Jako najważniejsze wydarzenie roku 2013 wybrałem pierwszą adhortację papieża Franciszka „Evangelii gaudium” dlatego, że charakteryzuje nowego papieża lepiej niż wcześniejsze medialne doniesienia czasem/często zniekształcone i pozwala wyrobić sobie zdanie o tym w jakim kierunku będzie zmierzał.
Rezygnacja Benedykta nie była dla mnie jakimś zaskoczeniem (choć skłamałbym, gdybym powiedział, że się spodziewałem), a tym bardziej szokiem. Że wybrany zostanie ktoś z "końca świata" to też żadna rewelacja. Przecież Kościół jest powszechny, wreszcie po paruset latach ewangelizacji są dobrze przygotowani (bardzo temu sprzyjają wspólczesne środki komunikacji) do tej roli potencjalni kandydaci (dbali o to poprzedni papieże), prędzej czy później ktoś spoza eurograjdoła musiał być wybrany.
Rezygnacja i wybór oczywiście są (medialnie) spektakularne, ale ważniejsze jest "co dalej". Na ile będzie kontynuacja, na jakie nowe zjawiska i tendencje w globalizującym się świecie będzie położony akcent. Adhortacja, choć nie wprost, ale pozwala wyrobić sobie zdanie.
Dodam jeszcze, że nie miał bym nic przeciwko temu, by pierwszą encykliką (własną) Franciszka była encyklika rozprawiająca się z nową na naszych oczach tworzącą się zbrodniczą ideologią, której przejawami są gender, LGBT, homodyktatura, urzeczowienie człowieka przez aborcję, in vitro, eutanazję, nową eugenikę, traktowanie człoweka jako środek produkcji i dowolnie formowanego konsumenta. Ideologię pozornie ateistyczną, a faktycznie bazującą, wywiedzioną z satanizmu. Ideologię która przenika do Kościoła, do wierzących, duchowieństwa, do wielu nawet hierarchów. Encyklika będąca cczymś w rodzaju połączenia encyklik „Pascendi dominici qregis” Piusa X i „Mit brennender Sorge” Piusa XI. Najlepiej od razu w języku polskim :).
„Pascendi dominici qregis” odnosiła się do tendencji które w efekcie prowadziły do międzynarodowego bolszewizmu, a „Mit brennender Sorge” do narodowego socjalizmu (który niesłusznie kojarzony jest tylko z Niemcami, bo i dziś są państwa, które go praktykują).
Tak i dziś, choć tę nową idologię różnie się określa, jedni nazywają ją "cywilizacją śmierci" (choć to raczej jej efekt), inni Nową Lewicą (bo jej propagatorami stali neosocjaliści, neobolszewicy), liberalizmem lub jeszcze inaczej, zależnie od tego na jaki jej nurt/aspekt zwróci się uwagę.
Ta Nowa Ideologia, ideologia Nowego Wspaniałego Świata, nie jest jeszcze wewnętrznie spójna, brak jej tak "naukowego" ujęcia jakie znamy z dzieł Marksa, Stalina, Mao, Hitlera, ale już jest - i to z rosnącym przyśpieszeniem - wdrażana. Nawet jeśli się widzi to wdrażanie (bo właściwie nie da się nie widzieć), to się lekceważy, gdyż przez dziesiątki lat wdrażana jest nie metodą rewolucji, a ewolucji (Gramsci), powolnego opanowywania kolejnych przyczółków i dziedzin życia, metodą "gotowania żaby".
Nawiązuje Pan do encykliki "Mit brennender Sorge" Jego Świątobliwości Piusa XI? Wydaje mi się to bardzo trafne. LGBT to kolejny totalitaryzm rodzący się na naszych oczach, co do którego jeszcze nie wiemy, jak wielkich zbrodni będzie przyczyną. No a „Pascendi dominici qregis” to fundament, chociaż ja widzę bardziej, że diagnozy tam zawarte odnoszą się do nieszczęść, które dotknęły Kościół po Soborze Watykańskim Drugim, który dla nosicieli negatywnych zjawisk opisanych w tej encyklice miał stać się nie kontynuacją Nauczania ale "wielką" rewolucją francuską w Kościele.
