeju, proszę podumać nieco o prawdziwej radości (tej z J 15), której życzę Panu z całego serca.
PS. Mój życiorys jest naznaczony kilkoma tragediami. DOSKONALE wiem, co Papież chciał powiedzieć w adhortacji.
cyt( Jak zachowywał się Jezus potem, gdy był lżony i bity? W Ewangeliach niczego nie znalazłem...)- odpuść imk bo nie wiedzą co czynią - tak mówił Jezus Chrystus .drogi autor twoje sumienie nie jest sumieniem człowieka drugiego (pokrzywdzonego , wykorzystywanego).Jeżeli twoja modlitwa płynie z sreca to Ojcze Nasz zakłada odpuszczenie twoim winowajcom , jeżeli tego nie ma to i nie ma radości w sercu .Radość jest w smutku dla Pana .Dlatego twoje mieszane uczucia są n iezrozumiałe jeżeli odmawiasz codzienna modlitwe .Radość nie z tego co masz po ludzku , ale z tego co możesz Jezusowi Chrystusowi ofiarować w sercu (niewidzialne)przebaczenie , umartwienie , i wszystko co jest związane z twoim duchem .Sw teresa mówiła żer kazda zniewaga , lub złe słowo na twój temat może być chluba którą ofiarujesz Panu - dlatego kazde cierpienie jest radościa.a wspomnij co powiedział łotrowi - nie przejmuj sie przyjacielu jeszcze dziś będziemy razem w raju - i dlaczego tu mam miec mieszane uczucia ?
Będę złośliwy. Myślę, że papieżowi czy biskupom bardzo łatwo nawoływać do radości. Zwykłych ludzkich zmartwień mają mało. Zastanawiają się najwyżej, czy mieszkać w takim mieszkaniu czy przenieść się do bardziej ekskluzywnego. A i w kwestii ucisku ze strony pobożnych faryzeuszy nie mają problemu. Narazi się jakiś ksiądz w kurii? Won go na parafię. Podskoczy wikary na parafii? Przenieść go na drugą. Nie mają pojęcia jak to jest być uciskanym przez przełożonych, bo przez nikogo uciskani nie są. Najwyżej sami uciskają.
Bez przesady,robić od razu z duchownych materialistów.To, że mieszkają na plebaniach i mają zapewniony jakiś byt w przeciwieństwie do niektórych rodzin które się z tym borykają nie powinno być powodem do kpin i złości. Na pewno też mają wiele innych problemów o których pan nie ma pojęcia więc ska te pochopne osądy. To są ludzie którzy też mają rodziny, rodziców, rodzeństwo i często też maja różne problemy rodzinne którmi napewno się przejmują i przezywają.
A ja chyba rozumiem Papieża :) Ci którzy obserwowali mnie na fb wiedzą że często smutałam i w realu i także w sieci. Ale jednak coś się zmieniło i różne trudności widzę też nieco inaczej - no i może dlatego też rozumiem nieco Papieża ... to po prostu kwestia przestawienia sposobu swojego myślenia - jeśli wierzę i Bóg jest w centrum mojego życia to ŻADNE trudności, ŻADNE smutki nie mogą być ponad to co mam w Bogu. To nie znaczy, że trudności znikają, to nie znaczy że trzeba mieć zaraz plastikowy uśmiech na twarzy. Ale jak jest mi czasem dane słyszeć: to co nas spotyka to zadania, które są przed nami stawiane. I ta radość, o której tyle mówi Papież nie może być sztuczna, nie może wynikać z umniejszania problemów, ale jest owocem tego KOMU zaufaliśmy i świadectwem naszej pewności, że idąc w oblicza różnych codziennych sytuacji - nie jesteśmy sami !!!
i zasmucił mnie Pan... Proszę powiedzieć, czy nie czuje Pan misyjności swojej pracy? To gazeta chrześcijańska, ostatnio coraz więcej w niej o tragediach, akcjach przeciw komuś przeciw czemuś, złośliwości. Mnie to zasmuca, zatruwa mnie. Przestaję powoli czytać mojego "Gościa..." Poczekam. Pan mi nie pomógł, przepraszam, że to mówię, ale pracując z dziećmi wiem, jak ważne jest dawanie ludziom radości: w szkole, w szpitalu, w mediach. Franciszek, papież, podkreśla potrzebę radości nie dlatego, że nie widzi smutku, wręcz odwrotnie.
