„Broń życia przed handlem śmiercią. Sewilla – stolicą życia”. Takie ulotki można znaleźć w pobliżu hotelu, w którym odbywa się międzynarodowy kongres o aborcji. Ponad 50 stowarzyszeń pro-life z Hiszpanii i Portugalii protestuje przeciwko „dochodowemu przemysłowi śmierci, jakim jest aborcja”.
W kongresie bierze udział, według organizatorów, ok. 600 osób z całego świata. Ku zaskoczeniu wielu, socjalistyczne władze Andaluzji uznały, że kongres ma duże znaczenie „naukowe i zdrowotne” i objęły nad nim patronat.
Tymczasem przed pilnie strzeżonym hotelem, w którym odbywają się obrady, nie ustają protesty obrońców życia. Ester Peláez, rzecznik platformy „Prawo do Życia” (Derecho a Vivir), uważa, że kongres „nie troszczy się o życie ludzkiej istoty, które zostaje zabite podczas aborcji, ani też o zdrowie matki”. Szuka jedynie sposobów, aby aborcja przyniosła jeszcze więcej korzyści. Zdaniem Ester Peláez, władze Andaluzji są w błędzie, kiedy podkreślają naukowe i sanitarne znaczenie kongresu.
Wszystkie organizacje pro-life, które zmobilizowały się spontanicznie przeciwko kongresowi, chcą pokazać organizatorom swój stanowczy sprzeciw wobec wybrania Sewilli na „stolicę śmierci”.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.