Tak, mam na myśli coś w rodzaju "Kościołowi i Światu". :)
Jeśli chodzi o „Pascendi dominici qregis” rzeczywiście, adresowana była do "wnętrza" Kościoła, ale była skutkiem przenikania do Kościoła marksowo-engelsowego poglądu na świat (i masońskich idei wolności, równości i braterstwa). Wtedy ta marksowa ideologia była bardzo atrakcyjna, wielu - również, o czym się zapomina eksponując różne schizmy i odłączenia, w Kościele - wydawało się, że wreszcie jest diagnoza i remedium na społeczne niesprawiedliwości. Marksowy "Kapitał" traktowano jak świętą ksiegę, jak Nową Ewangelię. Trafiała "pod strzechy", lud się zaczytywał, studiował, dyskutował. :)
Encyklika Piusa X miała w zamiarze przeciwdziałać tej truciźnie, skonsolidować Kościół, przed tym co może się zdarzyć, a co niestety się zdarzyło w wyniku wojny światowej, rewolucji bolszewickiej (choć się dokonała tam, gdzie się nie miała dokonać, gdzie wg ideologów nie miała prawa się dokonać!).
A "rewolucja francuska" (w istocie masońska), opium dla "elit", i rewolucja bolszewicka, opium dla "robotniczego ludu", to wbrew pozorom dwie strony, ale tego samego medalu. Machiawellska zasada: dziel, utrzymuj napięcie, rządź. :)
Tak jak dziś ideologie nowej lewicy i nowych liberałów. Niby w opozycji, a faktycznie ramię w ramię.
Wygląda (mi!) na to, że Franciszek podjął się podobnej konsolidacji "od środka", "od postaw" wiernych i duchowieństwa. Reformy "kurii" to pochodna i w zasadzie uboczna sprawa. Może już bez odpowiednika przysięgi antymodernistycznej, bo kto dziś ceni przysięgi, gdy honor w atrofii, ale kto wie? Ale jak się to dalej potoczy, to się dopiero okaże. :)
Jako najważniejsze wydarzenie roku 2013 wybrałem pierwszą adhortację papieża Franciszka „Evangelii gaudium” dlatego, że charakteryzuje nowego papieża lepiej niż wcześniejsze medialne doniesienia czasem/często zniekształcone i pozwala wyrobić sobie zdanie o tym w jakim kierunku będzie zmierzał.
Rezygnacja Benedykta nie była dla mnie jakimś zaskoczeniem (choć skłamałbym, gdybym powiedział, że się spodziewałem), a tym bardziej szokiem. Że wybrany zostanie ktoś z "końca świata" to też żadna rewelacja. Przecież Kościół jest powszechny, wreszcie po paruset latach ewangelizacji są dobrze przygotowani (bardzo temu sprzyjają wspólczesne środki komunikacji) do tej roli potencjalni kandydaci (dbali o to poprzedni papieże), prędzej czy później ktoś spoza eurograjdoła musiał być wybrany.
Rezygnacja i wybór oczywiście są (medialnie) spektakularne, ale ważniejsze jest "co dalej". Na ile będzie kontynuacja, na jakie nowe zjawiska i tendencje w globalizującym się świecie będzie położony akcent. Adhortacja, choć nie wprost, ale pozwala wyrobić sobie zdanie.