Ludzie, zastanówcie się trochę, zanim będziecie innych pouczać, co papież chciał powiedzieć w swojej adhortacji, stawiając przy tym siebie za wzór życia, albo że każde cierpienie jest radością. Poczekamy, zobaczymy - "mówiłem sobie: nigdy się nie zachwieję," pamiętamy to skądś?
Czytajcie uważnie dzisiejszą Ewangelię - tego ja wam życzę z serca.
Radosc plynaca z wiary i smutek kiedy sie widzi tych,ktorzy odchodza od wiary.Radosc i smutek, ktore nie maaja nic wspolnego z depresja czy tanim optymizmem. Papiez nie nawoluje do taniego optymizmu ale do autentycznego przezywania wiary. W autenytycznym przezywaniu wiary jest perspektywa wiecznosci, spotkania z Dobrym Ojcem, radosc zycia duchowego w ktorym,Ten, ktry daje radosc jest Duch Swiety, bo to jest Duch Pocieszyciel. Smutek o ktorym mowi blogoslawienstwo nie jest zaprzeczeniem radosci jest zproszeniem do radosci, ja chcialbym w twoim zyciu widziec radosc, chcialbym widziec twoje szczescie, nie tylko chcialbym widziec ale chcialbym abys byl czlowiekiem, ktory nie cierpi niesprawiedliwosci, ktory cieszy sie prawda. Ten smutek nie odbiera radosci i nie jest tez czyms co mi odbiera radosc, bo przeciez zawsze jest nadzieja na lepszy dzien, na lepsze zycie bo przeciez to co jest doczesne jest doczesne i doczesne smutki nie moga przeslonic szczescia wiecznej radosci tak osobiscie odczytuje przeslanie papieza Franciszka dajac Bogu dzieki za papieza, ktory widzi slonce nawet wtedy kiedy sa ciemne chmury.Te ciemne chmury nie sa w stanie przeslonic Slonca. Zlo tego swiata nie przesloni slonca Bozego milosierdzia.
Dzięki za podzielenie się. Wolę jednak optykę Franciszka. Podobnie, jak humor sytuacyjny odnajduję w słowach Franciszka "troskę sytuacyjną" - na okoliczność Niedzieli Gaudete, katecheza ta nie potępia, ale ma odciągnąc naszą uwagę od doczesnych smutków.
Z drugiej strony - sam Chrystus przeżywający w wielkim smutku zbliżającą się mękę mówi: ..."Szymonie, śpisz? Nie mogłeś czuwać przez jedną godzinę?"... Ten smutek to wzruszający dowód człowieczeństwa Jezusa z Nazaretu.
"Przetłumacz sobie samemu, pociesz swoje serce i oddal długotrwały smutek od siebie; bo smutek zgubił wielu i nie ma z niego żadnego pożytku."Syr 30:23 bt
Myślę, że nie zrozumiał Pan papieża. Nie chodziło mu o to, żeby na siłę starać się być wesołkowatym przy każdej okazji.
Chodzi raczej o "świadomość, że jesteśmy przyjęci i umiłowani przez Boga – stwierdził papież. - Bóg jest tym, który przychodzi, aby nas zbawić i spieszy z pomocą zwłaszcza tym, którzy pogubili się w swym sercu". Papież przyznaje, że czasem, zwłaszcza w trudnych chwilach doświadczamy smutku i bólu, ale wtedy radość "pozostaje przynajmniej jako promyk światła rodzący się z osobistej pewności, że jest się nieskończenie kochanym, ponad wszystko".
