Kolejny strajk generalny paraliżuje w środę Grecję. Nie działa transport publiczny, przestrzeń powietrzna nad krajem zamknięta, nie są nadawane wiadomości. Grecy strajkują przeciwko oszczędnościom i zmianom w prawie pracy, przyjętym w nocy z wtorku na środę.
Synod prawosławnego Kościoła Grecji 8 sierpnia jednogłośnie pozbawił urzędu i usunął ze swych szeregów metropolitę Attyki - Pantelejmona.
Sobota jest szóstym dniem strajku transportowców drogowych w Grecji, którego skutki odczuwają zarówno Grecy jak i turyści. Paliwo dostarczane jest jedynie do kilku stacji w kraju. Są kłopoty z dostawą produktów żywnościowych na wyspy.
Demonstranci zaatakowali w środę w Atenach gmach ministerstwa finansów w czasie, gdy w parlamencie trwało głosowanie nad drakońskim programem oszczędnościowym, bez którego Grecja nie może liczyć na dalszą międzynarodową pomoc finansową.
Jarosław Gowin (PO) - który wstrzymał się od głosu ws. projektu noweli ustawy o finansach publicznych - oświadczył w czwartek, że na razie nie usłyszał przekonującego argumentu, który by go skłaniał do zmiany zdania. Krytykę projektu podtrzymują też John Godson i Jacek Żalek.
Niemiecki minister gospodarki i szef liberalnej partii FDP Philipp Roesler nie wyklucza, że dojdzie do kontrolowanej niewypłacalności Grecji. Aby ustabilizować euro, nie można niczego wykluczać - napisał na łamach dziennika "Die Welt".
Grecję sparaliżował w środę rozpoczęty tego dnia kolejny dwudniowy strajk generalny przeciwko posunięciom oszczędnościowym socjalistycznego rządu premiera Jeorjosa Papandreu. To już piąty strajk generalny od początku roku i drugi dwudniowy od końca czerwca.
Scenariusz, w którym jeden z krajów opuszcza strefę euro,był jeszcze kilka tygodni temu nie do pomyślenia. A ściślej mówiąc, był nie do pomyślenia dla polityków, bo ekonomiści od wielu miesięcy go prognozowali.
Jak grom z jasnego nieba spadła na Grecję seria afer i skandali, w które zamieszani są duchowni greckiego Kościoła prawosławnego - informuje Rzeczpospolita.