Dodam jeszcze, że nie miał bym nic przeciwko temu, by pierwszą encykliką (własną) Franciszka była encyklika rozprawiająca się z nową na naszych oczach tworzącą się zbrodniczą ideologią, której przejawami są gender, LGBT, homodyktatura, urzeczowienie człowieka przez aborcję, in vitro, eutanazję, nową eugenikę, traktowanie człoweka jako środek produkcji i dowolnie formowanego konsumenta. Ideologię pozornie ateistyczną, a faktycznie bazującą, wywiedzioną z satanizmu. Ideologię która przenika do Kościoła, do wierzących, duchowieństwa, do wielu nawet hierarchów. Encyklika będąca cczymś w rodzaju połączenia encyklik „Pascendi dominici qregis” Piusa X i „Mit brennender Sorge” Piusa XI. Najlepiej od razu w języku polskim :).
„Pascendi dominici qregis” odnosiła się do tendencji które w efekcie prowadziły do międzynarodowego bolszewizmu, a „Mit brennender Sorge” do narodowego socjalizmu (który niesłusznie kojarzony jest tylko z Niemcami, bo i dziś są państwa, które go praktykują).
Tak i dziś, choć tę nową idologię różnie się określa, jedni nazywają ją "cywilizacją śmierci" (choć to raczej jej efekt), inni Nową Lewicą (bo jej propagatorami stali neosocjaliści, neobolszewicy), liberalizmem lub jeszcze inaczej, zależnie od tego na jaki jej nurt/aspekt zwróci się uwagę.
Ta Nowa Ideologia, ideologia Nowego Wspaniałego Świata, nie jest jeszcze wewnętrznie spójna, brak jej tak "naukowego" ujęcia jakie znamy z dzieł Marksa, Stalina, Mao, Hitlera, ale już jest - i to z rosnącym przyśpieszeniem - wdrażana. Nawet jeśli się widzi to wdrażanie (bo właściwie nie da się nie widzieć), to się lekceważy, gdyż przez dziesiątki lat wdrażana jest nie metodą rewolucji, a ewolucji (Gramsci), powolnego opanowywania kolejnych przyczółków i dziedzin życia, metodą "gotowania żaby".
"Z palącą troską" ...
Tak, mam na myśli coś w rodzaju "Kościołowi i Światu". :)
Jeśli chodzi o „Pascendi dominici qregis” rzeczywiście, adresowana była do "wnętrza" Kościoła, ale była skutkiem przenikania do Kościoła marksowo-engelsowego poglądu na świat (i masońskich idei wolności, równości i braterstwa). Wtedy ta marksowa ideologia była bardzo atrakcyjna, wielu - również, o czym się zapomina eksponując różne schizmy i odłączenia, w Kościele - wydawało się, że wreszcie jest diagnoza i remedium na społeczne niesprawiedliwości. Marksowy "Kapitał" traktowano jak świętą ksiegę, jak Nową Ewangelię. Trafiała "pod strzechy", lud się zaczytywał, studiował, dyskutował. :)
Encyklika Piusa X miała w zamiarze przeciwdziałać tej truciźnie, skonsolidować Kościół, przed tym co może się zdarzyć, a co niestety się zdarzyło w wyniku wojny światowej, rewolucji bolszewickiej (choć się dokonała tam, gdzie się nie miała dokonać, gdzie wg ideologów nie miała prawa się dokonać!).
A "rewolucja francuska" (w istocie masońska), opium dla "elit", i rewolucja bolszewicka, opium dla "robotniczego ludu", to wbrew pozorom dwie strony, ale tego samego medalu. Machiawellska zasada: dziel, utrzymuj napięcie, rządź. :)
Tak jak dziś ideologie nowej lewicy i nowych liberałów. Niby w opozycji, a faktycznie ramię w ramię.
Wygląda (mi!) na to, że Franciszek podjął się podobnej konsolidacji "od środka", "od postaw" wiernych i duchowieństwa. Reformy "kurii" to pochodna i w zasadzie uboczna sprawa. Może już bez odpowiednika przysięgi antymodernistycznej, bo kto dziś ceni przysięgi, gdy honor w atrofii, ale kto wie? Ale jak się to dalej potoczy, to się dopiero okaże. :)
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. :)