Poza tym, św. Teresa z Lisieux mówiła, że: "to prawda, że można ciężko upaść, można popełniać niewierności, ale miłość, która potrafi wszystko obrócić na swoją korzyść, w mgnieniu oka zniweczy wszystko, co może nie podobać się Jezusowi, pozostawiając na dnie serca jedynie pokorę i głęboki spokój".
O tej umiejętności obracania każdego doświadczenia na swoją korzyść mówiło już wielu świętych, bo cierpienia i pokusy są okazją do większego oczyszczania swojej duszy, a ich odpieranie jest na chwałę Boga. Za to z upadków można wyciągnąć większą świadomość własnej słabości i lepiej unikać okazji do grzechu.
Myślę, że tak też należy rozumieć słowa Biblii: "Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!" (4 Flp 3-4). Nie jako pustą emocję, tylko jako odpowiednio ukształtowaną świadomość, która nie znika nawet wtedy gdy czuję cierpienie czy smutek.
O radości w ujęciu biblijnym opowiedział o.Gużyński w kazaniu na III niedzielę adwentu 2012r. na portalu boskatv.pl Pomogło mi to zrozumieć, że radość pochodząca od Boga to nie stan emocji, ale pokój serca. Nawet, kiedy zalewasz się łzami z powodu cierpienia fizycznego lub psychicznego to możesz radować się w Panu i dziękować Mu za znalezienie się w każdym położeniu życiowym, do czego zachęca nas św. Paweł. Ci szczęśliwcy, którzy doświadczyli miłości Boga do człowieka wiedzą, że jest to miłość namiętna, pełna zachwytu nad swoim stworzeniem, pokorna, wyczekująca i dająca możliwość wyboru pokochania Boga w pełnej wolność. Cała gama emocji, ale takich wyższego rzędu. Człowiek jest zasmucony i zmieszany tym, że Bóg pokornie pyta "czy miłujesz mnie?" jakby tego nie wiedział i jakby nie miał do tej pory na to dowodów. On czeka na nasze zapewnienie, że Go kochamy, żebrze naszej miłości i szuka u nas pocieszenia.
Myśląc tak jak autor, to wychodzi na to, że - Zbawienie świata, to bardzo smutna sprawa. Nic tylko płakać, płakać i smucić się. Jezusa Zmartwychwstałego przedstawiać zapłakanego i smutnego.
- Czy wiara Bogu, to smutna rzecz ?
Ja się ciesze, że Jezus Chrystus wziął na siebie moje grzechy, umarł za mnie i Zmartwychwstał.
- Jezus żyje !!!
W każdej Eucharystii, Jezus Chrystus przychodzi na ołtarz, karmi nas swoim Ciałem, poi swoją Krwią. Mój Pan przychodzi do mnie grzesznika, wyciąga do mnie rękę.
- Czy to może być smutne ?
Widać z niektórymi, to tak jak z tą tancerką, nawet rąbek przeszkadza.
"pośród przekleństwa od Boga czart panował śmierć i TRWOGA "...itd.
Strach jest najsilniejszym bodźcem zaraz po bodźcach fizjologicznych a niekiedy silniejszym. Już w średniowieczu udowodnił to Awicenna. Nie znano wtedy pojęcia chorób somatycznych A czego boi się współczesny człowiek ? Utraty pracy , zubożenia, utraty majętności, odrzucenia społecznego itd. Chcemy mu dać radość kilkoma a słowami o radości ? .... nonsens.
"Na cóż się to przyda ?" św. Jakub. To ...wbrew naturze.
Ale , ale czym jest Kościół jeśli nie mistycznych Ciałem Chrystusa ? Tak On może dać radość, kościół zatomizowany już nie ... Wzywanie do radości w tym przypadku jest jałowe.
A jak to wygląda , to już o tym mówi Biblia, opis ZASAD funkcjonowania Kościoła jest krótki i zrozumiały , tak w takim otoczeniu, miedzy braćmi człowiek wyzbywa się fobii.
