Terroryści nieustannie używają internetu do komunikowania się, rekrutacji, czy propagowania swoich idei, jednak przypadku cyberterroryzmu jeszcze nie było - mówi PAP Nigel Inkster, b. dyrektor ds. operacyjnych i wywiadowczych brytyjskich służb specjalnych.
Jak zauważa specjalista, cyberprzestępcy za główny cel stawiają sobie unikanie zwracania na siebie uwagi władz państwowych. "Jest więc w ich interesie, by nie posuwać się zbyt daleko i nie powodować takich wyzwań, które wymagałyby poważnej reakcji" - ocenia Inkster. Jak dodaje, "w przypadku graczy na poziomie narodowym, do tej pory widzieliśmy samoograniczenie się państw w tym zakresie, gdyż chcą one uniknąć dynamiki eskalacji".
Znaczne zagrożenie - ocenia Inkster - niosą takie grupy jak np. Państwo Islamskie, czy Hezbollah, które - według niego - "mogą podjąć niszczące działania, bez oglądania się na konsekwencje".
Jednak, zaznacza ekspert, na razie trudno mówić o cyberterroryzmie. "Nie widzieliśmy jeszcze przypadku cyberterroryzmu. Rozumiem przez to działanie terrorystów mające na celu osiągnięcie rezultatów porównywalnych do działania bomby bądź innego rodzaju ataku zbrojnego" - podkreślił jednak ekspert, związany obecnie z Międzynarodowym Instytutem Studiów Strategicznych w Londynie (IISS).
Inkster wskazuje, że "terroryści używają internetu do propagowania swoich idei, rekrutowania nowych zwolenników, do komunikowania się między sobą i planowania ataków". Jak dodaje, "taka działalność ma miejsce nieustannie".
Setki tysięcy najmłodszych żyją dziś na granicy przetrwania.
List do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen
Widzowie będą go mogli zobaczyć w kinach już od 10 października.