Zabiciem dwóch płatnych morderców zakończyła się trwająca trzy godziny akcja sił specjalnych przeprowadzona w opanowanym przez przestępców pensjonacie w Odessie na południu Ukrainy - poinformowała w sobotę ukraińska milicja.
Wcześniej, w nocy z czwartku na piątek, przestępcy ci odparli atak jednostki specjalnej "Berkut", zabijając dwóch i raniąc czterech milicjantów, po czym zbiegli. Stało się to podczas próby zatrzymania poszukiwanego za zabójstwa na zlecenie obywatela Rosji pochodzenia czeczeńskiego, 29-letniego Asłana Dykajewa i jego dwóch kompanów. Według prasy Dykajew miał pracować na zlecenie czeczeńskiej mafii.
Z informacji lokalnych mediów wynika, że atak na pusty o tej porze roku pensjonat w nadmorskiej dzielnicy Odessy rozpoczął się ok. godz. 13 czasu ukraińskiego (12 czasu polskiego). Przeciwko poszukiwanym rzucono ponad stu funkcjonariuszy oddziałów specjalnych "Berkut" i "Alfa", Służby Bezpieczeństwa Ukrainy oraz wojsko. Obecni na miejscu dziennikarze relacjonowali, że widzieli w okolicach pensjonatu transportery opancerzone. Mieszkańców sąsiednich budynków ewakuowano, a ruch w dzielnicy został zamknięty.
W odpowiedzi na atak komandosów zabarykadowani w pensjonacie przestępcy otworzyli ogień. W mieście było słychać strzały z broni maszynowej oraz wybuchy granatów - donosiła agencja Intefax-Ukraina. Portal gazety "Siegodnia" podał następnie, że opanowany przez zabójców milicjantów dom ostrzelano z granatników z pociskami kumulacyjnymi. W budynku wybuchł pożar. Źródła milicyjne podały, że cała trójka poszukiwanych zginęła.
"Według informacji milicji zabójcy byli uzbrojeni po zęby. Mieli między innymi karabiny Kałasznikowa z wyrzutnikami granatów, pistolety oraz duży zapas nabojów" - pisał portal "Siegodnia". Chwilę później milicja oficjalnie poinformowała, że w trakcie akcji zabito dwóch, a nie trzech przestępców. Potwierdziła też, że wśród zabitych jest zabójca z czeczeńskiej mafii, Dykajew.
Wśród komandosów, którzy brali udział w szturmie, nie ma strat. Trzeci przestępca jest nadal poszukiwany - przekazał naczelnik delegatury MSW Ukrainy w obwodzie odeskim Mychajło Jackow.
W nocy z czwartku na piątek ukraińska milicja namierzyła w obwodzie odeskim samochód, którym poszukiwany za dwa zabójstwa na zlecenie Dykajew jechał z dwoma kompanami. Na trasę, którą poruszał się ich pojazd, skierowano komandosów "Berkuta". Gdy samochód został zatrzymany do kontroli przez zwykłego oficera drogówki, poproszony o dokumenty Dykajew powiedział, że ma je w bagażniku. Kiedy wyszedł z pojazdu, prawdopodobnie zauważył ukrytych przy drodze komandosów. Gdy rozpoczęli oni atak, Dykajew wyciągnął z bagażnika granaty i obrzucał nimi atakujących. W tym czasie przebywający w samochodzie kompani zabójcy zaczęli się bronić, strzelając do milicjantów z broni maszynowej.
W wyniku akcji dwóch milicjantów zginęło, a czterech zostało rannych. Przestępcom udało się wówczas uciec. Jeden z nich został postrzelony.
Do poszukiwań zabójców rzucono ogromne siły. Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, który w czasie nieudanej akcji "Berkuta" w nocy z czwartku na piątek przebywał w Polsce, po powrocie do kraju polecił "użyć wszelkich środków, by zabójca (Dykajew) oraz jego wspólnicy zostali zneutralizowani".
Rada Stanu odrzuciła apelację Marine Le Pen dotyczącą sposobu egzekwowania jej wyroku.
Wydatki budżetu sięgnęły prawie 616,99 mld zł, a dochody przekroczyły 415,5 mld zł.
Szef Pentagonu w kwaterze głównej NATO podczas posiedzenia Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy.
Jedno z ciał przekazanych przez Hamas nie należało do żadnego z zakładników.