HMMM "Szkoda, że ma się to nijak do innych badań, które wykazały podwojenie ateizmu w tym pokoleniu." Czy te badania pochodzą z tego samego instytutu, który naukowo wykazał, ze Komorowski ma 80% poparcia na stanowisko prezydenta?
Nie rozumiem po co segregować ludzi, nadawać im jakieś nazwy i literki alfabetu ze względu na lata, w których się urodzili. U Boga wszyscy jesteśmy równi, tacy sami i tak samo przez Niego kochani.
Chciales powiedziec, ze...widzialem mlodych starcow, ale widzialem tez starcow mlodych...Boga natomiast nikt nie zna oprocz Syna i nikt nie widzial. Henoch wprawdzie gdy byl w 7 niebie, Boga tron widzial, ale jakze z daleka, a i tak caly drzal ze strachu.
To w USA. A jak jest w Polsce? Moim zdaniem rośnie konserwatyzm, ale spada zaangażowanie religijne. Dowód? Uczę w liceum. Jakieś sześć, siedem lat temu w jednej klasie wypisało się z religii około 20 osób. I był szok, to był wyjątkowy przypadek, wszyscy o tym dyskutowaliśmy. Jest rok 2018 - klasy, w których z 35-36 osób uczęszcza na religię 13-15 są standardem. Co się zatem stało, skoro są to młodzi ludzie, którzy od przedszkola byli katechizowani i żyją w Polsce, której władze nieustannie przemawiają do nas z mównic kościelnych? Skoro panuje pluralizm medialny większy niż w latach 90., a największe media w Polsce są konserwatywne?
A może te lekcje nic w ich życie nie wnoszą? Nastolatki w mojej rodzinie do kościoła chodzą i przyjmują sakramenty, ale na lekcje religii w szkole - nie. Zrezygnowały same, po wielu próbach wytrwania.Ich opowieści szokowały. Dowiadywały się o wielu różnych rzeczach, tylko nie o swojej religii. Poza tym wiadomo, lekcja religii to nie jest faktycznie katecheza, tylko nauka przedmiotu.Według mnie lekcje religii nie mogą być przedmiotem w szkole, w dodatku uczonym przez osoby, które do tego nie mają predyspozycji. Wtedy staje się niechcianym przedmiotem.
Tak! Mnie też szokują te historie, gdy uczniowie mi mówią, co się dzieje na religii (granie na smartfonach itp.)... Ale piszę o tym, bo zależałoby mi na tym, by lekcje te były dobrze prowadzone!
W sumie przecież można zrezygnować z każdego szkolnego przedmiotu, który w jakiś sposób młodym ludziom nie pasuje. Zapewne w czołówce byłaby matematyka, jako rzekomo nie przydatny w życiu przedmiot. I jak lubię te opowieści, jakby było dobrze gdyby religia była w salkach. Wątpię aby ktokolwiek przychodził.
Zrównywanie rezygnacji z nauki jakiegoś przedmiotu. Religia oprócz wiary wymaga podstawowej wiedzy. Tak samo jak matematyka. Można wierzyć ze 2+2=4, ale bez wiedzy ma to znikomy sens. A wiedzy religijnej i to tej podstawowej obecnie młodym ludziom brakuje.
Zgadzam się z Panem! Mnie też bawią te przekonania: religia w salkach, ośmioklasowa podstawówka, msza po łacinie... Nadawanie "magicznego" znaczenia faktom kulturowym bez uwzględniania KONTEKSTU czasów, rytuałów społecznych itp. Należąc do krytyków obecnej formuły katechizowania w szkole, nie wierzę w ożywczą rolę "religii w salkach".
Proste: chodzi o zestawienie RÓŻNYCH argumentów z pola życia religijnego, w których ujawnia się PODOBNE myślenie "magiczne". Myślenie to ma taką strukturę - wystarczy przywrócić zewnętrzne ramy (religia w salkach, msza po łacinie), a świat stanie się lepszy. Oba argumenty wydają mi się nietrafione.
"Specjaliści" kiedyś odkryli pokolenie JPII. To chyba najszybciej ateizujące sie pokolenie w Polsce. Polski konserwatyzm to głosowanie na partię socjalną. Wielka wiara młodych to uczestnictwo w imprezach i pustki w ławach kościołów.
A co ma to wspólnego z opisem zjawisk socjologicznych w polskim społeczeństwie? Czy nie jest prawdą brak młodych ludzi w kościołach, albo czy nie jest prawdą że osoby uważające sie za konserwatywnych głosują na programy socjalne (500+,300+, mieszkanie+)?
Oceny i opisy socjologów amerykańskich nie bardzo pasują do polskiej rzeczywistości. U nich pokolenie X (urodzeni od końca lat 60-tych do początku 80-tych) uważane jest za pokolenie "stracone", u nas - wręcz przeciwnie, bo osoby te trafiły na przełom ustrojowy, kiedy to często wystarczyło mieć dyplom wyższej uczelni i znać język angielski, by przed trzydziestką zostać dyrektorem oddziału zagranicznej firmy. Młodzież, która wchodzi na rynek pracy obecnie, może o takich perspektywach tylko pomarzyć.
Jaki poziom intelektualny i religijny w społeczeństwie takich też ma księży, katechetów i polityków. Wszystko na pokaz a wewnętrznie pustka. Jedynym celem bez żadnego wysiłku zdobyć władzę nad innymi by móc się wywyższać i upokarzać inaczej myślących. Takie społeczności nie mają wielkiej perspektywy a raczej są podatne na opanowanie przez innych czy to politycznie czy religijnie.
I jak lubię te opowieści, jakby było dobrze gdyby religia była w salkach. Wątpię aby ktokolwiek przychodził.
A wiedzy religijnej i to tej podstawowej obecnie młodym ludziom brakuje.