Rozmowa jest swego rodzaju mini „raportem o stanie wiary” Polaków.
Nasz udział w konferencji pokojowej ws. Ukrainy byłby trudny przy obecnych ustaleniach
Serbskie władze powołały grupę roboczą przygotowującą projekt "pokojowego rozwiązania" państwa
Dwie sytuacje - ktoś ma przychodu 4900 zł, kosztów 1000 zł i ma dochodu 3900 zł i do tego ZUS obniżony
Druga osoba niech ma przychodu 5900 zł a kosztów 3000 zł - dochód 2900 zł.a ZUS 1100 zł
Ta pierwsza ma zdecydowanie większy dochód i mniejszy ZUS. Powstaje pytanie dlaczego?
Oczywiście Polak jako osoba doświadczona sobie z tym poradzi, ale nie o to chyba chodzi.
I mała podpowiedź - tzw. cześć składki płaconej przez "pracodawcę" jest składową kosztu pracy i o tyle de facto pomniejsza się wynagrodzenie pracownika. No chyba że ktoś wierzy w cudowne rozmnażanie pieniędzy, ale na to już nie poradzę.
A jeżeli już zmieniać w przepisach dot. przedsiębiorców to składka ZUS powinna być uzależniona procentowo od dochodu, a nie przychodu.
A na dodatek od kilku lat w Polsce praktycznie nie ma bezrobocia.
Wg kwartalnej informacji GUS o rynku pracy
WSKAŻNIK ZATRUDNIENIA OGÓŁEM IVkw 2016 i Ikw 2017: 53,2%
W I Kw 2017 w przedziale wiekowym (18–59/64) zatrudnienie miało 71,3%,
Wśród ludności w wieku produkcyjnym wg definicji Eurostatu (15-64) zatrudnienie wyniosło 65,4%. Zaś w IV kw 2016 wyniosło 65,1% co stawiało nas na 5 miejscu od końca w Unii Europejskiej jeśli chodzi o % zatrudnionych ludzi w wieku produkcyjnym. Gorzej było tylko w Grecji, Włoszech, Hiszpanii, Belgii i Francji.
Jak łatwo policzyć bez zatrudnienia pozostaje ok. 35% ludności Polski w wieku produkcyjnym wg definicji Eurostatu (15-64)
http://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rynek-pracy/pracujacy-bezrobotni-bierni-zawodowo-wg-bael/monitoring-rynku-pracy-kwartalna-informacja-o-rynku-pracy-w-pierwszym-kwartale-2017-r-,12,28.html
Ten drugi - od 18 do 64/59 już jest bliższy prawdzie, ale pytanie ile osób uczy się i studiuje i nie pracuje zawodowo.
Wskaźnik bezrobocia jest też tam podany i on jest tak samo wiarygodny jak te dane, które cytujesz.
Mylisz się.
Taki sobie przykład. Firma reklamowa otrzymuje zlecenie na kalendarze książkowe. Wycenia je i otrzymuje od klienta 10.000 złotych (czyli dwa razy więcej, niż zakłada reforma). Za kalendarze to nie jest jakieś szczególnie duże zlecenie, bo toto tanie nie jest. I właśnie - ile waszym zdaniem (państwo rządzący - pytanie retoryczne) kosztują firmę reklamową te kalendarze? Można się pomylić o 2 złote. Podpowiem - nie kosztuje dwa złote. Ani nawet dziesięć.
Jak dobrze pójdzie i firma reklamowa się postara, to może na tym jednym zleceniu z tysiaka-dwa uszarpie. A czasem uszarpie pięćset złotych, bo rynek okołoallegrowy bywa naprawdę ciężki i wredny, a klient się trafił harpiowaty i liczy każde "pińdziesiąt groszy" (mało jest takich, co to nawet papier do drukarki reglamentują i na kserze zakładają sekretarce hasło i liczniki?).
Jeśli takie zlecenie będzie miało podnieść właścicielowi firmy ZUS o 500 złotych, to go zwyczajnie nie przyjmie. I potem będzie ciąganie po sądach, że właściciel nie chce drukować (pewnie do tego czasu stanie się to modne) - a jemu się to zwyczajnie nie będzie opłacało. Ewentualnie opcja druga - właściciel doliczy sobie do ceny te 500 złotych (żeby mu się w ogóle opłacało to zlecenie przyjąć). Ale tu znowu zrobi się młyn, bo mała firma doliczy, a duża nie, bo już i tak dawno przekroczyli - i pogłębiają się nierówności, i znowu ten mały jest przegrany.
Reasumując przydługi wywód - albo od dochodu, albo się możecie, kolokwialnie mówiąc, wypchać sianem. Tyle w temacie.