Czy chcemy ten fragment Biblii ocenzurować , wyretuszować ? chyba się nie uda. Jakąś namiastką tego opisu była atmosfera solidarności po wezwaniu pomocy Ducha św. przez Jana Pawła II w latach "Solidarności " to nie tak dawna historia , warto spytać starszych ludzi , wtedy przestano się bać , przestano się bać ... wyznania wiary w tego który jest nie tylko w Niebie ale tutaj na ziemi ... między braćmi gotowymi na pomoc . Reżim , ucisk [ także i ekonomiczny ]stał się taaaki malutki.
"Dom chrześcijańskiej radości" taką tabliczkę umieścił św.Filip Neri nad swoimi drzwiami mówiąc: "Chrześcijańska radość jest darem od Boga, płynącym z czystego sumienia." Zaś św. pamięci Prymas Stefan Wyszyński powiedział do księdza dzielącego z nim czas internowania: "Strach zapukał do dRzrwi. Otworzyła mu odwaga i nikogo za drzwiami nie było."
Jesteśmy niewolnikami własnych poglądów i postaw. Opisy w Biblii wskazują drogę do właściwych postaw dających zjednoczenie z Bogiem i błogosławieństwo. To droga Hioba, który wielbił i błogosławił Boga po tym jak wszystko stracił.
Ks. Blachnicki twierdził, że " zbawienie nie polega na zmianie zewnętrznej sytuacji, ale na spotkaniu z Bogiem żywym". Ta obecność urzeczywistnia się w sakramentach, jest jak obłok prowadzący Lud Wybrany przez pustynię. Bóg jest blisko, ale za zasłoną. Katolicy są smutni, bo nikt im nie przybliża istoty sakramentów,a jedynie katechizmowe regułki.
Polacy są tak agresywni to dlatego że nie ma słońca Przez 7 miesięcy w roku zima a lato bywa nie gorące Tylko zimno i pada, zimno i pada na to miejsce w środku Europy gdzie samochody są często kradzione a waluta to Polski Złoty
Rozumiem ze chcial Pan wzbudzic dyskusje i udalo sie Jak widac wielu ludzi rozumie roznice miedzy wesołkowatoscią a wewnętrzną radoscią bycia kochanym i zaopiekowanym człowiekiem przez Boga. Jedyne co mnie zaskoczylo, to cięzar jaki Pan widzi w byciu niedocenianym i źle ocenianym. Naprawde alkoholizm męża, nieuleczalne choroby dzieci to cięższy kaliber. Co nie zmienia faktu, ze Pana czesciowo rozumiem. Stałam kolo nauczycielki pogardliwie potraktowanej przez poboznego pana z neokatechumenatu, pytal głośno jak moze udzielac porad jego dzieciom, skoro on ma 6 dzieci a ona 1. Czy rzeczywiscie trzeba tłumaczyć poboznemu panu, ze nauczycielka jest po 4 poronieniach i bardzo by chciała miec choc drugie dziecko? Pobozny pan odszedł zadowolony.
Fronda atakuje Watykan za problemy u Franciszkanów Niepokalanej, Cejrowski mówi o buciorach Franciszka, redaktor naczelny wiara.pl z mieszanymi uczuciami podchodzi do nauczana Papieża i każe zastanawiać się czy Papież zakazuje smutku ... Ludzie, porąbało was?
"Czasem łzy mi płyną, gdy mnie spotka przykrość, a środku i tak bez przerwy coś mnie cieszy. Czy ja jestem normalna ?" - zapytała mnie moja siedemdziesięciokilkuletnia bardzo pobożna babcia. Gdyby nie to pytanie nie podejrzewałbym, że coś takiego jest możliwe. Myślę, że autor artykułu ma za mało pokory i dlatego banalizuje nauczanie Starca Franciszka.
