I potrzebie drugiego Bonowicza.
Czyli rzecz o baśniach. Bo nic tak dobrze nie pasuje do świątecznej atmosfery, jak właśnie one.
„Największą radością jego życia jest to, że może obdarowywać innych”.
Czy jest jak „podróż po oceanie pełnym zadziwiających cudów”?
Czyli czego uczą nas współcześni ojcowie i matki pustyni.
Jak owocnie i duchowo przeżyć ów najpiękniejszy czas w roku?
A przecież mogło być zupełnie inaczej.
Czyli rzecz o wierze przepełnionej nadzieją, radością i entuzjazmem.
I przejść od słów do czynów.
Kolejny. Nieustanny. Bo przecież w czasie codziennej modlitwy to właśnie tam, wśród piasków i skał Ziemi Świętej, wyobrażam sobie Chrystusa, do którego kieruję swoje podziękowania, czy prośby.