Gesty więcej znaczą niż słowa. Gesty wsparte słowami nabierają siły szczególnej. Bo takiej siły potrzeba, by do Jezusa się przyznać – czy to świętując Boże Ciało, czy stając po stronie wartości ewangelicznych bądź po prostu ludzkich.
Przyznać się do kogoś, do czegoś, do sprawy, do rzeczy małej ale i wielkiej. Ale też do Kogoś (tu już duża litera) bądź do Czegoś… Po prostu przyznać się. Stąd tylko krok do innego słowa i innego gestu: wyznać. Wyznać wiarę, wyznać nadzieję, wyznać miłość. Czujemy, że między wyznać, a przyznać się jest wielka, czasem bardzo wielka różnica. Wyznajemy jakiś swój wewnętrzny stan jakby abstrahując od odniesień osobowych. Przyznajemy się do kogoś, do jakiejś osoby i to w obecności innych ludzi. Jedno i drugie może zostać wyrażone słowami, ale niekoniecznie – bo czasem wystarczą gesty. A może nawet gesty więcej znaczą niż słowa. A może być jeszcze inaczej: gesty wsparte słowami nabierają siły szczególnej.
O co chodzi? Może ilustracja z życia. Pewnie trochę przekorna. Ale czy nie tak bywa? Choć przykład zgoła jednorazowy. Otóż pojechałem z gromadką parafialnych dzieci ma dwa tygodnie w góry. Miałem współpracowników od kuchni po kaplicę. Tak, tak. Kaplicą był obszerny strych na siano, o tej porze lata jeszcze pusty. Nadpróchniały pień brzozy tworzył trzon i ołtarza, i tabernakulum. Drzwiczek nie było, ale zasłonka z materiału była. I nawet wieczna lampka rodem z cmentarza była. Druga brzoza odpowiednio przycięta z ramieniem w poprzek była krzyżem. Gospodarze byli zachwyceni, dzieci zdumione. Zawsze ktoś był na adoracji – tak układaliśmy program, by to umożliwić. Wspomagała nas pani z kuchni oraz gospodarze. Tego dnia pojechałem po zaopatrzenie.
I wtedy (przypadek?) przyjechało dwóch panów w eleganckich półbutach – ubłoconych niemiłosiernie. Reprezentowali kuratorium oświatowe, ich przełożeni mieli jedno zmartwienie: czy to nie jest oaza księdza Blachnickiego. W tym rejonie takowych jeszcze nie było. A to że byłem i ja, i moi współpracownicy inspirowani oazami, to jednak nasze wakacje nie były formalnie oazą księdza Blachnickiego. Zajrzeli do pokojów, w których grupy z opiekunkami trudziły się nad jakimś biblijnym tematem. Zajrzeli do kuchni i jadalni. Kilka razy pytali „czy na pewno nie jest to oaza?” Dziewczyny zaprowadziły ich także do kaplicy. Ktoś klęczał na adoracji. „Tabernakulum też macie?” Tak, z Najświętszym Sakramentem.
I tu centralny moment opowieści. Jeden z panów usłyszawszy słowa o Najświętszym Sakramencie nerwowo obejrzał się za siebie, prawa noga uniosła się lekko do tyłu, wyglądało, że przyklęknie. Zdążył nie przyklęknąć i równowagi nie stracić, o co w stryszkowej kaplicy trudno nie było. To skrótowa relacja z kuratoryjnej wizyty na końcu świata. Animatorki opowiadały o innych jeszcze drobiazgach, ale to już nie do dzisiejszego tematu. Powtórzę słowa przed chwilą wypowiedziane: wystarczą gesty. A może nawet gesty więcej znaczą niż słowa. A może być jeszcze inaczej: gesty wsparte słowami nabierają siły szczególnej. Bo szczególnej siły potrzeba, by do Jezusa się przyznać – czy to świętując Boże Ciało, czy idąc całą rodziną na niedzielną Eucharystię, czy w jakiejś rozmowie opowiadając się po stronie wartości ewangelicznych bądź po prostu ludzkich, czy wspierając każdą inicjatywę dobru służącą. Byle nie cofnąć się nawet o pół kroku. Bo jak nie twoje ciało, to twój duch wywrócić się może. Czego nikomu nie życzę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.