Papieżowi nie chodzi chyba o przyklejenie sztucznego uśmiechu na twarzy. On sam jest bardzo blisko tych, którzy cierpią i ich pociesza, rozumie smutek. Ale wydaje mi się, że chce obudzić w nas nadzieję, przypomnieć, że w tych utrapieniach jest z nami Pan Bóg. I to może nam dawać wewnętrzną radość, mimo wszystkich przeciwności. Chyba zbyt dużo ludzi przeżywa swą wiarę w lęku, smutku że czymś obrażają Boga, że on przez nas cierpi, nie zauważają jego wielkiej miłości - i temu moim zdaniem chce się przeciwstawić Papież.
Ojciec Święty w moim odczuciu,opisuje różne meandry radości(bowiem nawet w bolesnych sytuacjach, można zachować pokój,Bożą radość). Pierwsi męczennicy pragnęli cierpieć dla Chrystusa.Zapewne twarze ich nie emanowały radością,ale miały tą Bogu wiadomą radość, wynikającą z ofiary, która w odpowiednim czasie wyda dobre owoce,dla dobra Kościoła. "Jeśli cierpię dlatego, że kocham kogoś, jemu służę, wypełniam swe powołanie do końca- wtedy nie cierpię, ale kocham-(Ks.Jan Twardowski). Generalnie chrześcijanie są radośni,bowiem ich radość wypływa z Pana,jest owocem Ducha Świętego, drugim po miłości(Flp.4,4-7)o czym niewątpliwie przypomina nam nasz ukochany papież Franciszek.
Nikogo nie porąbało-człowiek ma prawo do róznych uczuć,nawet do złosci czy gniewu(Pan Jezus też krzyczał na przekupniów w świątyni)..a co mająą zrobić chorzy na depresję,oni żyją w pernentnym smutku,wiem bo to przeżyłam..nie umiem udawać,że jest mi dobrze jak czasem wyć się chce z rozpaczy,bezradności...
Od dawna czekałam na taki tekst.Bardzo za niego dziękuję autorowi.Ja również mam często mieszane uczucia, gdy słyszę o tym, ze obowiązkiem chrześcijanina jest radość. Ludzie przeżywający smutek w obliczu różnych bardzo trudnych doświadczeń mogą czuć się niezrozumiani czy nawet wykluczeni przez Kościół. Myślę m.in.o wielu ludziach zmagających się z depresją. Słowa kapłana, który krytykuje ich smutek mogą być przecież źródłem dodatkowego cierpienia. Dlatego z wdzięcznością czytam ten artykuł, w którym przypomina Pan fragmenty Ewangelii, a których Pan Jezus nie potępia smutku lecz pociesza. Jesteśmy powołani do radości jako chrześcijanie ale przede wszystkim do szacunku drugiego człowieka z różnymi uczuciami jakie on przeżywa.
A ja wierze w radosc Ducha Swietego, w radosc, ktora nie tylko jest darem od Ducha Swietego, ale jest tez samym Duchem Swietym danym w darze. W radosc i pokoj, a moze raczej w Radosc i Pokoj, ktorych swiat dac nie moze, a ktore pochodza od Boga.
Wierze w radosc i pokoj, ktore sa radoscia i pokojem Trojcy, radoscia i pokojem tej bozej relacji, danymi czlowiekowi w darze wraz z mozliwoscia uczestniczenia w tejze relacji.
Co nie oznacza jednak automatycznego usmiechu na twarzy. To jest dar, ktory uczymy sie przyjmowac cale zycie.
I wierze, i wiem, bo doswiadczylam, w cierpienie, ktore jest jak sakrament, w cierpienie, ktore pozostajac cierpieniem i tragedia, daje ten pokoj i te radosc, daje Boga.
Nie wiem, czy mam sobie przykleić sztuczny uśmiech na twarzy, by być "dobrym" katolikiem?
Smutek wcale nie jest zakazany. Cała sztuka polega na tym by choć trochę uśmiechnąć się nawet w smutku, by nie zawładnął duszą i ciałem.
Umieć się uśmiechać przez łzy smutku to prawdziwa radość.
