O Bogu mówi się per "Ty" albo nazywa "Wiecznością". A w tekście najsłynniejszej modlitwy "Ojcze nasz" przemieniło się w "Ojcze i matko nasza". Tak wygląda nowe tłumaczenie Biblii, które w środę trafiło do niemieckich księgarń - informuje Rzeczpospolita.
Tak wygląda nowe tłumaczenie Biblii, które w środę trafiło do niemieckich księgarń. Ewangeliccy teologowie, którzy są jego autorami, przestrzegają w nim zasad współczesnej politycznej poprawności. - Pomysł na nową Biblię powstał dziesięć lat temu - tłumaczy " Rz" Rainer Kessler, profesor teologii na Uniwersytecie w Marburgu, który pracował nad nowym wydaniem Pisma Świętego. - Podczas ewangelickich dni Kościoła zauważyliśmy, że wśród zwykłych ludzi istnieje potrzeba nowej Biblii, uwzględniającej udział kobiet w pierwszej wspólnocie chrześcijańskiej, a także mniej agresywnej w swej treści wobec judaizmu. Jak podano w internetowej wersji tygodnika "Der Spiegel", w pracę nad tłumaczeniem zaangażowanych było przez pięć lat 52 teologów, w tym 42 kobiety. Wspierali ich przedstawiciele ponad 300 ugrupowań ewangelickich i katolickich. Na tekst wpłynęły też ideały sprawiedliwości społecznej. W przypowieści o robotnikach w winnicy nie ma już mowy o tym, że byli leniwi, lecz... bezrobotni. - Ta wersja Biblii nie musi wcale zastępować już istniejących - mówi prof. Kessler. - Mamy po prostu nadzieję, że zachęci młodych ludzi do lektury. Autorom chodziło także o uwzględnienie żydowskich korzeni chrześcijaństwa. - Pierwsi chrześcijanie byli Żydami. Chrześcijaństwo było jednym z ruchów żydowskich. Chcieliśmy o tym przypomnieć - podkreśla Kessler. Profesor nie przejmuje się krytykami, którzy od momentu prezentacji książki na targach we Frankfurcie zarzucają teologom fałszowanie historii. - Nie ma dowodów na to, że kobiety nie uczestniczyły w życiu społecznym i religijnym - twierdzi. - W tekście kłębi się od apostołek i diakonek. Nie da się tego czytać - uważa recenzent dziennika " Die Welt". Jednak pomimo krytyk wydawnictwo sprzedało już (na frankfurckich targach oraz w hurcie) połowę z 20 tysięcy wydrukowanych egzemplarzy. Rzeczpospolita zamieszca też komentarz dr Pawła Milcareka, redaktora naczelnego miesięcznika Christianitas: Naprawianie Pisma Świętego Ukazanie się w Niemczech Biblii w "języku sprawiedliwym" jest i straszne, i śmieszne. Jest czymś zabawnym, że grono gruntownie, jak sądzę, wykształconych teologów, wyobraża sobie, że ich praca naprawi "błędy" Pisma Świętego. Fundamentem powołania teologa jest zaufanie do Słowa Bożego, tak jak zostało ono podane. Jedną z podstawowych intencji teologii nowoczesnej jest odkrywanie tego słowa w jego najbardziej źródłowej postaci. W ten sposób powstały przekłady Pisma Świętego z języków oryginalnych. Dążono do tego, by każdy przekład był jak najwierniejszy temu, co powiedziano w oryginale. Tu mamy dokładnie odwrotną sytuację. To oryginał jest podawany obróbce zgodnie z fantazją teologów. Jest to straszne, ponieważ grono uczonych w Piśmie stworzyło jakąś nową książkę, która będzie się nazywała Pismem Świętym. Ludzie biorąc ją do ręki, pomyślą, że jest to Biblia. A to jest fałsz, graniczący ze świętokradztwem. Czym innym są komentarze do Pisma Świętego, które w jego świetle interpretują wydarzenia bieżące, a czym innym jest tekst teologa, który udaje Pismo Święte. Jest to groźne odwrócenie ról, w którym ma się zmieniać Pismo, a nie świat. Trzeba mieć w sobie niewiarygodną pychę, by wyrugować z Biblii słowo Bóg, które jest na trwale osadzone w języku religijnym. Zadziwiające jest zastąpienie słowa Bóg, które oznacza byt osobowy, jakimiś mglistymi pojęciami.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.