Księga Syracha
Radość
21 Nie wydawaj duszy swej smutkowi
ani nie dręcz siebie myślami.
22 Radość serca jest życiem człowieka,
a wesołość męża przedłuża dni jego.
23 Wytłumacz sobie samemu, pociesz swoje serce,
i oddal długotrwały smutek od siebie;
bo smutek zgubił wielu
i nie ma z niego żadnego pożytku.
24 Zazdrość i gniew skracają dni,
a zmartwienie sprowadza przedwczesną starość.
25 Gdy serce pogodne - dobry apetyt,
zatroszczy się ono o pokarmy.
Sam Pan sobie odpowiedział...
W całej rozciągłości popieram Franciszka. Pana tekst wpisuje się jak znalazł w papieską typologię malkontenctwa, co jest o tyle - nomen omen - smutniejsze, że jest Pan chrześcijańskim teologiem. A może już tylko teologiem?
Proszę wybaczyć ad personam, nie jest moim zamysłem jakakolwiek agresja w Pana kierunku. Ostatnio jednak często kręci Pan nosem na wiele rzeczy. Nie na tym polega felietonistyka, tym bardziej religijna. Mam wrażenie, że nasiąknął Pan nieco - mniej lub bardziej świadomie - tym, co Papież tak stanowczo wskazuje i do czego zwalczania wzywa. Nie dziwią mnie więc Pana "mieszane uczucia".
Panie Andrzeju, proszę podumać nieco o prawdziwej radości (tej z J 15), której życzę Panu z całego serca.
PS. Mój życiorys jest naznaczony kilkoma tragediami. DOSKONALE wiem, co Papież chciał powiedzieć w adhortacji.
To są ludzie którzy też mają rodziny, rodziców, rodzeństwo i często też maja różne problemy rodzinne którmi napewno się przejmują i przezywają.
Proszę powiedzieć, czy nie czuje Pan misyjności swojej pracy? To gazeta chrześcijańska, ostatnio coraz więcej w niej o tragediach, akcjach przeciw komuś przeciw czemuś, złośliwości.
Mnie to zasmuca, zatruwa mnie. Przestaję powoli czytać mojego "Gościa..." Poczekam. Pan mi nie pomógł, przepraszam, że to mówię, ale pracując z dziećmi wiem, jak ważne jest dawanie ludziom radości: w szkole, w szpitalu, w mediach.
Franciszek, papież, podkreśla potrzebę radości nie dlatego, że nie widzi smutku, wręcz odwrotnie.
Czytajcie uważnie dzisiejszą Ewangelię - tego ja wam życzę z serca.
Smutek o ktorym mowi blogoslawienstwo nie jest zaprzeczeniem radosci jest zproszeniem do radosci, ja chcialbym w twoim zyciu widziec radosc, chcialbym widziec twoje szczescie, nie tylko chcialbym widziec ale chcialbym abys byl czlowiekiem, ktory nie cierpi niesprawiedliwosci, ktory cieszy sie prawda. Ten smutek nie odbiera radosci i nie jest tez czyms co mi odbiera radosc, bo przeciez zawsze jest nadzieja na lepszy dzien, na lepsze zycie bo przeciez to co jest doczesne jest doczesne i doczesne smutki nie moga przeslonic szczescia wiecznej radosci tak osobiscie odczytuje przeslanie papieza Franciszka dajac Bogu dzieki za papieza, ktory widzi slonce nawet wtedy kiedy sa ciemne chmury.Te ciemne chmury nie sa w stanie przeslonic Slonca. Zlo tego swiata nie przesloni slonca Bozego milosierdzia.
Z drugiej strony - sam Chrystus przeżywający w wielkim smutku zbliżającą się mękę mówi: ..."Szymonie, śpisz? Nie mogłeś czuwać przez jedną godzinę?"... Ten smutek to wzruszający dowód człowieczeństwa Jezusa z Nazaretu.
Chodzi raczej o "świadomość, że jesteśmy przyjęci i umiłowani przez Boga – stwierdził papież. - Bóg jest tym, który przychodzi, aby nas zbawić i spieszy z pomocą zwłaszcza tym, którzy pogubili się w swym sercu". Papież przyznaje, że czasem, zwłaszcza w trudnych chwilach doświadczamy smutku i bólu, ale wtedy radość "pozostaje przynajmniej jako promyk światła rodzący się z osobistej pewności, że jest się nieskończenie kochanym, ponad wszystko".
Poza tym, św. Teresa z Lisieux mówiła, że: "to prawda, że można ciężko upaść, można popełniać niewierności, ale miłość, która potrafi wszystko obrócić na swoją korzyść, w mgnieniu oka zniweczy wszystko, co może nie podobać się Jezusowi, pozostawiając na dnie serca jedynie pokorę i głęboki spokój".
O tej umiejętności obracania każdego doświadczenia na swoją korzyść mówiło już wielu świętych, bo cierpienia i pokusy są okazją do większego oczyszczania swojej duszy, a ich odpieranie jest na chwałę Boga. Za to z upadków można wyciągnąć większą świadomość własnej słabości i lepiej unikać okazji do grzechu.
Myślę, że tak też należy rozumieć słowa Biblii: "Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!" (4 Flp 3-4). Nie jako pustą emocję, tylko jako odpowiednio ukształtowaną świadomość, która nie znika nawet wtedy gdy czuję cierpienie czy smutek.
Pomogło mi to zrozumieć, że radość pochodząca od Boga to nie stan emocji, ale pokój serca. Nawet, kiedy zalewasz się łzami z powodu cierpienia fizycznego lub psychicznego to możesz radować się w Panu i dziękować Mu za znalezienie się w każdym położeniu życiowym, do czego zachęca nas św. Paweł.
Ci szczęśliwcy, którzy doświadczyli miłości Boga do człowieka wiedzą, że jest to miłość namiętna, pełna zachwytu nad swoim stworzeniem, pokorna, wyczekująca i dająca możliwość wyboru pokochania Boga w pełnej wolność. Cała gama emocji, ale takich wyższego rzędu. Człowiek jest zasmucony i zmieszany tym, że Bóg pokornie pyta "czy miłujesz mnie?" jakby tego nie wiedział i jakby nie miał do tej pory na to dowodów. On czeka na nasze zapewnienie, że Go kochamy, żebrze naszej miłości i szuka u nas pocieszenia.
- Zbawienie świata, to bardzo smutna sprawa.
Nic tylko płakać, płakać i smucić się.
Jezusa Zmartwychwstałego przedstawiać zapłakanego i smutnego.
- Czy wiara Bogu, to smutna rzecz ?
Ja się ciesze, że Jezus Chrystus wziął na siebie moje grzechy, umarł za mnie i Zmartwychwstał.
- Jezus żyje !!!
W każdej Eucharystii, Jezus Chrystus przychodzi na ołtarz, karmi nas swoim Ciałem, poi swoją Krwią.
Mój Pan przychodzi do mnie grzesznika, wyciąga do mnie rękę.
- Czy to może być smutne ?
Widać z niektórymi, to tak jak z tą tancerką, nawet rąbek przeszkadza.
czart panował śmierć i TRWOGA "...itd.
Strach jest najsilniejszym bodźcem zaraz po bodźcach fizjologicznych a niekiedy silniejszym. Już w średniowieczu udowodnił to Awicenna. Nie znano wtedy pojęcia chorób somatycznych
A czego boi się współczesny człowiek ?
Utraty pracy , zubożenia, utraty majętności,
odrzucenia społecznego itd.
Chcemy mu dać radość kilkoma a słowami o radości ? .... nonsens.
"Na cóż się to przyda ?" św. Jakub.
To ...wbrew naturze.
Ale , ale czym jest Kościół jeśli nie mistycznych Ciałem Chrystusa ? Tak On może dać
radość, kościół zatomizowany już nie ...
Wzywanie do radości w tym przypadku jest jałowe.
A jak to wygląda , to już o tym mówi Biblia,
opis ZASAD funkcjonowania Kościoła jest krótki i zrozumiały , tak w takim otoczeniu,
miedzy braćmi człowiek wyzbywa się fobii.
Czy chcemy ten fragment Biblii ocenzurować , wyretuszować ? chyba się nie uda.
Jakąś namiastką tego opisu była atmosfera solidarności po wezwaniu pomocy Ducha św. przez Jana Pawła II w latach "Solidarności "
to nie tak dawna historia , warto spytać starszych ludzi , wtedy przestano się bać , przestano się bać ... wyznania wiary w tego który jest nie tylko w Niebie ale tutaj na ziemi ... między braćmi gotowymi na pomoc .
Reżim , ucisk [ także i ekonomiczny ]stał się taaaki malutki.
Ot, i cały sens tego pisania.
Czy to naprawdę takie trudne ?
Zaś św. pamięci Prymas Stefan Wyszyński powiedział do księdza dzielącego z nim czas internowania: "Strach zapukał do dRzrwi. Otworzyła mu odwaga i nikogo za drzwiami nie było."
Ta obecność urzeczywistnia się w sakramentach, jest jak obłok prowadzący Lud Wybrany przez pustynię. Bóg jest blisko, ale za zasłoną. Katolicy są smutni, bo nikt im nie przybliża istoty sakramentów,a jedynie katechizmowe regułki.
to dlatego że nie ma słońca
Przez 7 miesięcy w roku zima
a lato bywa nie gorące
Tylko zimno i pada, zimno i pada
na to miejsce w środku Europy
gdzie samochody są często kradzione
a waluta to Polski Złoty
Jak widac wielu ludzi rozumie roznice miedzy wesołkowatoscią a wewnętrzną radoscią bycia kochanym i zaopiekowanym człowiekiem przez Boga. Jedyne co mnie zaskoczylo, to cięzar jaki Pan widzi w byciu niedocenianym i źle ocenianym. Naprawde alkoholizm męża, nieuleczalne choroby dzieci to cięższy kaliber. Co nie zmienia faktu, ze Pana czesciowo rozumiem. Stałam kolo nauczycielki pogardliwie potraktowanej przez poboznego pana z neokatechumenatu, pytal głośno jak moze udzielac porad jego dzieciom, skoro on ma 6 dzieci a ona 1. Czy rzeczywiscie trzeba tłumaczyć poboznemu panu, ze nauczycielka jest po 4 poronieniach i bardzo by chciała miec choc drugie dziecko? Pobozny pan odszedł zadowolony.
Ludzie, porąbało was?
Gdyby nie to pytanie nie podejrzewałbym, że coś takiego jest możliwe. Myślę, że autor artykułu ma za mało pokory i dlatego banalizuje nauczanie Starca Franciszka.
"Jeśli cierpię dlatego, że kocham kogoś, jemu służę, wypełniam swe powołanie do końca- wtedy nie cierpię, ale kocham-(Ks.Jan Twardowski).
Generalnie chrześcijanie są radośni,bowiem ich radość wypływa z Pana,jest owocem Ducha Świętego, drugim po miłości(Flp.4,4-7)o czym niewątpliwie przypomina nam nasz ukochany papież Franciszek.
Wierze w radosc i pokoj, ktore sa radoscia i pokojem Trojcy, radoscia i pokojem tej bozej relacji, danymi czlowiekowi w darze wraz z mozliwoscia uczestniczenia w tejze relacji.
Co nie oznacza jednak automatycznego usmiechu na twarzy. To jest dar, ktory uczymy sie przyjmowac cale zycie.
I wierze, i wiem, bo doswiadczylam, w cierpienie, ktore jest jak sakrament, w cierpienie, ktore pozostajac cierpieniem i tragedia, daje ten pokoj i te radosc, daje Boga.
"Aby radosc wasza byla pelna".